Ostatnia 75. rocznica zakończenia II wojny światowej, którą obchodziliśmy w ubiegłym roku, zwróciła raz jeszcze uwagę na to wydarzenie a także jego wielowymiarowe i długotrwałe skutki. Przypomniano wielkie konferencje w Jałcie i Poczdamie oraz podstawy nowego powojennego ładu. Mniejszą uwagę poświęcono tym razem losom ludności cywilnej, jednostkowym tragediom, dotykającym miliony niezależnie od ich narodowości. Może to nieco dziwić, ponieważ dotąd taka optyka oddolnego doświadczenia i przeżycia była bardzo podkreślana. Dostępnych jest wiele świadectw, które stanowią nawet po wielu dekadach poruszający materiał. Czy to oznacza, że temat został już wyczerpany, a nasza uwaga głownie koncentruje się teraz na sprawach bieżących? Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie w jednoznaczny sposób.
Los cywilów?
W niedawnej przeszłości dużo miejsca poświęcono odradzaniu się społeczeństw po wojennej hekatombie. Zwracano uwagę na losy zwycięzców i zwyciężonych. W Polsce nie było inaczej. Cywilom poświęcono uwagę na wystawię głównej Muzeum II wojny światowej (mam na myśli jej oryginalną wersję). Ich los był tematem filmów fabularnych.
Książka warszawskiego historyka, Marcina Zaremby „Wielka trwoga” o powojennych losach społeczeństwa polskiego stała się bardzo szybko bestsellerem. Podejmowano także tzw. tematy trudne, m.in. problem gwałtów na niemieckich kobietach dokonywanych przez żołnierzy Armii Czerwonej.
Dużym echem odbił się film Wojciecha Smarzowskiego „Róża”, w którym reżyser pokazał tragedię ludności mazurskiej bezpośrednio po II wojnie światowej.
Przemoc seksualna podczas wojny, temat trudny nie tylko z naukowego punktu widzenia, ale i emocjonalnego, pozostaje nadal dezyderatem badawczym.
Konfrontacja z trudnym tematem
Ciekawej próby zmierzenia się z tym tematem dokonał Jens Orback, szwedzki socjaldemokrata i sekretarz generalny Fundacji im. Olafa Palmego. Punktem wyjścia są wspomnienia jego matki Niemki, Katji z domu Fleissbach. W rozmowach z synem opowiadała często o II wojnie. Jednak zwykle przerywała dochodząc do marca 1945 r.
Swą książkę Orback rozpoczyna od przywołania poranka, w którym poczuł tuż po przebudzeniu, że jego matka coś przemilcza. Tak jakby żyła w dwóch równoległych światach – w teraźniejszości, w której pracuje, ma rodzinę i – w przeszłości, którą skrywa przed innymi.
Opowiadała mu o stronach rodzinnych, leżących na dzisiejszym polskim Pomorzu. O pięknej porcelanie babki, którą każdy mógł oglądać, ale nie wolno było jej dotykać.
Powrót obrazów z przeszłości
Matka Orbacka wyemigrowała z Niemiec do Szwecji w 1949 roku. Znalazła pracę jako pomoc domowa w pewnej szwedzkiej rodzinie. Przez wiele lat nikt nie interesował się jej przeszłością.
Wiele rzeczy zostało więc ukrytych, ale nie zapomnianych. Przełomem osobistym dla matki autora książki okazały się relacje w telewizji z wojny na Bałkanach na początku lat 90. XX wieku. Szczególnie relacje o gwałtach na kobietach przywołały nagle jej wypierane wspomnienia.
Synowi udało się po wielu próbach namówić matkę do podzielenia się przeżyciami. W marcu 1945 roku żołnierze radzieccy sforsowali drzwi domu jej dziadków. Młoda dziewczyna, którą wtedy była matka Orbacka, została wielokrotnie zgwałcona przez czerwonoarmistów.
Mozaikowa konstrukcja
Książka jest napisana w formie mozaikowej. Czas teraźniejszy przeplata się z przeszłym. Głównym narratorem jest syn, który łączy różne fragmenty tekstu. Opowieści matki i innych członków rodziny splatają się w poruszającą opowieść o tragedii niemieckiej cywilnej ludności w końcowych tygodniach wojny i pierwszych lat powojennych.
Autor książki nie oskarża, nie rozlicza, nie usprawiedliwia. Pokazuje jedynie, że mimo upływu lat wiele jest jeszcze osób, które cierpią z powodu tamtych wydarzeń, często nie potrafią same sobie z tym poradzić.
Publikacja spotkała się z dużym zainteresowaniem czytelników w Szwecji. Przetłumaczono ją także na niemiecki (2015). W tych dniach do księgarń wchodzi polskie wydanie tej książki. Bez wątpienia uzupełnia naszą wiedzę o tym tragicznym etapie dziejów, przybliża pracę nad pamięcią tego okresu, ważną także dla nas.