Nie należę do osób, które lubią hazard, choć rzutkość czy pewne skłonności do ryzyka nie są mi obce. Nie trzeba zresztą obstawiać, by czasem posłużyć się językiem graczy. Po losowaniu kart i ich obstawieniu lub rezygnacji z gry, pojawia się słowo: sprawdzam. Wówczas albo zbieramy wszystko, albo musimy przyznać się do klęski. Od kilku dni czekałem z niecierpliwością na pewną informację. Dziś nadeszła. Jest to podsumowanie aktywności na moim blogu. Teraz musi paść słowo: sprawdzam! Co się u mnie działo w 2015 r.? Generalnie potwierdziły się stare obserwacje, ale też pojawiły się nowe tendencje.
Rok temu zamieściłem pierwsze sprawozdanie z mojej aktywności. Uczyniłem to trochę w ciemno, nie miałem możliwości porównania z innymi blogami naukowymi o profilu humanistycznym. Od samego początku było dla mnie jasne, że nie mam szans konkurować z już istniejącymi blogami w innych dziedzinach. Dla wielu osób prowadzenie bloga stało się głównym zajęciem, sposobem na życie i zarabianie pieniędzy. To w pełni profesjonalna działalność.
Moje ambicje były daleko mniejsze. Już od pewnego czasu zastanawiałem się, czy zmienić opis w zakładce „o mnie“. Relacje polsko-niemieckie czy problematyka niemiecka nie wywoływała w mijającym roku jakiś szczególnych kontrowersji. Coraz częściej musiałem szukać tematów nieco zastępczych, które pozwoliłyby mi utrzymać konkretny profil. Przed oczyma znów zaczęła pojawiać się Japonia, kraj moich marzeń i być może nowych tematów i planów.
Koniec roku pokazał jednak, że się myliłem. W relacjach polsko-niemieckich pojawiły się pewne napięcia, co od razu podniosło poziom zainteresowania nimi. Jak to nieraz już było, odkurzono stare tematy, ale pojawiły się także nowe (choć cieszyć się z tego trudno…). Japonia znów stała się bardzo odległa, choć i tu można wskazać interesujące wydarzenia, m. in. publiczne przeprosiny premiera Japonii za okrutne wykorzystywanie koreańskich kobiet i jego deklaracja o gotowości zadośćuczynienia. Zapowiedź ta ma dzisiaj – wobec braku osób bezpośrednio poszkodowanych – jedynie symboliczny charakter.
W tym roku więcej częściej śledziłem aktywność moich koleżanek i kolegów po fachu. Próbowałem nawet zainicjować różne akcje za pośrednictwem mego bloga. Przekonałem się jednak, że to rzadkość. Bloga nie posiada także większość instytucji. Swą aktywność ograniczają do obecności w mediach społecznościowych, jak facebook czy twitter. Nie mam więc za wiele możliwości porównań, a także znalezienia jakiś inspiracji czy podpowiedzi zmian.
Z dużą zazdrością i podziwiem podglądam aktywności moich koleżanek i kolegów z zagranicy. Portal „hypotheses.org“ jest jednym z ciekawszych zjawisk. Można tam znaleźć blogi o różnej tematyce. Z ciekawością informuję się o bieżących trendach w badaniach, szczególnie w wykorzystywaniu internetu czy roli i znaczeniu mediów społecznościowych w komunikacji naukowej itd. Dla historyków jest to ciekawy materiał do refleksji na temat przyszłości źródeł historycznych, ich gromadzenia, opracowywania i wykorzystywania. Coraz częściej ważne debaty toczą się nie z pomocą tradycyjnych nośników, lecz mediów społecznościowych, których – przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo – nie archiwizuje się. Każdy historyk, zwykle emocjonalnie związany ze swą bazą źródłową, musi się tu nieco przynajmniej zaniepokoić. Do tych problemów chętnie wrócę w przyszłości.
Kilka liczb z podsumowania 2015 r. Zamieściłem 135 wpisów o różnej objętości. Na bloga zajrzało 43 tys. osób. Pozwala to, jak dowiaduję się z podsumowania, na 16-krotne zapełnienie opery w Sydney. Dziennie na blog zaglądało ok. 120 osób (co jest już tylko niewielką salą koncertową…). Moim ulubionym dniem zamieszczania tekstu na blogu była niedziela. Nie powinno to dziwić, wtedy mam trochę czasu wolnego do dyspozycji. Najwięcej jednorazowych wejść w ciągu jednego dnia miał tekst poświęcony mojemu i kilku kolegów ustąpieniu z rady naukowej Fundacji Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie (792). Na piątym miejscu znalazło się echo medialne poświęcone temu wydarzeniu. Na drugim miejscu znalazł się tekst z listopada 2013 r. poświęcony sporowi o żelazny krzyż (to pewien sygnał czego się szuka w sieci). Pozostałe teksty w rankingu pochodzą z tego roku.
Na trzecim miejscu znalazł się wpis o zawłaszczaniu historii. Zająłem się aktualnym tematem niewątpliwie pod wpływem chwili i emocji. Każdy z nas jest, a przynajmniej powinien być, wyczulony na próby manipulowania historią. W następnych dniach po zmieszczeniu tego tekstu pojawiły się kolejne tego rodzaju działania. Warto choćby wspomnieć uroczystości w Poznaniu w związku z rocznicą powstania wielkopolskiego i wystąpienie jednego z polityków partii rządzącej, który w charakterystycznym dla siebie stylu połączył te wydarzenia z katastrofą lotniczą pod Smoleńskiem w 2010 r. Nowych przykładów pewnie nie zabraknie.
Od czasu do czasu zamieszczam swoje teksty także na innych blogach. Nie czynię tego chętnie. Czuję się wtedy nie jak bloger, a autor jakiegokolwiek zamawianego tekstu, frajdy jest mniej, choć oczywiście cenię sobie takie propozycje. Wpisy na moim blogu są często reakcją na jakieś wydarzenia lub realizację moich pomysłów. Jeśli już godzę się na zamieszczanie na obcych blogach, to musi być szczególny powód. Na miejscu 4 znalazł się tekst, który dotyczył niemieckich reakcji na film Jana Komasy „Miasto 44“. Wcześniej zamieściłem na jednym z blogów niemieckich obszerne omówienie znaczenia Powstania Warszawskiego dla Polski i Polaków. W moim wpisie podzieliłem się reakcjami niemieckimi na film Komasy, podałem też linki do najważniejszych głosów medialnych.
W zestawieniu rocznym zainteresowały mnie jeszcze inne dane. Okazuje się, że najwięcej osób zagląda do mojego bloga przez facebook, potem twitter. W tym miejscu chcę wszystkim podziękować za zainteresowanie i wybranie do lektury – ze sporej oferty w sieci – akurat moją „produkcję“. Społeczność obu tych mediów w moim przypadku tworzy się stopniowo, z roku na rok mam coraz więcej osób obserwujących i współpracujących.
Zwiększyła się liczba osób trafiających na mój blog w różnych krajach świata. W 2014 r. czytelników miałem w 69 krajach, w tym roku w 95. Nie zmieniły się główne kraje, są to Polska, Niemcy i USA.
Każde podsumowanie jest okazją do refleksji nad osiągnięciami, ale też możliwością krytycznego spojrzenia. Chętnie wysłuchałbym zdania czytelników. Jakich tematów zabrakło? Czy wpisy nie są za długie (takie czasy…)? Jakie informacje powinny się jeszcze znaleźć (więcej linków do literatury itd.). Być może jest to znacznym utrudnieniem, że nie mam konwencjonalnego forum. Jednak nadal można zamieścić głosy krytyki, komentarze pod nazwiskiem. Codzienny rzut oka na wpisy pod różnymi artykułami i blogami, w których roi się od inwektyw, umacnia mnie w przekonaniu, że moja decyzja jest racjonalna.
Każdy czytelnik mnie cieszy, a każda opinia i związany z nią trud wywołują szacunek dla nadawcy. Nie mam jednak zamiaru gonić za klikalnością. I to moje credo na nowy rok. Wszelkiej pomyślności!
Zob. także:
- Opera w Sydney
- Sich „konstruktiv verhalten“ heißt, ernst genommen zu werden
- Echo medialne
- Spór o żelazny krzyż
- Zawłaszczanie historii
- Jeszcze raz o powstaniu w niemieckim odbiorze
- Ein Film über den Warschauer Aufstand für die junge Generation?
Gratuluję 🙂