Pytanie to zadajemy sobie co roku. Choć minęły dziesiątki lat od wybuchu II wojny światowej, niedługo będziemy mówić o stuleciu tego wydarzenia, jest ono nadal zasadne. W ostatnich dniach poproszono mnie o różne wypowiedzi na ten temat. Pretekstem były bezsprzecznie zbliżająca się rocznica, ale też dyskusja nad tzw. Polendenkmal, pomnikiem w centrum Berlina upamiętniającym niemieckie zbrodnie na obywatelach Polski w czasie II wojny światowej. Trudności z realizacją tego projektu w ostatnich latach postawiły przed opinią publiczną pytania o stan wiedzy i pamięci o Wrześniu 1939 roku i II wojnie światowej w Niemczech. Mimo wielu krytycznych uwag pod adresem naszych zachodnich sąsiadów, które w Polsce chętnie się formułuje, wydaje się, że zainteresowane osoby nie mają większych problemów, by sięgnąć po ważne publikacje czy wartościowe dokumentacje filmowe. Doszedł do nich ostatnio ciekawy projekt, na który warto zwrócić uwagę.
Rocznicowe obchody
Niektóre media w Polsce i komentatorzy przyzwyczaili nas do narzekania na niemieckiego sąsiada w kontekście wiedzy historycznej i polityki pamięci wobec Polski. Często przewijającym się motywem jest brak informacji, jak i odpowiedniej wrażliwości. Czy jest to opinia sprawiedliwa, oparta na znajomości niemieckich realiów pod tym względem?
Można mieć wrażenie, że część piszących na te tematy w Polsce interesuje się tylko niemieckimi potknięciami, błędami i lukami. By lepiej wyważyć swój pogląd, a czytelnikom pokazać szersze spektrum zagadnienia, należałoby lepiej poznać nowe Niemcy, wgryźć się w problemy naszego zachodniego sąsiada ponad standardowy powierzchowny research (wielokrotnie ograniczony, niestety, do internetu).
Często po zapoznaniu się z takimi szybkimi tekstami – szybkimi, jeśli chodzi o zbieranie do nich materiałów, i szybkimi pod względem formułowania opinii przez ich autorów, przypomina mi się ocena spraw niemieckich w drugiej połowie lat 50. XX wieku, którą zamieszczono w tygodniku „Po Prostu”. Dziennikarze, Jerzy Ambroziewicz i Edmund Gonczarski w artykule „Polska-NRF” tak podsumowali „pisaninę” swych kolegów po fachu w sprawach niemieckich:
Jeśliby spróbować wytworzyć sobie obraz Niemiec Zachodnich, na podstawie tego co pisano niedawno o tym państwie, wyglądałby on następująco. W podziemiach przy tradycyjnym piwie siedzą odwetowcy ze sfastyką na ramieniach (tak w oryginale – K. R). Obok ruiny. Za ruinami potężne zbrojownie Kruppa. Za rogatkami miast wędrujące oddziały Wehrmachtu.
Co w zamian
Oczywiście, czasy się zmieniły, także relacje polsko-niemieckie przeżyły głęboki przełom. Przez niektórych dziś, niestety, niedoceniany. Czyż ech tych uporczywych klisz nie znajdujemy i dzisiaj w bieżącej publicystyce? Mnie to nie zaskakuje. Co jednak proponujemy w zamian, by zmienić stan niewiedzy Niemców (skoro go diagnozujemy i się z jego powodu oburzamy)? Kolejne filmiki animowane? Rekonstrukcje historyczne?
Brak pogłębionej refleksji historycznej, której obiecujące początki mogliśmy obserwować jeszcze na początku lat 90. XX wieku, za chwilę będzie się na nas mścić. Staniemy się skansenem w Europie, który nie potrafi krytycznie spojrzeć na swoją historię i dokonania, które – co warto podkreślić – są bezsprzeczne, ale wymagają pokazania w szerszym kontekście.
Patrząc na obecne dyskursy w Europie, w których mimo wszystko krytyczny ogląd jest standardem, można mieć wrażenie cofania się polskiej debaty publicznej.
”Przeciętni mężczyźni”?
Z ciekawą propozycją pokazania Września 1939 roku wystąpili filmowcy, Alexander Hogh i Jean-Christoph Caron. W kooperacji z dwoma dużymi stacjami, Phoenix i Arte stworzyli oni dokument pt. „Polen 39. Wie deutsche Soldaten zu Mördern wurden / Polska 39. Jak niemieccy żołnierze stali się mordercami”. Trzeba przyznać, że przygotowali go z dużym rozmachem.
W sposób atrakcyjny dla widza połączono fragmenty filmów z przeszłości, ilustracje Grafic-Novel (ich autorem jest niemiecko-irański twórca animacji Ali Soozandeh), wizerunki współczesne miejsc ważnych dla początku wojny, jak i wypowiedzi świadków oraz naukowców z Polski i Niemiec.
Udział psychologa społecznego w filmie był świetnym pomysłem. Autorzy podeszli bowiem do tematu bardzo szeroko. Interesowały ich wydarzenia, ale także znalezienie odpowiedzi na pytanie, jak „przeciętni mężczyźni” mogli w krótkim czasie stać się zbrodniarzami wojennymi.
W filmie przedstawiono trzy biografie takich „przeciętnych mężczyzn”, po których pozostały listy czy pamiętniki tworzone w czasie walk w Polsce. Byli to: sierżant Walter K., 27 lat, z Górnej Frankonii; sierżant Wilhelm Hosenfeld, 44 lata, z okolic Fuldy, i esesman Erich Ehlers, 27 lat, z Kilonii. Te trzy biografie posłużyły na szczegółowe wykazanie, jak postrzegano wojnę, „wroga”, jak interpretowano zbrodnie, do których dochodziło już jesienią 1939 r. Postawiono także pytanie, czy i jak w czasie działań wojennych i towarzyszących im zbrodni następowała zmiana stosunku do III Rzeszy, widzianej po raz pierwszy w wojennej akcji.
Autorzy pytali też o możliwości i granice występowania przeciwko zbrodniom dokonywanym przez żołnierzy Wehrmachtu i Einsatztruppen SS. Uwzględniono nieliczne gesty współczucia czy pomocy zaatakowanym, które były dowodem, że możliwe było inne zachowanie. Zainteresował mnie w filmie wątek przemocy seksualnej niemieckich żołnierzy wobec Polek, temat, który chyba nie jest podejmowany w związku z działaniami wojennymi Września 1939 roku.
Podzielona pamięć
Dokumentacja Alexandra Hogha i Jean-Christopha Carona bezdyskusyjnie warta jest obejrzenia także w Polsce. Pokazuje, że o tragicznej historii można opowiadać z dużą empatią. Zwrócenie uwagi na losy konkretnych „przeciętnych mężczyzn” dodatkowo podkreśliły złożoność wojny i dylematów, przed jakimi stali zwykli żołnierze. Widz po obejrzeniu filmu jest przekonany, że była to wojna nowego typu, główny atak był skierowany na polskie państwo, ale też na masy jego obywateli.
Zbrodnie na ludności cywilnej, czy zniszczenie Warszawy i wielu dziesiątków innych miast i miejscowości pokazały dobitnie grozę i tragizm wojny, o czym – co podkreślają autorzy filmu – po II wojnie światowej w Niemczech, RFN i NRD probowano o tym pierwszym etapie zmagań i przewin nazizmu zapomnieć, całkowicie zignorować.
Film pozostawia jednak pewien niedosyt. Zastanawiam się, czy zrobiono to świadomie, czy jest to problem ogólniejszy. Autorzy całkowicie pominęli rolę drugiego agresora, ZSRR. Nie wspomniano o pakcie Ribbentrop-Mołotow i jego konsekwencjach, bez czego nie można pokazać prawidłowo drogi do wojny i jej przebiegu jesienią 1939 r. Pokazywane w firmie mapy dotyczą jedynie działań niemieckich.
Brak zmierzenia się z tym problem uważam za minus, powinien być – tak sądzę – w przyszłości częściej obecny w dyskusjach w Niemczech, ale także w debatach polsko-niemieckich.