Informacja o sporządzeniu przez IPN w Krakowie wykazu zbrodniarzy z obozów Auschwitz-Birkenau zainteresowała mnie. Podano liczbę ponad 9,5 tys. funkcjonariuszy SS. Niestety, na upublicznienie tej listy będziemy musieli jeszcze poczekać. „Wcześniej trzeba dokonać wielu weryfikacji” – tłumaczył dyrektor IPN w Krakowie, Marek Lasota, „wszystko trzeba dokładnie sprawdzić. Lista musi być kompletna, a żadne nazwisko na niej nie może budzić wątpliwości“ – dodawał. W tej wypowiedzi, jak i innych doniesieniach medialnych zabrakło mi informacji, że taka lista nie jest właściwie aż tak bardzo pionierskim projektem. Przed kilku bowiem laty podobny wykaz ukazał się w RFN. Jego autorem był ceniony niemiecki dziennikarz, Ernst Klee. Jego biografia ilustruje niełatwą drogę tych osób, które za swoje zadanie życiowe uznały rozprawienie się z nazistowską przeszłością narodu. Jeśli nie można jej było – jak chcieli niektórzy – przezwyciężyć (bewältigen), to konieczne stawało się systematyczne pisanie o zbrodniach i ich wykonawcach. Z pola widzenia nie tracono przy tym ofiar, przywracano im podmiotowość, odszukując nazwiska i twarze. W sposób symboliczny przekreślano w ten sposób numeryczną anonimowość narzuconą przez nazistów.
Pierwsze dziesięciolecia życia Ernsta Kleego nie wskazywały, że kiedyś stanie się autorem pionierskich prac poświęconych m. in. eutanazji i medycynie w III Rzeszy. Urodził się we Frankfurcie nad Menem w 1942 r. Skończył szkołę zawodową o specjalności hydraulik. Szybko jednak postanowił uzupełnić wykształcenie. Zdał maturę, potem rozpoczął studia teologiczne i z zakresu pedagogiki społecznej. Podjął współpracę z różnymi gazetami. Pod koniec lat 60. XX wieku zaintersował się losem pokrzywdzonych i wykluczonych w masowym społeczeństwie konsumpcyjnym: robotnikami sezonowymi, bezdomnymi, pacjentami zakładów psychiatrycznych czy niepełnosprawnymi. Spod pióra Kleego wyszły reportaże im poświęcone, które zamieszczał w jednym z najważniejszych tygodników RFN – „Die Zeit“. Nie był jednak typem autora specjalisty piszącego zza biurka. Aktywnie uczestniczył w różnych akcjach społecznych na rzecz grup marginalizowanych. W 1974 r. ukazał się raport poświęcony niepełnosprawnym, dwa lata później jego kontynuacja. Wydrukowano ponad 150 tys. egzemplarzy. Pod jego wpływem powstał ruch zrzeszający tę grupę. We Frankfurcie niepełnosprawni na wózkach doprowadzili jednego dnia do zablokowania ruchu drogowego w centrum miasta. W ten sposób chcieli zwrócić uwagę na utrudnienia, jakich doświadczali, domagali się zmian. Na czele tego ruchu stał właśnie Klee. Na początku lat 80. wydał jako podsumowanie tego tematu leksykon poświęcony niepełnosprawnym (Behindert: über die Enteignung von Körper und Bewußtsein: Ein kritische Handbuch). Polemizował z panującym wtedy przekonaniem, że niepełnosprawni są ludźmi z deficytami, po raz pierwszy opisywał ich pozytywnie. Podkreślał wspólnotę emocji z ludźmi zdrowymi, podobne marzenia i dążenia, chęć aktywnego uczestniczenia w życiu społeczeństwa.
Współczesne stereotypy dotyczące niepełnosprawnych zachęciły Kleego, by na ich położenie spojrzeć w perspektywie historycznej. Efektem była pionierska praca na temat eutanazji w III Rzeszy. Książka ukazała się drukiem w prestiżowej serii, tzw. czarnej lub Waltera H. Pehlego (od nazwiska długoletniego redaktora) w wydawnictwie Fischer Verlag. Wydawano w niej prace na temat różnych aspektów dziejów III Rzeszy (dotąd ukazało się ponad 250 tomów). To właśnie w tej serii przed laty ukazała się głośna monografia młodego wtedy niemieckiego historyka, Jochena Böhlera, na temat zbrodni Wehrmachtu w Polsce. Także w tej serii ukazała sią monografia prof. Włodzimierza Borodzieja o Powstaniu Warszawskim, jedna z pierwszy publikacji na ten temat w Niemczech.
Tematem eutanazji i zbrodni medycznych nie zajmował się wtedy w RFN prawie żaden niemiecki historyk. Wielu zbrodniarzy żyło, niektórzy z nich nawet wykładali na niemieckich uczelniach. Jak trudno było się przebić z tym tematem, niech świadczy fakt, że protokoły z tzw. procesu lekarzy w Norymberdze ukazały się po niemiecku dopiero w 2000 r. Wprawdzie ukazał się zapis protokołów z tego procesu bezpośrednio po jego zakończeniu, jednak z powodu sprzeciwu niemieckiej izby lekarskiej nakład książki musiano wycofać i zmielić. Zachowały się tylko nieliczne egzemplarze tej książki. Przez lata autorzy opracowania, Alexander Mitscherlich i Fred Mielke, mieli duże problemy w swoim środowisku. Po polsku książka ta ukazała się na początku lat 60. pod tytułem: „Nieludzka medycyna”
Klee poruszał się więc w pewnym sensie po polu minowym i musiał liczyć się z frontalną krytyką lub co najmniej ukrytym oporem. Jednak z pomocą przyszli mu odważni archiwariusze i prokuratorzy. Dzięki nim mógł stale poszerzać swoją bazę źrodłową. W drugiej połowie lat 90. opublikował drugie ważne dzieło pt. Auschwitz, die NS-Medizin und ihre Opfer (wydanie polskie ukazało się w 2001 r. pod tytułem „Auschwitz. Medycyna III Rzeszy i jej ofiary“). W następnych latach Klee skoncentrował się na publikowaniu leksykonów. W 2003 r. ukazał się Personenlexikon zum Dritten Reich. Wer war was vor und nach 1945. Zebrał w nim ponad 4300 biogramów osób reprezentujących różne zawody i instytucje w III Rzeszy. Interesował go też ich los po 1945 r. Swój cel przedstawił we wstępie do publikacji: „Zwykłe leksykony pomijają funkcje nazistowskie. Albo kończą życiorysy w 1933 r., by kontynuować je po 1945. W świecie tych leksykonów nie ma nazistów, nie wymienia się ich także w nauce. Tysiące biografii zafałszowano w ten sposób“. Publikacja leksykonu była małą sensacją, wielokrotnie go wznawiano. Kilka lat później Klee opublikował drugi leksykon, który poświęcił ludziom kultury.
W XXI w. Klee za swoje publikacje i zaangażowanie społeczne był wielokrotnie odznaczany. W 2007 r. otrzymał m.in. prestiżowy medal im. Wilhelma Leuschnera. W 2005 r. Westfälische Schule für Körperbehinderte w Mettingen zmieniono na Ernst-Klee-Schule.
Podsumowaniem jego wieloletnich poszukiwań archiwalnych i studiów jest trzeci leksykon, który poświęcił w znacznej częśći zbrodniarzom z obozu Auschwitz. Jego powstanie nie byłoby możliwe bez pomocy wielu osób i instytucji, m.in. długoletniego dyrektora Muzeum w Auschwitz, byłego więźnia, Kazimierza Smolenia. W Leksykonie Klee zamieścił biogramy 4043 osób, w tym 3621 osób, które zaliczył do zbrodniarzy lub blisko z nimi związanych wspólpracowników. Nie była to praca łatwa, dotarcie do wielu źródeł było znacznie utrudnione. Autor odczuwał również duże obciążenie psychiczne. „Kto próbuje opisać Auschwitz – pisał we wstępie do Leksykonu – porusza się na granicy wytrzymałości (Belastbarkeit). Tylko że, to co prawie nie jesteśmy w stanie znieść, jedynie opisując, ludzie doświadczali na własnej skórze. Co szczególnie boli: Wielu zginęło, nie żyjąc nigdy pełnią życia. Niemal żaden z tych, którzy przeżyli, nie doświadczył choć w przybliżeniu dobrego życia jako wyrównania swych krzywd“. Leksykon Kleego jest w głównej mierze poświęcony zbrodniarzom. Poznajemy ich szczegółówe biografie, gdzie to było możliwe autor cytował oryginały dokumentów. W przypadkach wątpliwych lub gdy informacji biograficznych było niewiele, w załączniku zamieścił wykaz ograniczony do nazwisk, stopnia służbowego i daty urodzin. Pisząc o zbrodniarzach, nie tracił z oczu ich ofiar, którym także poświęcił sporo miejsca.
Leksykon poświęcony katom z Auschwitz był ostatnim dziełem zaangażowanego dziennikarza i historyka. Zmarł krótko przed jego publikacją w 2013 r. Długoletni redaktor jego książek, Walter H. Pehle napisał: „Ernst Klee był wielkim dziennikarzem – stał się znaczącym historykiem, badaczem dziejów III Rzeszy, który wytyczał nowe ścieżki. Z jego nazwiskiem związane jest przede wszystkim wyjaśnienie ‚zbrodni eutanazji‘“. Praktycznie w pojedynkę, z wielkim zaangażowaniem i samozaparciem odsłonił istotną część zbrodniczych praktyk nazizmu. Warto w dzisiejszych dyskusjach pamiętać o wkładzie takich osób jak Klee, bo to one – wbrew niejednokrotnie ogromnemu oporowi swych środowisk – uparcie dążyły do prawdy i przywracali pamięć o ofiarach.