Pierwsze dni wakacji już za nami. Czas płynie wolniej. W końcu mogę sięgnąć raz jeszcze do publikacji poświęconych Clausowi von Stauffenbergowi. Szukam w nich informacji o jego stosunku do Polski i Polaków. Problem ten od kilku tygodni wałkowany jest na różnych portalach. Przytaczane są wybrane, niewielkie fragmenty korespondencji między von Stauffenbergiem a jego żoną, Niną z września 1939 r. W dodatku odrywa się je zupełnie od kontekstu obrazu Polski i Europy Wschodniej w Niemczech w pierwszych dekadach XX w. Czy negatywny stosunek Stauffenberga do naszego kraju był jakimś wyjątkiem, czy też był powszechny wśród warstwy arystokratyczno-wojskowej, nie mówiąc już o większości Niemców? Uważniejsza lektura listów Stauffenberga z tego okresu pozwala skreślić bardziej złożony obraz. Być może Stauffenberg szczególnie Polaków nie poważał ani nie podziwiał, jednak nie przeszkodziło mu to w ukaraniu jednego ze swych podwładnych za złamanie prawa. Ten fakt przemilczeli wszyscy dziennikarze, którzy tworzą teraz chór oburzenia z powodu nawiązania do postaci Stauffenberga w niedawnym wystąpieniu prezydenta Komorowskiego w Berlinie.
Dobrze się stało, iż kolejna rocznica zamachu na Hitlera w Wilczym Szańcu została zauważona w mediach. W roku obfitującym w uroczystości upamiętniające różne ważne wydarzenia nie było przecież o to łatwo. Zajęto się nią jednak w dość specyficzny, choć chyba nie tak niezrozumiały w naszych realiach, sposób. Pretekstem stało się nie samo wydarzenie, nieudany zamach, ale przemówienie głowy państwa polskiego. Prezydent B. Komorowski na zaproszenie Fundacji Adenauera wygłosił w Berlinie odczyt poświęcony ruchowi oporu w XX wieku (bliżej o tym wystąpieniu pisałem we wcześniejszym wpisie). Niemal całą jego zawartość uznano chyba za nie wartą zainteresowania, natomiast z pasją rzucono się na zdania odnoszące się do Clausa von Stauffenberga. Odezwały się głosy oburzenia, jak zwykle świętego, zaczęto nawet słać listy otwarte. W jednym z nich autorzy wyrazili w jednym zdaniu swą opinię o autorze najgroźniejszego zamachu na wodza III Rzeszy, jak i o prezydencie Polski (dobrze że jeszcze nie nazwali go Komobergiem):
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej oddaje hołd człowiekowi, który jako czynny oficer Wehrmachtu brał udział w najezdniczej ludobójczej wojnie przeciwko Narodowi Polskiemu w 1939 roku, który wyrażał rasistowskie opinie o mieszkańcach Rzeczypospolitej, pochwalał pracę niewolniczą Polaków na rzecz Niemiec, który wreszcie podjął działania przeciwko Adolfowi Hitlerowi, aby utrzymać niemieckie zdobycze wojenne w obliczu nieuchronnej klęski Rzeszy Niemieckiej w lecie 1944.
Poniżej odniosę się do niektórych cech domniemanego światopoglądu Stauffenberga wymienionych w tym liście otwartym. O samym zamachu na Hitlera, jego przebiegu, fali aresztowań i refleksji napisano już wiele. Sporo publikacji dostępnych jest także po polsku. Dotyczy to również wyobrażeń uczestników spisku co do przyszłego porządku europejskiego (wybrane pozycje zamieszczam poniżej). Pozwolę sobie zatem sprawy te pominąć.
Dywizja, w której służył Claus von Stauffenberg, została w sierpniu 1939 r. przeniesiona z Wuppertal na tzw. Śląsk Środkowy. Wchodziła w skład Grupy Armii Południe (dowodzonej przez gen. Gerda von Rundstedta). Szlak bojowy jednostki Stauffenberga prowadził z Kreuzburga (obecnie Kluczbork) przez Wieluń – Włodawę – Radom – Kozienice do Grójca. 12 października 1939 r. Stauffenberg z jednostką wrócił do macierzystych koszar. Z dostępnej literatury wiadomo, że przed 1939 r. nie miał żadnej styczności z naszym krajem. Jak go więc zapamiętał z okresu „Polenfelzug”?
Stauffenberg urodził się w 1907 r. w Jettingen w Szwabii w rodzinie arystokratycznej. Wśród jego przodków był m.in. marszałek August von Gneisenau. Claus również wybrał karierę wojskową. W 1926 r. wstąpił do Bamberger Reiter-Rgt. 17, w 1934 r. w stopniu oficera kontynuował naukę w szkole kawalerii w Hanowerze. W 1936 r. dostał się do Akademii Wojennej, w której odbył studia specjalistyczne przygotowujące do pracy w sztabie generalnym. Przejęcie władzy przez nazistów początkowo powitał – podobnie jak wielu z jego pokolenia – z entuzjazmem i nadzieją na odrodzenie Niemiec, jednak z biegiem lat zaczął nabierać coraz większego dystansu do nowego systemu. Był wprawdzie dzieckiem epoki, jednak uważał za ważne oddzielenie wojska od bieżącej polityki państwa. Nie bez znaczenia dla kształtowania się charakteru Stauffenberga była tradycja rodzinna, konserwatywne i monarchistyczne przekonania jego rodziców (ojciec, Alfred Schenk hr. von Stauffenberg był ostatnim Oberhofmarschall Królestwa Württemberg), muzyczne i artystyczne zainteresowania (przynależność do środowiska związanego z poetą Stefanem George).
Jego wiedza o Polsce i Polakach nie różniła się od przeciętnej w Niemczech. Była ona często oparta na starych stereotypach (polnische Wirtschaft) czy nowszych uprzedzeniach. Ten antysłowiański czy antypolski nurt nie był niczym nowym czy rzadkim. Od drugiej połowy XIX wieku wyraźnie negatywny obraz Polski można było spotkać choćby w popularnych powieściach (Soll und Haben G. Freytaga) czy operetkach (Der Bettelstudent C. Millöckera), jak i w wywodach polityków i publicystów. W czasie I wojny światowej wielu Niemców służących na froncie wschodnim umocniło się w swych przekonaniach o zacofaniu tej części Europy.
Samochodem do odprawy celnej, dalej konno – zanotował w swoim dzienniku pochodzący z Wrocławia gen. Karl Wilhelm von Gallwitz pod datą 20 września 1914 r. – Większość naszych żołnierzy, którzy nigdy przedtem nie dotarli do słupów granicznych na wschodzie, wpadło w osłupienie. Najpierw znakomita szosa, a potem droga pełna dziur, mizerna wegetacja i uprawy, nędzne chaty, zbiedniali i brudni ludzie.
Podobnych cytatów można wskazać więcej. Po powstaniu państwa polskiego i stratach terytorialnych Niemcy weimarskie i Polskę dzielił głęboki konflikt. Generał Reichswehry Hans von Seeckt pisał 11 września 1922 r. do pierwszego szefa MSZ Republiki Weimarskiej, że
(…) Egzystencja Polski jest nie do pogodzenia z warunkami życiowymi Niemiec. Polska musi zniknąć i zniknie przez własną słabość i przez Rosję, z niemiecką pomocą.
Przekonanie to podzielała kasta oficerska, przenikało ono atmosferę szkół wojskowych, do których uczęszczał młody Stauffeneberg. Głosy przeciwne, bardziej zróżnicowany odbiór Polski należały do rzadkości. Podpisanie deklaracji polsko-niemieckiej o niestosowaniu przemocy między RP a III Rzeszą w 1934 r. doprowadziło jedynie do czasowej normalizacji i powierzchownej poprawy stosunków między obu krajami.
W czasie kampanii wrześniowej Stauffenberg był odpowiedzialny za aprowizację dywizji. Miał z tym ogromne trudności, wynikające z tempa marszu jednostki. Blitzkrieg był za szybki dla kwatermistrzostwa. Wielokrotnie był konfrontowany z przypadkami bezprawnych rekwizycji i rabunków ze strony żołnierzy niemieckich, ale i grabieżą koszar i magazynów wojskowych przez okoliczną ludność. W listach do żony, Niny zawarł swe pierwsze wrażenia z Polski, które właściwie niczym nie różniły się od wcześniej przytoczonych opisów.
Miejscowa ludność to niewiarygodny motłoch – pisał von Stauffenberg w jednym z pierwszych listów do żony –, bardzo dużo Żydów i mieszańców. Naród, który dobrze się czuje jedynie pod batem. Tysiące jeńców przyczynią się na pewno do rozwoju naszego rolnictwa. W Niemczech można ich z pewnością dobrze wykorzystać, są bowiem pracowici, chętni i skromni.
Ten cytat jest najczęściej przytaczanym dowodem na antypolskość Stauffenberga. Inne epizody odnotowane w listach z tego okresu są już pomijane. Warto je przytoczyć, bo utrudniają łatwe wpisanie go w poczet polakożerców.
Po zatrzymaniu się na kwaterze w jednym z majątków szlacheckich z podziwem zanotował:
W ostatnich kwaterach dla sztabu widziałem w zaniedbanych chateaus wspaniałe meble okresu empire. Nieprawdopodobnie piękne rzeczy, przy których dostaję zawrotu głowy. Właśnie przebywam w majątku ziemskim kulturalnego artysty z piękną biblioteką i wspaniałymi rzeczami okresu empire, łóżka, nocne stoliki, lustra, regały na książki, klasyczne w stylu i tak, jak to sobie można wyobrazić.
Stauffenberg widział więc, że Polska to kraj skrajności, ogromnych różnic społecznych. Nie zastanawiał się, skąd się one wzięły, dlaczego poziom życia warstw uboższych jest na ogół niski. Nie traktował jednak wszystkich Polaków jako podludzi, którymi nie warto się bliżej zajmować. W Wieluniu, dopiero co zmasakrowanym przez niemieckie bombowce, aresztowano dwie Polki, matkę i córkę. Miały rzekomo dawać znaki latarką polskiej artylerii ze strychu swego domu. Jeden z oficerów, znajomy Stauffenberga, do którego doprowadzono te kobiety, kazał je bez zbadania sprawy na miejscu rozstrzelać. Za sprawą Stauffenberga trafił on przed sąd wojenny. Po zbadaniu sprawy okazało się, że obie kobiety były dalekie od pełni władz umysłowych i nie zdawały sobie sprawy ze swych czynów. Oficera zdegradowano.
Poczucie sprawiedliwości u Staffenberga wzięło więc górę nad braterstwem broni (Kameradschaft) i narodową wspólnotą. Jego zachowanie dowodzi, że ogólny negatywny stosunek do Polaków nie miał nic wspólnego z akceptowaniem samowoli i przemocy niemieckich wojskowych, a zwłaszcza jednostek specjalnych, które wkrótce miały masowo zabijać polskich cywili. Być może informacje o tych akcjach były jednym z powodów narastania tendencji opozycyjnych u von Stauffenberga i jego przyjaciół.
Te kilka wojennych tygodni jesienią 1939 r. były jedynym bezpośrednim kontaktem Stauffeberga z Polską. Resztę wojny spędził na froncie zachodnim i Afryce, gdzie został ciężko ranny. Przez kilka miesięcy przebywał także na froncie wschodnim. Od 1943 r. uczestniczył aktywniej w kontaktach, które później doprowadziły do zawiązania spisku przeciwko Hitlerowi. Za udział w nim wraz ze swymi towarzyszami zapłacił życiem i wrogością wielu Niemców, co jego rodzina odczuwała jeszcze wiele lat po upadku III Rzeszy.
Zob.
Peter Hoffmann, Claus Schenk Graf von Stauffenberg und seine Brüder, Stuttgart 1992.
Gerd R. Ueberschär, Stauffenberg. Der 20. Juli 1944, Frankfurt/M. 2004.
Tomasz Scheffler, Europa po Hitlerze. Ład międzynarodowy w koncepcjach konserwatywnej opozycji w Trzeciej Rzeszy, Wrocław 2006.
Eberhard Zeller, Oberst Claus Graf Stauffenberg. Ein Lebensbild, Paderborn 2008.
Uszanowanie Panie Profesorze!
Przed laty jeszcze, podczas mojej bytności w miasteczku Lengerich u podnóża Lasu Teutoburskiego, zostałem zaproszony na pewną uroczystość rodzinną od strony ciotki. Poznałem wtedy niejakiego Pana Wilhelma (bodajże) Hilgedieck’a. Z racji mocnego upału, postanowiłem dotrzymać mu towarzystwa wewnątrz domu, podczas gdy reszta gości bawiła się na tarasie. Od słowa do słowa, ów mąż, wyjawił mi kilka ciekawych (wtedy dla mnie) informacji na temat niemieckiego ruchu oporu a głównie o Stauffenberga. Mocno zdziwiony wiedzą historyczną Pana Hilgediecka, zapytałem również o „Geschwister Scholl”. Tenże odpowiedział: ” To byli komuniści….” Nasuwa się tylko jeden wniosek: jeśli ruch oporu, to już lepiej, by za sznurki ciągnęła arystokracja, niźli młodzi z uczelni. Stauffenberga z opowiadań Pana Hilgediecka, odebrałem może nie jako bohatera, ale kogoś, kto miałby szansę na powodzenie. (Oczywiście mówimy też tu o innych okresach). Innego zdania był Manfred Marquart, który sądził, że Stauffenberg obrócił się przeciw Hitlerowi, gdy już było wiadomo (a Stauffenberg miałby to niby wiedzieć), że Rzesza Niemiecka przegra wojnę. Należało się zatem „ewakuować się z płonącego statku”… i układać z Aliantami. Ratować to, co jeszcze można było uratować. Zatem casus Stauffenberga jest o wiele bardziej złożony, niż można było dotąd przypuszczać…