Używanie w zagranicznych mediach zwrotu „polskie obozy koncentracyjne”, określanego jako wadliwy kod pamięci, wzbudza w Polsce żywe rekcje. Dużym echem, przede wszystkim w mediach społecznościowych, odbił się wyrok przeciwko niemieckiej stacji ZDF z powództwa Karola Tendery, jak i niesatysfakcjonująca forma przeprosin ze strony tej stacji. Niezależnie od słuszności krytyki, jednej rzeczy nie powinniśmy stracić z pola widzenia. Używanie wadliwego kodu pamięci jest z pewnością naganne i wymaga przeciwdziałania, jednak jest to zjawisko – biorąc pod uwagę rozmiar informacji w środkach przekazu – marginalne. Od lat zajmuje się tym polski MSZ, organizowane są konferencje i dyskusje. Ponadto podejmowane są liczne działania o charakterze edukacyjnym.
O problemie wadliwych kodów pamięci pisałem na tym blogu już nie raz. Obserwując artykuły i komentarze na temat rzekomego (nad-)używania tego kodu przez media zagraniczne, postanowiłem raz jeszcze sprawą się zająć. Poprosiłem o dane nasze MSZ. Otrzymałem informacje o licznych działaniach w tym zakresie tego resortu. Przesłano mi też publikacje, które są efektem konferencji i dyskusji.
Szczególną uwagę zwróciłem na statystykę interwencji. Obraz, jaki się jawi, nie jest może zadowalający, gdyż w prasie zagranicznej – mimo wielu monitów – używanie tego wadliwego kodu pamięci się zdarza. Nie jest to jednak powód do histerii. Sporządziłem wykres, który pokazuje liczbę interwencji. Muszę poczynić przy tym dwa zastrzeżenia. Pierwsze dotyczy okresu, drugie monitorowanego przedmiotu. W pierwszym przypadku nie są jeszcze znane dane za cały 2016 rok, będą dopiero dostępne w marcu b.r. Ilość interwencji dotyczy nie tylko wadliwego używania określenia „polskie obozy koncentracyjne“, lecz jest listą zbiorczą wszystkich wadliwych kodów pamięci.
Przypomnę tylko, że zalicza się do nich takie sformułowania/określenia, jak:
- polski obóz koncentracyjny,
-
polski obóz śmierci,
-
polski obóz zagłady,
-
polskie komory gazowe,
-
polska fabryka śmierci,
-
polski holokaust,
-
polskie getta,
-
polscy naziści,
-
polskie ludobójstwo,
-
polskie masowe morderstwa,
-
polskie zbrodnie wojenne,
-
polskie zbrodnie przeciwko ludzkości,
-
polscy zbrodniarze wojenni,
-
polski udział w holokauście,
-
polskie SS,
-
polskie Auschwitz,
-
nazistowska Polska,
-
polski obóz przejściowy,
-
polski obóz dla internowanych,
-
polski obóz pracy,
-
polska zagłada Żydów,
-
polskie Gestapo,
-
obóz/obozy w Polsce.
W 2014 roku MSZ interweniował w 151 przypadkach, w 2015 roku – 277 oraz w 2016 (dane niepełne) – 115. Z podziałem na państwa w latach 2014-2016 najczęściej użyto wadliwych kodów pamięci w: Wielkiej Brytanii (159), Stanach Zjednoczonych (86), Niemczech (42), Słowacji (37), Danii (27) oraz Hiszpanii (23). Użycie owych zwrotów po interwencji naszych służb kończyło się korektą, ponadto publikowano stosowne oświadczenie.
Z mojego punktu widzenia jest to reakcja wystarczającą. Uwrażliwienie przedstawicieli zagranicznych mediów, tak tradycyjnych, jak i elektronicznych, jest bez wątpienia konieczne. Środkiem do tego powinny być także takie inicjatywy, jak Muzeum Drugiej Wojny Światowej. Skala niewiedzy dziennikarzy, autorów różnych tekstów w sieci jest ogromna, ale też lekki stosunek do kwestii merytorycznej korekty. Moim zdaniem jest to najczęstsza przyczyna pojawienia się takich błędów. Doszukiwanie się skutków zakulisowych działań i efektów czyjejś konkretnej polityki historycznej, nie znajduje oparcia w dowodach.
Mam jednak nadal duże wątpliwości, czy rzeczy te powinny być ścigane z urzędu i zagrożone poważnymi karami sądowymi, jak chcą przedstawiciele niektórych organizacji w Polsce. Każdy obywatel ma prawo dochodzić swych racji w sądzie. Jednak państwo, tak mi się wydaje, winno kłaść większy nacisk na edukację. Tworzyć ciekawe i atrakcyjne programy, które uwrażliwiałyby społeczność światową na ten problem.
Zob. także:
Krzysztof Ruchniewicz, Apel z Blois, „blogihistoria“, 19.01.2014.
Krzysztof Ruchniewicz, Wreszcie niemiecki głos, „blogihistoria“, 20.01.2014.
Ciekawa problematyka; będę czekał na dalszy ciąg tekstu, w marcu, gdy dostępne będą pełne dane dot. statystyk incydentów za rok 2016. Uwagi miałbym do zakończenia: krytykując pomysły penalizacji incydentów zw. z „fałszywymi kodami pamięci” autor sprowadza do usiłowań „niektórych organizacji w Polsce”.
Tymczasem problem jest szerszy. Zainteresowanym proponuje zajrzeć na mapkę, ilustrującą w ilu państwach ścigane z urzędu jest tzw. kłamstwo oświęcimskie (negacjonizm, kwestionowanie Holocaustu): https://en.wikipedia.org/wiki/Laws_against_Holocaust_denial
Jak widać, jest ich całkiem sporo, w tym prawie wszystkie duże państwa należące do UE. Podzielam opinię, wyrażaną w Polsce m.in. przez prof. Leona Kieresa, że mówienie o „polskich obozach zagłady” jest formą negacjonizmu. Abstrakcyjnie rzecz biorąc, można wprawdzie dowodzić, że negowanie zbrodni to nie to samo co obciążenie nią kogoś innego, niż sprawca – zgódźmy się przecież, że różnice nie są tu fundamentalne.
Jeśli zatem zgadzamy się co do zasady, ze negacjonizm powinien być zwalczany, to nie powinniśmy protestować przeciw penalizacji określeń typu „polskie obozy zagłady”. Nie jest to kwestia patriotycznego zacietrzewienia, ale prawniczej konsekwencji.