Po przeczytaniu projektu „ustawy o zmianie ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej“, który jest teraz procedowany w Sejmie, całkowicie zgłupiałem. Nie minęło kilka miesięcy od uchwalenia ustawy, a już Senat postanowił zaproponować nowelizację. Jedną z arcypotrzebnych zmian jest – zdaniem jej autorów – doprecyzowanie pojęcia „inny ustrój totalitarny“. Jeśli te propozycje zmian przejdą, można sobie wyobrazić pospieszne sprzątanie w całym kraju. Na śmietnik historii odejdą wszystkie pomniki, tablice i inne obiekty symboliczne, które w wyniku zmian granicznych po 1945 roku Polska przejęła na ziemiach (po-)niemieckich. Podobnym procesom „czyszczenia“ będą podlegać nasze mniejszości narodowe czy religijne.
Uchwalenie ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, przyjętej 1 kwietnia (sic!) b.r. wywołało spore kontrowersje wśród prawników. Przegląd wątpliwości można znaleźć w artykule konstytucjonalisty z Uniwersytetu Opolskiego, dr. Michała Bartoszewicza, który ukazał się w „Rzeczpospolitej“ 28 maja b.r. Pozwolę sobie przytoczyć jeden z akapitów jego rozważań:
Przed kilkoma tygodniami do Sejmu trafiła kolejna perełka. To senacki projekt „ustawy o zmianie ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej“. Jest już po pierwszym czytaniu. Teraz trwają prace w komisjach. „Opiekunem“ projektu ze strony Senatu jest Robert Mamątow (senator z PiS, dawny działacz opozycji, z wykształcenia technik budowlany). „Ustawa o zmianie ustawy” w zamyśle autorów ma sprecyzować pojęcia „inny system totalitarny“ (art 1, ust. 3) oraz „pomniki“ (art 5a, ust. 2). Efektem jest znaczące, wręcz rewolucyjne poszerzenie zawartości tych terminów:
Do rodziny „totalitarnych nacjonalizmów” nie zalicza się więc ich polska odmiana.
Natomiast przez „pomniki“ uważa się:
Zdaniem wnioskodawcy pomniki te nie mogą (art 5a, ust. 1):
Wnioskodawca wskazał też na możliwość odstępstw od zasady zgłoszonej w powyższym artykule. Nie będzie się go stosować, jeśli obiekt nie jest wystawiony na widok publiczny; znajduje się na terenie cmentarza lub innych miejsc spoczynku; powstał w wyniku działalności artystycznej, edukacyjnej, kolekcjonerskiej, naukowej czy innej, aż w końcu jest wpisany do rejestru zabytków.
Dalej przewidziano – przed wydaniem przez wojewodę decyzji o usunięciu takiego pomnika – zasięgnięcie opinii w Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Placówka ta staje się więc coraz bardziej omnipotentna. Innych historyków, którzy mogliby się w takich sprawach wypowiadać, widać nie ma lub ich nie potrzeba.
Właściwie można byłoby skwitować te propozycje jako kuriozalne i zamknąć temat. Ponieważ jednak proponowane zmiany mają duże szanse być przyjęcie, należy zacząć mówić o nich głośno, wręcz bić na alarm. Kilka przykładów złożoności minionej rzeczywistości historycznej przytoczył dr M. Bartoszewicz. Bez problemu mogę wskazać inne. Mam jednak duże wątpliwości, czy IPN jest w stanie sprostać zadaniom, które chce mu postawić wnioskodawca. Z jakiego powodu zrezygnowano np. z opinii uniwersyteckich i PAN-owskich ośrodków, które dysponują wystarczającą wiedzą i kompetencjami, by w sposób rzeczowy się wypowiedzieć? A w ogóle czy podjęto jakiekolwiek konsultacje na temat znaczenia terminu „ustrój totalitarny“? Uzasadnione jest raczej przypuszczenie, że nie chodzi tu o „posprzątanie“ po minionych epokach, lecz o traktowanie historii jako oręża do rozgrywania bieżącej polityki, tym razem w relacjach międzynarodowych.
Zmianami w ustawie dotknięte zostaną przede wszystkim tereny, które państwo polskie przejęło po 1945 r., tzw. (po)niemieckie. Kuriozalna definicja totalitaryzmu, w której rozciąga się go na pruski i niemiecki nacjonalizm, może stać się wygodnym pretekstem do rozprawy z dziedzictwem kulturowym tych terenów, które nie jest w końcu polskie. Grozi nam też konflikt z mniejszościami narodowymi z tych samych powodów. Można sobie wyobrazić pokusę wnioskowania o usunięcie wszystkich pomników poległych podczas I wojny światowej, które w dużych ilościach znajdują się na Opolszczyźnie i Dolnym Śląsku. Wszak czczą bojowników niemieckiego militaryzmu.
Czy wówczas – po usunięciu tych ostatnich śladów – będziemy czuli się lepiej? Będziemy oddychać innym powietrzem? Będziemy bezpieczniejsi w oczyszczonym krajobrazie historycznego dziedzictwa? Takie próby czyniono już w przeszłości, skończyły się – jak wiadomo – niepowodzeniem i uczuciem zawstydzenia. Czy czeka nas kolejna powtórka z historii?
Zob.
Rudolf Urban, Säuberungsaktion? / Czystka? „wochenblatt.pl“, 13.12.2016.
Krzysztof Ogiolda, Pomniki zostają na swoim miejscu, „nto.pl“, 21.12.2016.
Wiktor Ferfecki, Koniec wojny na pomniki, „Rzeczpospolita”, 16.02.2017.