Wrocławski epizod w biografii Róży Luksemburg

W

Róża Luksemburg ponad rok spędziła we wrocławskim więzieniu przy ul. Kleczkowskiej. To fakt mało znany nie tylko we Wrocławiu. Przywieziono ją tu 22 lipca 1917 roku z więzienia we Wronkach koło Poznania. Na wolność wyszła 9 listopada 1918 roku po wybuchu rewolucji w Niemczech. W czasie pobytu we wrocławskim więzieniu napisała m.in. artykuł o rewolucji rosyjskiej, który do dzisiaj wywołuje duże zainteresowanie.

19-01-23_pl_ruchniewicz_wroclaw_16
19-01-23_pl_ruchniewicz_wroclaw_15
19-01-23_pl_ruchniewicz_wroclaw_12
19-01-23_pl_ruchniewicz_wroclaw_14
19-01-23_pl_ruchniewicz_wroclaw_13
previous arrow
next arrow

Więzienie we Wrocławiu

Więzienie we Wrocławiu było trzecim w kolejności, do którego trafiła Róża Luksemburg, wybitna działaczka i teoretyczka ruchu robotniczego. Aresztowano ją ”prewencyjnie” w Berlinie 10 lipca 1916 roku. W berlińskich więzieniach spędziła tylko kilka tygodni, potem przewieziono ją do więzienia we Wronkach koło Poznania. Nigdy nie skazano ją sądownie. Bezpośrednim powodem aresztowania był udział w antywojennej demonstracji, którą zorganizowano w centrum stolicy Niemiec, na Potsdamer Platz 1 maja 1916 roku. Z pobytu w więzieniach w Berlinie, Wronkach i Wrocławiu zachowała się korespondencja Luksemburg, jedno z ciekawszych świadectw epistolograficznych tego typu w literaturze światowej1.

Z więzienia we Wronkach Różę Luksemburg przeniesiono do więzienia we Wrocławiu 22 lipca 1917 roku.

Warunki pobytu

Więzienie we Wrocławiu przy ul. Kleczkowskiej należało w Prusach do nowszych obiektów tego typu. Zbudowano je pod koniec XIX wieku. Od początku istniały w nim osobne budynki dla kobiet i mężczyzn. Dzisiaj nie można już stwierdzić, gdzie w budynku kobiecym mieściły się cele Róży Luksemburg (przyznano jej dwa pomieszczenia). Prawdopodobnie umieszczono ją na pierwszym piętrze z widokiem na męskie więzienie. Tak można wnosić ze wzmianek w jednym z listów.

Pierwsze dni pobytu R. Luksemburg nie należały do łatwych, na warunki żaliła się swej sekretarce i bliskiej zaufanej, Mathilde Jacob.

Miała łzy w oczach, gdy ją do mnie przyprowadzono – wspominała Jacob. O Matyldo, powiedziała, zmiana jest taka straszna. Posiadam gołą celę. Nie wolno mi spacerować po dziedzińcu. Na miejscu nie ma restauracji, która mogłaby zająć się moim wyżywieniem. Zginę tutaj.

Być może były to pierwsze wrażenia. Jacob bowiem inaczej postrzegała warunki pobytu Luksemburg w więzieniu:

Róża Luksemburg nie była całkowicie odizolowana, w tym samym budynku umieszczono ją wraz z innymi więźniami. Tętno życia znów wróciło do niej.

Z biegiem czasu położenie Luksemburg zaczęło się stabilizować. Wkrótce prowadziła tzw. normalne życie osadzonego:

Prowadzę tu życie regularnego więźnia karnego, tzn. jestem dzień i noc zamknięta i widzę tylko naprzeciw męskie więzienie. Mogę co prawda tak długo, jak tylko zechcę spacerować po podwórzu na dole; jest to jednak zwykłe wybrukowane podwórze gospodarcze wśród budynków więziennych, na którym więźniowie podczas pracy biegają tam i z powrotem, tak, że ograniczam pobyt tam do zalecanego przez lekarza minimum ze względów zdrowotnych i także podczas takiego „spaceru” możliwie jak najmniej rozglądam się dokoła.

Mathilde Jacob zajęła się Luksemburg. Z Wronek przewiozła do Wrocławia jej rzeczy osobiste. Zakupiła szafę na ubrania oraz naczynia do mycia. Znalazła we Wrocławiu rodzinę socjaldemokratów, Schischów, która zgodziła się zaopatrywać Luksemburg w żywność. W czwartym roku wojny nie było to łatwe zadanie, jednak wrocławianie robili, co tylko było możliwe.

Warsztat pracy

Władze w Berlinie były zainteresowane warunkami pobytu Luksemburg w więzieniu. Zlecono kontrolę, która wykazała, że warunki przetrzymywania więźniarki są niewystarczające. Zlecono dyrektorowi więzienia połączenie dwóch cel, a Luksemburg mogła częściej wychodzić na spacer.

Dziś z Wronek przybyły moje skrzynie z książkami – pisała R. Luksemburgu w liście do Soni Liebknecht 2 sierpnia 1917 roku – i niebawem moje dwie cele z książkami, obrazkami i skromnymi ozdobami, z którymi wszędzie wędruję, nabiorą wyglądu tak miłego i zadomowionego jak we Wronkach, a ja z podwójną ochotą zabiorę się do pracy.

I dodawała:

Naprzeciwko mnie wznosi się zwykły, posępny budynek z czerwonych cegieł – więzienie dla mężczyzn. Ale poprzez mur widzę zielone wierzchołki drzew z jakiegoś pobliskiego skweru, wielką, czarną topolę, która przy silnym wietrze szumi głośno, oraz rząd znacznie jaśniejszych jesionów, obwieszonych żółtymi strączkami. Okna wychodzą na północny zachód, widzę więc czasami piękne wieczorne chmurki – a wiecie przecież, że jedna taka różowa chmurka potrafi wprawić mnie w zachwyt i za wszystko wynagrodzić.

Śmierć przyjaciela

W więzieniu we Wrocławiu R. Luksemburg dowiedziała się o śmierci swego przyjaciela, lekarza, Hansa Diefenbacha. Była to jej ostatnia miłość. Po wojnie chciała z nim zamieszkać i stworzyć normalny dom. Zginął na froncie zachodnim w wyniku wybuchu granatu 24 października 1917 r. O jego śmierci dowiedziała się już 10 listopada. Przygnieciona smutkiem, zerwała początkowo wszelką korespondencję, także z najbliższymi osobami. W następnych miesiącach często wracała do wspomnień o Diefenbachu.

Powoli na dziedzińcu i w budynkach gospodarczych gasną światła jeden po drugim. Wchodzę do gmachu więziennego. Bramę zamykają dwukrotnym obrotem klucza, drzwi się zaryglowuje. Dzień skończony. Dobrze mi mimo bólu spowodowanego śmiercią Hansa. Żyję obecnie w świecie snów, w którym Hans nie zmarł wcale. Dla mnie on żyje wciąż i ile razy o nim myślę, uśmiecham się doń jak do żywego.

W innym liście pisała:

Mieliśmy tysiące planów na powojenne czasy, chcieliśmy „używać życia”, podróżować, czytać dobre książki, podziwiać wiosnę, jak jeszcze nigdy.

Izolacja Luksemburg nie była całkowita. W więzieniu spotykała się także z osobami, które reprezentowały podobne do niej poglądy. Odrzuciła natomiast możliwość rozmowy z wrocławskim liderem SPD, Paulem Löbe. Zrezygnowała także z jego oferty pomocy.

Intensywne studia

Czas we Wrocławiu działaczka poświęciła na tłumaczenia, studiowanie, pisanie. Skończyła przekład pracy Władymyra Korolenki2. Dużo czytała. Do jej lektur należały wspomnienia Bernsteina, „Pamiętniki idealistki” Malvidy Meysenburg. Sięgała też po klasykę. Lektura „Przygód Simplicissimusa” Hansa Grimmelshausena przypominało jej o „ówczesnym zdziczeniu społecznym w Niemczech”. Z uwagą studiowała rozprawy o rewolucji francuskiej.

Czytam teraz Migneta i Cunowa o rewolucji francuskiej. Co za niewyczerpany dramat, który czymś zawsze porywa i oczarowuje! Stwierdzam jednak, że angielska była jeszcze potężniejsza i bardziej fantazyjna, błyskotliwa, aczkolwiek rozgrywała się w tak ponurych formach purytanizmu. Guizota przeczytałam już 3 razy, będę jednak jeszcze do niego wracała.

Nie zaniedbywała studiów z zakresu nauk przyrodniczych. Czytała „Kosmos” Aleksadra Humboldta, prenumerowała czasopismo „Naturwissenschaften”.

O rewolucji rosyjskiej

Artykuł R. Luksemburg „O rewolucji rosyjskiej” jest ważnym tekstem dla zrozumienia jej poglądów na demokrację. Jednocześnie tekst ten zawiera sformułowania, które jej krytycy będą wkrótce nazywać „luksemburgizmem”. Zwolenników podobnych poglądów będzie się zaciekle zwalczać lub choćby obrzucać oszczerstwami.

Między kwietniem 1917 r. a jesienią 1918 r. Luksemburg napisała dziewięć tekstów, które zajmowały się aktualnymi problemami sytuacji w Rosji. Ostatnim i najważniejszym był artykuł o „Rewolucji rosyjskiej”. Maszynopis pozostał niedokończony. Po wyjściu z więzienia, Luksemburg nie miała czasu na jego uzupełnienie (redagowanie „Rote Fahne” wypełniło jej cały czas). Maszynopis ukazał się po jej śmierci w 1922 roku i wywołał duże kontrowersje.

We wstępie do tego wydania, Paul Levi, wyjaśnił okoliczności powstania maszynopisu. Zwrócił uwagę, że został on odrzucony przez redakcję „Spartakus-Briefe”. Luksemburg nie chciała ustąpić w swoich ocenach. Wówczas udał się do Wrocławia do więzienia i przekonał ją, by odstąpiła od druku tego tekstu.

Luksemburg zarzucano (i czyni jej się ten zarzut do dzisiaj), że jej krytyczny stosunek do polityki bolszewików wynikał z niewiedzy.

Jako materiał do broszury wykorzystywała nie tylko gazety niemieckie – pisał we wstępie Paul Levi –, ale wszystkie dotychczas wydawane rosyjskie gazety i broszury, które trafiły do Niemiec za pośrednictwem ówczesnej ambasady rosyjskiej i które były przemycane do więzienia przez jej zaufanych przyjaciół (….).

Z krytyką tekstu Luksemburg wystąpił przywódca bolszewików W. I. Lenin, który w artykule „Uwagi publicysty” z 1922 roku pisał:

Róża Luksemburg myliła się co do kwestii niepodległości Polski; myliła się w 1903 roku co do oceny mienszewizmu, myliła się co do teorii akumulacji kapitału; myliła się broniąc w lipcu 1914 roku (…) idei zjednoczenia bolszewików z mienszewikami; myliła się w pracach pisanych w więzieniu w 1918 roku.

Na początku lat 30. do pośmiertnej krytyki Luksemburg przyłączył się Stalin, a przywódca niemieckich komunistów Ernst Thälmann wezwał do

„zdecydowanej walki przeciwko pozostałościom luksemburgizmu”.

Do analizy treści artykułu R. Luksemburg i jej poglądów na bolszewicki przewrót wrócę przy innej okazji.

Zwolnienie z więzienia

Starania o uwolnienie R. Luksemburg z więzienia trwały nadal. 22 lutego 1918 r. Sąd Najwyższy (Reichsgericht) nie wyraził jednak na to zgody. Luksemburg była coraz bardziej zmęczona pobytem w więzieniu. W październiku wysłała telegram do kanclerza Rzeszy, w którym domagała się zwolnienia. Na znak protestu zrezygnowała z widzeń pod nadzorem.

Ale nagły przewrót w ogólnej sytuacji załamał moją psychikę – pisała w jednym z ostatnich listów z wrocławskiego więzienia.

Wprawdzie 12 października w Berlinie ogłoszono amnestię, jednak R. Luksemburg pozostała nadal w więzieniu. Zwolniono ją dopiero 9 listopada. Z balkonu wrocławskiego ratusza wygłosiła przemówienie, dzień później udała się do Berlina. Pobyt w więzieniu pozostawił na niej trwałe zmiany. Wyszła z niego zupełnie siwa, osłabiona. W Niemczech rozgorzały walki polityczne i motywowana nimi przemoc. Miała ona dosięgnąć także Luksemburg.

Dziękuję władzom więzienia przy ul. Kleczkowskiej za zgodę na zrobienie i wykorzystanie zdjęć do tego wpisu.

Cytaty pochodzą:

Aleksandre Kochański, Róża Luksemburg, Warszawa 1976.

Ernst Piper, Rosa Luxemburg. Ein Leben, München 2018.

Przypisy:

  1. Zob. Róża Luksemburg, Listy z więzienia, Warszawa 1982. ↩︎
  2. Niem. Die Geschichte meines Zeitgenossen, Bd 1, übers. von Rosa Luxemburg, Berlin: Cassirer, 1919. ↩︎

O autorze

Krzysztof Ruchniewicz

professor of modern history, blogger - @blogihistoria and podcaster - @2hist1mikr. Personal opinion

komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • Dziękuję za ten artykuł, zawsze warto dowiedzieć się czegoś nowego o swoim mieście. W więzieniu przy ul. Kleczkowskiej byłam o wiele krócej niż Róża L. Siedziałyśmy w zbiorowej celi, mowy nie było o restauracji (ależ to były czasy – restauracja w więzieniu) bez swojej szafy i tym podobnych udogodnień. Takie warunki to raczej internowanie.

Krzysztof Ruchniewicz

professor of modern history, blogger - @blogihistoria and podcaster - @2hist1mikr. Personal opinion

Newsletter „blogihistoria”

Zamawiając bezpłatny newsletter, akceptuje Pan/Pani zasady opisane w Polityce prywatności. Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest możliwe w każdej chwili.

Najnowsze publikacje

Więcej o mnie

Kontakt

Translate »