Historycy do dzisiaj spierają się, co dało sygnał do rozpoczęcia demonstracji na ulicach Berlina 16 czerwca. Przerodziły się one dzień później w masowe wystąpienia w całym kraju, obdarzone po latach mianem powstania. Jeden z tropów prowadzi do… pewnej wycieczki zakładowej, która odbyła się w sobotę, 13 czerwca 1953 r. Uczestniczyło w niej wraz z rodzinami ok. 500 robotników z budowy szpitala w berlińskiej dzielnicy Friedrichshain. Wzięli w niej udział także robotnicy z głównej „budowy socjalizmu”, Alei Stalina. Obie budowy zlokalizowane były niedaleko od siebie, a część robotników budowlanych była zatrudniona w tym samym zakładzie pracy, VEB Industriebau.
Związki zawodowe organizowały wycieczkę zakładową co roku w połowie czerwca. Poprzedzały ją tygodnie przygotowań. Tym razem zdecydowano się na wycieczkę stat-kiem. Wynajęto dwa statki parowe o dumnych nazwach „Triumph/Tryumf” i „Seid bereit/Bądźcie gotowi”. Trasa wiosła od portu Janowitzbrücke do przystani „Rübezahl / Liczyrzepa” na jeziorze Müggelsee. W sumie ok. 20 km. Każdy z robotników miał zapłacić 3 marki składki, za napoje płacono ekstra.
Nastroje uczestników, mimo świątecznej okazji, możliwości spotkań ze znajomymi i perspektywy wypoczynku, nie były jednak najlepsze. Żywo dyskutowano o wydarzeniach z poprzedniego dnia. 12 czerwca na budowie przy Alei Stalina odbyło się krótki wiec załogi. Kierownik odczytał zebranym rezolucję, w której robotnicy budowlani zobowiązywali się „dobrowolnie” do podniesienia norm wydajności o 10%. Wywołało to falę niezadowolenia. Zaczęto domagać się bezpośrednich rozmów z przedstawicielami władz i zagrożono wstrzymaniem się od dalszej pracy. Natychmiast niemal pojawili się funkcjonariusze SED. Rozmowy nie przyniosły żadnego rozwiązania. Wprawdzie robotnicy budowlani podjęli pracę, jednak wieść o incydencie rozeszła się bardzo szybko po całej budowie. Pojawił się pomysł strajku.
Wielu uczestników rejsu rozpamiętywało tamto wydarzenie, sporo o nim rozmawiano. W restauracji na przystani „Rübezahl” wycieczkowicze mieli zjeść obiad. Nakryto do stołów, pojawił się także alkohol. Przedstawiciel związków zawodowych zabrał głos i nie omieszkał przypomnieć zebranym o ich podstawowym obowiązku – pracy. Wtedy jeden z brygadzistów, Alfred Metzdorf wskoczył na stół i wezwał wszystkich do udziału w strajku, który miał się rozpocząć w poniedziałek. Koledzy szybko ściągnęli go ze stołu. Wydawało się, że wystąpienie utonęło w ogólnym gwarze, przypisano je nadmiarowi alkoholu. Słyszano jednak, że ktoś odgrażał się Metzdorfowi, że do sprawy kierownictwo powróci w poniedziałek. Wkrótce po tym incydencie całe towarzystwo wsiadło na statki i udało się w drogę powrotną. Metzdorf jednak nie zamilkł. Wzywał kolegów do udziału w poniedziałkowym strajku. Hasłem rozpoczęcia miała być „akcja wycieczka statkiem„, a celem zniesienie 10% podwyżki norm. O tych wydarzeniach i prowadzonych przez robotników rozmowach donieśli STASI jej agenci. Zapewne nie mogli się doczekać rzucenie cum w porcie…
Dzisiaj trudno zrekonstruować, jakie faktyczne znaczenie miało tamto wydarzenie. Czy było to planowanie antyrządowych demonstracji, jak wkrótce będzie to przedstawiać SED i służby specjalne STASI? Komunistom taka interpretacja była właściwie na rękę, gdyż w ten sposób można było łatwiej udowodnić, że strajki i demonstracje były wcześniej „z premedytacją” planowane. A może takie masowe zgromadzenie posłużyło rzeczywiście jako katalizator? Z pewnością uczestnicy wycieczki dyskutowali między sobą o sytuacji gospodarczej, stałym zwiększaniu obciążeń, pogarszających się warun-kach bytowych rodzin, aż w końcu o możliwościach sprzeciwu i obrony swych interesów. Być może pewną rolę odegrał też alkohol, dodający niektórym śmiałości i podnoszący temperaturę rozmów. W każdym razie bohater tego dnia, Metzdorf, nie pojawił się już w pracy, nie chcąc ryzykować uciekł do Berlina Zachodniego.
Można zwrócić uwagę na jeszcze inną okoliczność. Robotników powiadomiono o niekorzystnych dla nich zmianach tuż przed wolnym dniem. Dano im więc mimowolnie czas na zastanowienie się i obmyślenie kontrdziałań. Warto byłoby sprawdzić, kiedy najczęściej dochodziło do wybuchu demonstracji, strajków, powstań. Może częściej niż inne dni występuje tu właśnie poniedziałek? Tak było choćby w przypadku NRD i zrywu czerwcowego.
Panie Profesorze,
co do tekstu to cieszę się, że podjął Pan temat, o którym sam zacząłem czytać zainspirowany Pana tekstami. Ponieważ zawsze zwracam uwagę na liczby i proporcje, mam uwagę co do stwierdzenia, że 240 Euro dodatku do emerytury nie jest wysoką kwotą, jak na niemieckie warunki. Otóż wg algorytmu obliczania emerytury osoba urodzona w roku 1953, mieszkająca w „nowych krajach związkowych”, zarabiająca miesięcznie 2204 Euro brutto, po przejściu na emeryturę w wieku ustawowym (65-67 lat) otrzyma emeryturę w wysokości 641 Euro miesięcznie. Na tym tle dodatek 240 Euro stanowi ok. 37,5% podwyżki, czego życzę wszystkim niemieckim i polskim emerytom.
Przyjąłem rok 1953, bo głębiej nie sięga algorytm podany mi przez mojego ubezpieczyciela.