Archeologia pamięci

A

Wielokrotnie zastanawiamy się nad potrzebą kultywowania pamięci i nad praktykami upamiętnienia. Impulsem do tego może być najbliższe otoczenie. Wieś, w której mieszkam, Miłoszyce, stanowi dobre miejsce do eksploracji komemoratywnych. W pierwszej kolejności widzimy zwykle przyrodę. Dopiero po bliższym przyjrzeniu się zza drzew i krzewów wyłaniają się niemi świadkowie przeszłości. Często są to ruiny dawnych budynków, schrony przeciwlotnicze. Jeszcze gdzie indziej porzucone bunkry czy wybetonowane podjazdy w środku pola. Miejsca te stanowią swoiste stanowiska archeologiczne, które należy odczytać na nowo, przywołać do pamięci.

Nasza historia

W ostatnim czasie coraz częściej jestem konfrontowany z pytaniem o „naszą historię”. W podtekście jest zawarta myśl, że tzw. niemiecka historia Śląska nie jest „naszą” częścią, mówienie / pisanie o dziejach krainy przed 1945 jest właściwie zawłaszczaniem „nie-naszej” historii. Czy jednak historię faktycznie można tak dzielić, „nasza” – „wasza” (może „ich”?).

Wydaje się, że nie jest to jedynie pytanie akademickie, bo odpowiedzi interesują żywo nie tylko naukowców. Jeśli „nasza”, to jaka? Polska? „Wasza”, „ich”, niemiecka? Oczekiwanie na jednoznaczną odpowiedź na podobieństwo wyroku jakiegoś historycznego trybunału jest błędem, nie może zostać zaspokojone.

Będzie to zawsze historia złożona z fragmentów, będzie obejmować jedynie część całości, a każda generacja ma prawo na nowo układać jej składniki.

Niemi świadkowie

Po dawnych państwach, budowniczych i właścicielach często nie pozostaje nic, przynajmniej na powierzchni lub pierwszy rzut oka. Czy można skutecznie „wygumkować” przeszłość? Nawet jeśli można to zrobić na kartach książek o historii, z przestrzenią konkretnych miejscowości, z krajobrazami już się tak nie da. Nawet gdy usuniemy niechciane pomniki i inne obiekty, świadkami niegdysiejszego istnienia ich pozostaje przyroda, choćby zasadzone wg planu drzewa czy krzewy.

Wydaje się, że, na nasze szczęście, „gumkowanie” wydaje się słabsze niż „integrowanie”. Historia regionalna / lokalna czerpie swą siłę właśnie z różnorodności. Przez stulecia nagromadziły się różne jej warstwy. Czy odkrywanie ich, swoista archeologia lokalnej pamięci/niepamięci, nie jest frapująca i warta wsparcia?

Jest jeden warunek, należy niemych świadków z przeszłości (na nowo) odczytać, rozpocząć z nimi dialog.

Nieostra fotografia

Może to jest też tak, jak z fotografią, którą użyłem do zilustrowania tego wpisu. Zdjęcie zrobiłem aparatem z 1930 roku, użyłem dwóch obiektywów, pierwszy 50mm z 1931 roku, drugi 73mm z 1938 roku. Z rozmysłem rozmyłem tło, by uwypuklić plan pierwszy. Wyszło zdjęcie nieostre, ale taki też był cel. Mimo braku ostrości, do której jesteśmy już przyzwyczajeni przez fotografię cyfrową, zdjęcie, moim zdaniem, broni się.

Historia lokalna/ regionalna też pozostaje nieostra, nie wiem, czy musimy ją poznać ze wszystkimi szczegółami, ważne co chcemy odczytać, wyostrzyć. Wydaje mi się, że pogodzenie się z niedoskonałością, także w naszych narracjach o historii, jest czymś bardzo ważnym.

Pozostawia przecież duży margines do dalszych poszukiwań, zadawania pytań na nowo.

Więcej zdjęć zamieściłem na blogu z fotografią.

O autorze

Krzysztof Ruchniewicz

professor of modern history, blogger - @blogihistoria and podcaster - @2hist1mikr. Personal opinion

Wstaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Krzysztof Ruchniewicz

professor of modern history, blogger - @blogihistoria and podcaster - @2hist1mikr. Personal opinion

Newsletter „blogihistoria”

Zamawiając bezpłatny newsletter, akceptuje Pan/Pani zasady opisane w Polityce prywatności. Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest możliwe w każdej chwili.

Najnowsze publikacje

Więcej o mnie

Kontakt

Translate »