Wyparte powstanie. Polskie odgłosy 17 czerwca 1953 r.

W

Historia kolejnych kryzysów w państwach Bloku Wschodniego jest w Polsce dość dobrze znana. Istnieją w niej jednak wydarzenia, które tylko w nikły sposób funkcjonują w społecznej świadomości i nie skupiły na sobie większego zainteresowania uczonych, jak i publicystów. Wymienić tu trzeba dramatyczne wypadki w NRD w czerwcu 1953 r., będące pierwszym masowym i krwawo stłumionym wystąpieniem przeciw systemowi komunistycznemu w podporządkowanej ZSRR Europie Środkowo-Wschodniej. Rzadko się pamięta, że poprzednikami bohaterskich mieszkańców Budapesztu, Pragi, Warszawy czy Gdańska, buntujących się przeciw nędzy i kłamstwom systemu, byli właśnie wschodni berlińczycy i ich rodacy.

W późniejszych latach społeczeństwo NRD zostało niemal w całości tak skutecznie spacyfikowane i ubezwłasnowolnione, że raczej uchodziło za wiernych zwolenników władzy SED lub przynajmniej biernych wobec niej. W recepcji wydarzeń w NRD w Polsce cieniem kładły się też relacje Warszawy z Berlinem Wschodnim, które – z punktu widzenia obecnej wiedzy – trudno nazwać jako partnerskie i przyjacielskie. Można zatem stwierdzić, że pierwszy masowy i krwawo stłumiony protest przeciwko komunizmowi nie znalazł się w polskiej świadomości historycznej. Rok 1953 kojarzy się Polakom przede wszystkim ze śmiercią Stalina, ewentualnie z upadkiem Berii.

Poniżej przedstawię wyniki badań, jakie przeprowadziłem przed laty z moim kolegą z Uniwersytetu Zielonogórskiego, prof. Andrzejem Małkiewiczem. Ilustrują je m.in. nieliczne wydania drugiego obiegu poświęcone powstaniu czerwcowemu.

Najwyższe władze partyjne i rządowe Polski w pierwszej chwili w ogóle nie zareagowały na dramatyczne wydarzenia w sąsiednim kraju. Jeszcze 17 czerwca 1953 r. podczas narady w KC PZPR premier i I sekretarz KC Bolesław Bierut wygłosił przemówienie, które zawierało krytykę działania instancji wojewódzkich PZPR, m. in. za małą znajomość sytuacji międzynarodowej i brak zainteresowania dla tej problematyki, natomiast w ogóle nie wspomniał on o wydarzeniach w NRD, choć wymienił wszystkie, jego zdaniem, ważne aktualne wydarzenia międzynarodowe. Brak też jakichkolwiek wzmianek na ten temat w protokołach posiedzeń Biura Politycznego, Biura Organizacyjnego i obydwu Sekretariatów KC. W materiałach archiwalnych nie ma także śladu zwołania nadzwyczajnego posiedzenia KC PZPR, które byłoby poświęcone analizie sytuacji w NRD i dyskusji nad skutkami tych wydarzeń dla Polski.

Nieco więcej światła rzucają sprawozdania dyplomatów z NRD, akredytowanych w Warszawie. Ich zdaniem kierownictwo polskie było zaskoczone wydarzeniami. Zdziwić może jednak fakt, iż pracownikom misji NRD nie udało się nawiązać kontaktu z Polakami przez kilka dni po 17 czerwca, jak gdyby unikali oni dyplomatów NRD-owskich w oczekiwaniu na ustabilizowanie się sytuacji w tym kraju.

Wkrótce jednak polscy komuniści postanowili wspomóc niemieckich towarzyszy w trudnej dla nich sytuacji. 23 czerwca rząd polski zdecydował o udzieleniu NRD pomocy gospodarczej. Szczególnie ważne było zwiększenie dostaw deficytowych w NRD surowców energetycznych. Zważywszy na duże problemy polskie w zaopatrzeniu w tym czasie, zgoda polskiego Ministerstwa Handlu Zagranicznego była znaczącym gestem.

Oficjalne stanowisko polskie po raz pierwszy przedstawiono dopiero dwa tygodnie po wypadkach w NRD, 28 czerwca. Z okazji Święta Marynarki Wojennej B. Bierut wygłosił w Gdyni okolicznościowe przemówienie, którego drugą część poświęcił wypadkom berlińskim. Były one, zdaniem Bieruta, przestrogą dla mas pracujących całego świata. Tradycyjnie wezwał do jeszcze większej czujności wobec „knowań imperialistów i dywersantów, przeciwko zbrodniczym działaniom faszystowskiej kliki adenauerowskiej, usiłującej przeszkodzić dążeniom pokojowym narodów Europy”.

Kierownictwo PZPR było zaniepokojone wydarzeniami, niezależnie od propagandowej interpretacji, jakoby była to wyłącznie prowokacja z Zachodu, zdawano sobie sprawę przynajmniej z niektórych wewnętrznych uwarunkowań powstania w NRD, z istnienia podobnych okoliczności w Polsce i niepokojono się możliwością jakiegoś przeniesienia protestu społecznego również do Polski. W Polsce przeprowadzono także akcję zmiany norm zbliżoną do tej, która okazała się jedną z głównych przyczyn wybuchu gniewu społecznego w NRD, a była nawet bardziej drastyczna – w NRD podniesiono je w przybliżeniu o 10%, w Polsce o około 20%. Ponadto wydarzenia w NRD mogły znaleźć bezpośredni oddźwięk wśród zamieszkałych w Polsce Niemców oraz ludności rodzimej, którzy mogli przekazywać społeczeństwu polskiemu informacje nie zniekształcone przez komunistyczną propagandę, a uzyskane z niemieckojęzycznych rozgłośni radiowych. Należało się także liczyć z faktem, że mieszkańcy ziem zachodnich Polski nie czuli się zbyt pewnie, stąd wszelkie komplikacje polityczne w Niemczech mogły rodzić nerwowe reakcje Polaków zamieszkujących na tym terenie.

W tej sytuacji szczególną przezorność wykazało Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, które 19 czerwca 1953 r. skierowało pismo okólne nr AC-R/1022, polecające wzmożenie czujności organów bezpieczeństwa publicznego w związku z wydarzeniami w NRD. Zalecało ono zintensyfikowanie pracy działających już informatorów oraz werbowanie nowych ze szczególnym nastawieniem na nastroje wśród załóg fabrycznych, gdzie wprowadzono nowe normy. Polecono również szczegółowo informować MBP o wszystkich wydarzeniach mających związek z sytuacją w NRD. Poza tym zalecano zwiększenie kontroli obiektów chronionych. Praca podległych MBP służb nie powinna jednak wywoływać „zaniepokojenia lub nerwowości wśród ludności na skutek tych przedsięwzięć”. Rozkaz centrali wykonano z dużą dokładnością, rejestrując komentarze i przejawy niezadowolenia społeczeństwa polskiego.

Władze partyjne i rządowe były stosunkowo dobrze poinformowane o przebiegu wypadków czerwcowych w NRD. Liderzy partii komunistycznej otrzymywali biuletyny zawierające zapis informacji z radia „Wolna Europa” i innych rozgłośni polskojęzycznych na Zachodzie. Dysponowano również własnymi źródłami informacji, przede wszystkim aparatu bezpieczeństwa, instancji partyjnych i służb dyplomatycznych.

Najbardziej masowym elementem działań władz polskich było wzmocnienie propagandy. Zorganizowano akcję wysyłania przez zakłady pracy listów oraz rezolucji do misji dyplomatycznej NRD popierających działania kierownictwa enerdowskiego. W pierwszych czterech dniach po upadku powstania misja dyplomatyczna NRD otrzymała ponad 240 takich przesyłek. Do końca akcji 258 polskich zakładów wystosowało popierające rezolucje. Napływały one przede wszystkim z województwa warszawskiego, łódzkiego, poznańskiego i szczecińskiego. O tym, jak mały był zapał polskich załóg (choć oczywiście odpowiednio podsycany) można było dowiedzieć się ze sprawozdania misji dyplomatycznej NRD, w którym donoszono do centrali, że żaden nadawca nie poprosił misji o adresy fabryk w NRD, by osobiście przesłać swoje słowa poparcia. Niepokój budził także brak odpowiednich rezolucji z największych budów polskiego socjalizmu, jak Nowa Huta, Huta im. Bolesława Bieruta w Częstochowie, czy stocznie w Gdańsku i Gdyni.

Pierwsze masowe uroczystości państwowe po powstaniu w NRD przypadły w Polsce 22 lipca. Były one okazją, aby jeszcze raz pokazać polskiemu społeczeństwu „prawdziwy” sens wydarzeń w NRD. W Stalinogrodzie, gdzie obyły się centralne uroczystości, jedna z grup miała manifestować pod hasłem „Nienawiść do imperializmu”. Tę grupę „otwiera makieta plastyczna Berlina (wieziona na wózku), kukła żywa przedstawiająca Adenauera chcąca podpalić Berlin, za nią rozwydrzone kukły podżegaczy wojennych podjudzających Adenauera. Przy makiecie Berlina robotnik z wielkim młotem niedopuszczający Adenauera do podpalenia, obok robotnika [członek] FDJ z czerwonym sztandarem i [grupa] FDJ-ówek, wskazująca na zbliżającą się zwartą grupę młodzieży rozpędzającą podżegaczy wojennych (w ręku trzyma sztandar FDJ)”. Dla wzmocnienia oddziaływania elementem uroczystości stała się defilada wojskowa, przyjmowana przez naczelnego dowódcę gen. Konstantego Rokossowskiego. Jak oceniano następnego dnia – uroczystości zrobiły duże wrażenie na ludności, żalono się jednak równocześnie, że zabrakło „bojowości i entuzjazmu uczestników”.

Podstawowym instrumentem propagandy były środki masowego przekazu, a zwłaszcza prasa. O wydarzeniach w NRD informowała ona z opóźnieniem i fałszywie. Główny organ PZPR, dziennik „Trybuna Ludu”, dopiero 19 czerwca opublikował pierwsze doniesienia z NRD. Podano w nich, że 16 i 17 czerwca doszło we wschodnim Berlinie do „incydentów i awantur wywołanych przez grupy płatnych agentów faszystowskich, nasłanych z Berlina zachodniego”. Celem akcji było „stworzenie trudności na drodze do przywrócenia jedności Niemiec”. Dalej napisano, że do wieczora 17 czerwca grupy prowokatorów, które wcześniej dopuściły się aktów gwałtu i grabieży, zostały rozbite. Podano również informację o porwaniu wicepremiera Nuschkego do Berlina Zachodniego przez „bandytów faszystowskich”. Podobnej treści teksty ukazały się w prasie lokalnej. Warto odnotować jedyną różnicę w sposobie informowania między poszczególnymi gazetami: prasa partyjna informowała o niekorzystnych dla komunistów wydarzeniach w NRD na stronie drugiej, zaś gazeta formalnie bezpartyjne (np. we Wrocławiu „Słowo Polskie”) umieszczały je na stronie pierwszej.W następnych dniach ukazały się artykuły, na podstawie których uważny czytelnik mógł sobie wyrobić zdanie o faktycznym charakterze wydarzeń w NRD.

I tak w „Trybunie Ludu” z 20 czerwca poinformowano o proteście komendantów trzech mocarstw zachodnich w Berlinie z poprzedniego dnia przeciw użyciu radzieckich sił zbrojnych w tym mieście. Było to pierwsze potwierdzenie faktu znanego już powszechnie z radiostacji zachodnich – stłumienia powstania przez wojska radzieckie. Napisano również o rozstrzelaniu decyzją władz radzieckich „organizatora prowokacji” Williego Götlinga. Czytelnicy mogli się w ten sposób dowiedzieć o terrorze stosowanym przez wojska radzieckie. Brak jednak było dokładniejszych informacji o rozmiarze represji. W opracowaniach prasowych wykorzystywano materiały z „Neues Deutschland”, w których przedstawiono rzekomy „Plan X”. Miał to być program destabilizacji NRD, opracowany przez bliżej nieokreślone „agentury zachodnie”. Jego realizacją miały być właśnie wydarzenia z połowy czerwca 1953 r. Plan ten stanie się w następnych dniach głównym motywem propagandy. Obok informacji o powstaniu i jego skutkach, donoszono także o stabilizacji sytuacji w NRD. Wymownym tego przykładem miało być wznowienie pracy w zakładach oraz przywrócenie ruchu ulicznego. W zorganizowanych pospiesznie wiecach ludność NRD potępiała „haniebną prowokację”. O podobnych demonstracjach w Polsce informowano 27 czerwca. Odbywały się one pod hasłem „Faszystowska prowokacja w Berlinie to także zamach na granicę na Odrze i Nysie, na nasze Ziemie Zachodnie”. W ten sposób próbowano umieścić wydarzenia berlińskie w uprawianej od lat propagandzie na rzecz polskiej granicy zachodniej. Informacje o wydarzeniach w czerwcowych w NRD były wprawdzie nieliczne, ale pozwalały uważnemu czytelnikowi dowiedzieć się o masowych strajkach, o akcji radzieckich czołgów i rozstrzeliwaniu aresztowanych. Być może dziennikarze starali się przemycić je w imię prawdy, a cenzura przepuszczała je – zwłaszcza informacje o terrorze – w celu zastraszenia polskiego społeczeństwa, aby nie próbowało naśladować zachodnich sąsiadów.

Te wysiłki propagandystów partyjnych, zmierzające do narzucenia interpretacji wydarzeń czerwcowym zgodnej z wytycznymi partii, tylko częściowo przyniosły zamierzony skutek. Społeczeństwo polskie interesowało się przebiegiem wypadków u zachodniego sąsiada, dyskutowało nad nimi, pojawiły się też próby bardziej aktywnych działań. Zachowane sprawozdania Ministerstwa Spraw Bezpieczeństwa Publicznego, które dla interesującego nas okresu były sporządzane w związku ze wspomnianym powyżej zarządzeniem Ministra MBP, są tego dowodem. Głównym źródłem informacji o reakcji społeczeństwa polskiego były sprawozdania miesięczne sporządzane przez szefów wojewódzkich urzędów MBP. Urzędy bezpieczeństwa zaobserwowały przede wszystkim nasilenie pogłosek i dyskusji, przy czym, co oczywiste, przodowali tu Niemcy i autochtoni na ziemiach zachodnich. Podstawowym źródłem informacji były audycje radiowe z RFN, które nie były w tym czasie szczególnie zagłuszane. Sygnalizowano też uzyskiwanie informacji z listów od krewnych w Niemczech. W dyskusjach dominowało przekonanie, że ludność NRD nie chce komunizmu (olsztyńskie), powszechne jest pragnienie zjednoczenia Niemiec (olsztyńskie), często pojawiały się opinie o grożącej nowej wojnie (olsztyńskie, gdańskie, pow. strzelecki), przy czym ze sprawozdań nie wynika, czy mówiono o niej tylko ze strachem, czy również z nadzieją. Jako przyczyny powstania wskazywano przede wszystkim sprawę podniesienia norm (kieleckie, opolskie, Warszawa), biedę panującą w NRD (olsztyńskie, Opole), niskie zarobki (Pabianice, opolskie), nieudolne rządzenie tym krajem (olsztyńskie), niechęć do okupacji radzieckiej (Warszawa, kieleckie, opolskie). Pojawiały się jednak także opinie, będące prostym przeniesieniem bolączek rozmówców, że przyczyną powstania była kolektywizacja wsi (pow. strzelecki). Wydarzenia w NRD chętnie określano mianem „rewolucja”. W większości zanotowanych komentarzy mówiono o wydarzeniach w Berlinie, ale zdarzały się i takie, gdy wypowiadający się podkreślali, że protest objął całe wschodnie Niemcy (Warszawa, pow. strzelecki). Aparat partyjny z kolei zanotował w powiecie rybnickim opinię, iż „rewolucja w Niemczech trwa i tylko patrzeć jak przyjdzie na nasz teren”. Przypuszczano także, że wojska radzieckie rychło wycofają się z NRD (olsztyńskie). Powszechnie dyskutowano na temat stłumienia powstania przez radzieckie czołgi, mówiono o setkach osób zabitych (pow. lidzbarski w woj. olsztyńskim), a nawet o dwu tysiącach ofiar (pow. opolski).

UB zanotował wypowiedzi bezpośrednio kwestionujące prawdziwość twierdzeń komunistycznej propagandy o wywołaniu powstania przez agentów z Zachodu (Opole), a pośrednio większość zanotowanych opinii dowodzi, że rozmówcy nie wierzyli w wersję upowszechnianą przez media polskie i NRD-owskie.

Pojawiały się również liczne pogłoski szczegółowe, dotyczące takich wydarzeń jak demonstracje na ulicach Berlina (opolskie), zrywanie flag radzieckich (opolskie), manifestacyjny pogrzeb osób zabitych przez policję w NRD, któremu na znak żałoby towarzyszyło przerwanie pracy przez robotników całego wschodniego Berlina (Olsztyn). Mówiono o masowych ucieczkach ludności z NRD do RFN (Olsztyn, pow. strzelecki), a także o ucieczkach policjantów NRD-owskich (pow. opolski) a nawet oficerów radzieckich (Warszawa).

Część szczegółów, pojawiających się w komentarzach przytaczanych przez UB, było wprawdzie fałszywych, choć nie nieprawdopodobnych. I tak w powiecie bartoszyckim województwa olsztyńskiego zanotowano opinię, że przyczyną powstania było nie zapłacenie robotnikom Berlina za ich pracę. W Opolu mówiono o zabiciu szefa służb bezpieczeństwa NRD.

Częstym tematem rozmów stała się pogłoska o rozwiązywaniu spółdzielni produkcyjnych w NRD. W sprawozdaniach UB zanotowano, że powiecie stargardzkim oraz strzeleckim i w Kluczborku na Opolszczyźnie była ona połączona z wyrażeniem nadziei, iż w innych państwach socjalistycznych też tak się stanie. W województwie poznańskim UB zanotowało pogłoskę, że „po wypadkach w Berlinie nie będzie obowiązkowych dostaw zboża, żeby nie wywołać niezadowolenia wśród chłopstwa”. Na to, jak szerokie były tego typu nadzieje, wskazuje notatka, w której Wydział Organizacyjny KC PZPR alarmował Biuro Polityczne, że „w związku z nowym kursem w NRD i na Węgrzech kułacy rozpuszczali, w ślad za wrogimi audycjami radia, wersje na temat rozwiązywania spółdzielni produkcyjnych i zniesienia obowiązkowych dostaw w Polsce”. Mieszkaniec województwa gdańskiego był przekonany, że Niemcy w NRD nie przystąpią do pracy, dopóki nie zostaną uwolnieni wszyscy zatrzymani podczas rozruchów. Z kolei w Krapkowicach w powiecie opolskim mówiono o dalszym trwaniu strajków, a także o aresztowaniu i wywiezieniu w nieznanym kierunku pierwszych osób powracających do NRD na wezwanie rządu tego kraju z zachodu – co miało powstrzymać innych od podobnych kroków.

W niemal wszystkich sprawozdaniach mowa jest o oczekiwaniu na wybuch podobnych protestów w Polsce. Niektórzy mieli nadzieję, że powstanie w NRD jest początkiem rozpadu całego systemu komunistycznego (pow. opolski). Zanotowano jedną wypowiedź oceniającą, że berlińczycy mimo wszystko zwyciężyli, bowiem zmusili rząd do przywrócenia prywatnego handlu i zniesienia innych ograniczeń (pow. skierniewicki). Była to opinia częściowo prawdziwa. Pewna zmiana metod budowania socjalizmu w NRD, jaka nastąpiła w czerwcu budziła nadzieję na podobne reformy w Polsce, może nawet przywrócenie własności prywatnej (Warszawa), a przynajmniej zniesienie ograniczeń w prywatnym handlu (Warszawa).

Urząd Bezpieczeństwa w Olsztynie podkreślał, że ludność napływowa odnosi się do wydarzeń w NRD podobnie jak autochtoni. W Lidzbarku Warmińskim zanotowano opinię Polaka, że Szczecin zostanie oddany NRD, ale Mazury mimo zmian granicznych pozostaną przy Polsce – jednak wśród autochtonów w Olsztynie i Piszu zanotowano opinie, iż Mazury ”powrócą do Niemiec”. Znajdujemy także jedną informację o wypowiedziach Ukraińca przesiedlonego do powiatu lidzbarskiego na Warmii, który wiedzę o wydarzeniach w NRD czerpał z ukraińskiego radia w Madrycie. Oczekiwał on wybuchu rewolucji na Ukrainie i sam rzekomo zamierzał wziąć w niej udział.

Powstanie w NRD łączono niekiedy z wydarzeniami w Czechosłowacji, które miały miejsce na podobnym tle na początku czerwca 1953 r.

Powyższe sprawozdania pozwalają dowiedzieć się wiele o nastrojach w Polsce, lecz stanowią one materiał zbiorczy, w którym poszczególne zdarzenia – najbardziej dla nas interesujące – podane są jedynie jako ilustracje, autorzy nie informują, jak wiele stwierdzono tego typu wypowiedzi i opinii. Możemy jedynie przypuszczać, że w sprawozdaniach przytoczono przypadki zachowań najbardziej jaskrawych.

W aktach partyjnych i UB znajdujemy informacje nie tylko o komentarzach i dyskusjach, ale także o konkretnych działaniach podejmowanych w związku z wieściami o powstaniu. Są one stosunkowo liczne, choć zazwyczaj mało konkretne. Taki charakter miała odnotowana w kopalni Nowa Ruda „tendencja do opuszczania pracy” przez młodzież niemiecką. Wskazano też dwu ślusarzy niemieckich w tej kopalni, jakoby celowo opóźniających pracę. W raportach UB znalazły się nawet informacje o kilku rzekomych aktach sabotażu dokonywanych w Polsce w związku z wydarzeniami w NRD. Należy potraktować to bardzo ostrożnie. W tym okresie karano bowiem ludzi za rzekomy sabotaż, w wypadku zwykłej nieudolności, czy nieszczęśliwego wypadku, a nawet choroby. Najbardziej prawdopodobne jest, że oskarżeni nie podejmowali żadnych celowych działań. W tym okresie wszędzie szukano „dywersantów” i „szkodników”, podczas gdy liczne wówczas awarie spowodowane były najczęściej wyeksploatowaniem sprzętu, który dawno już powinien trafić na złom, brakiem doświadczenia lub nieuwagą pracowników. Tego jednak nie brano wtedy pod uwagę.

Najpoważniejszym działaniem zanotowanym we wrocławskim meldunku z 2 lipca była próba zorganizowania zbiórki pieniędzy przez Niemców zatrudnionych w szlifierni w Świebodzicach, na potrzeby rodzin w Lipsku i Berlinie. Skoro informacja na ten temat dotarła do UB, można przypuszczać, że zgromadzona pomoc nie dotarła do adresatów. Mimo to, odnotowana forma działania zasługuje na szczególną uwagę, była najbardziej racjonalna z wszystkich opisanych tutaj form reakcji na powstanie, była też całkowicie prawdopodobna. Była to forma aktywności społecznej szczególnie niebezpieczna dla władzy, nie mniej groźna, a może nawet ważniejsza, niż rzekome akty sabotażu. Komuniści zawsze starali się o rozrywanie wszelkich więzi społecznych poza tymi, które byli w stanie ściśle kontrolować. W szczególności, ofiary represji miały być pozostawione sam na sam wobec potęgi władzy. Organizowanie pomocy dla prześladowanych to początek wyzwalania się z okowów. W trzy lata później, jesienią 1956 r,. organizowano w dużej skali taką pomoc dla ofiar radzieckiej agresji na Węgrzech. Podjęcie takiej próby, choćby w zalążkowej postaci, w odniesieniu do powstańców w NRD stanowi fakt godny odnotowania.

Propaganda komunistyczna w sposób jednoznaczny i bardzo agresywny określiła charakter powstania ludowego w NRD. Nie udało się jednak komunistom uzyskać akceptację społeczną dla oficjalnej wersji wydarzeń za Odrą. Mimo izolacji, sterowania informacjami społeczeństwo polskie dowiadywało się o prawdziwym obliczu czerwcowego zrywu. Żądania społeczeństwa NRD były rozumiane przynajmniej przez część mieszkańców Polski. Zbadane źródła wskazują na różnorodne formy reagowania przez nich – zarówno Polaków jak i Niemców – na powstanie ludowe w NRD. Było to przede wszystkim słuchanie radiostacji nadających z zachodu i komentowanie zasłyszanych informacji. Komentarze te niekiedy miały radykalny charakter, zawierały pogróżki pod adresem władz państwowych PRL. Uzyskane z radia lub innych źródeł informacje rozpowszechniano w postaci pogłosek, które wyolbrzymiały lub przekręcały informacje o rzeczywistych wydarzeniach. W niektórych wypadkach nie jesteśmy w stanie ich zweryfikować, w innych przypadkach wiemy, że były zmyślone. Pogłoski wyrażały też nadzieje jednych, a obawy drugich przed zmianą granic – jednak to nie powstanie w NRD było źródłem tych niepokojów, a jedynie kolejnym pretekstem do ich ujawniania, zresztą – jak widać z meldunków – jedynie sporadycznego.

Inną reakcją, odnotowaną w źródłach, było widoczny spadek tempa pracy. Podniecenie wydarzeniami, dyskusje wokół ich przebiegu nie mogły sprzyjać jej intensywności.

Reagowano także wzrostem odwagi w dopominaniu się o swoje prawa: tu można wymienić fakty niepodejmowania pracy w warunkach naruszania jej zasad przez pracodawców, żądaniem realizowania prawa występowania ze spółdzielni produkcyjnych. Wszystkie wymienione zjawiska pojawiały się co prawda tylko incydentalnie, ale być może bez zachęty czerpanej z faktu wybuchu buntu społecznego w NRD byłyby one jeszcze rzadsze.

Pomimo szerokiego zakresu inwigilacji, tak skutecznej, że jakiekolwiek działania organizacyjne nie były możliwe, z pewnością nie udało się kontrolować wszystkich sfer działalności społecznej. Być może miały więc miejsce inne przejawy oddźwięku, o których dowiemy się z dalszych badań.

W pierwszych tygodniach po 17 czerwca 1953 r. pojawiło się w prasie zachodnioniemieckiej wiele informacji o rzekomych rozruchach antyradzieckich w Polsce, do których miało dojść po upadku powstania w NRD. Według zachodnioberlińskiego dziennika „Nachtdepesche” z 22 czerwca 1953 r. na granicy polsko-niemieckiej doszło do walk między „polskimi partyzantami” i nadgranicznymi jednostkami radzieckimi. Dwa tygodnie później ukazały się nowe artykuły, które bardziej szczegółowo donosiły o „walkach” prowadzonych w Polsce. „Bremen Nachrichten” zatytułowało swój artykuł „Krwawe niepokoje także w Polsce. Sowieci przerzucają czołgi do granicy – partyzanci i Niemcy przeciwko reżymowi komunistycznemu”. 5 lipca, renomowana zachodnioniemiecka gazeta „Die Welt”, podała za zachodnioberlińskim dziennikiem „Telegraf”, że na Górnym Śląsku i w rejonie Warszawy wprowadzono stan wyjątkowy. Powodem były rozruchy, przede wszystkim w Bytomiu, Gliwicach, Katowicach, Wrocławiu, Chorzowie i Raciborzu. W celu uśmierzenia tych zamieszek sprowadzono rzekomo radzieckie jednostki wojskowe z Berlina. Gazeta zaznaczyła równocześnie, że nie są to informacje potwierdzone. W Chorzowie – jak donosiła inna gazeta – wysadzono w powietrze aż 17 czołgów radzieckich. W Krakowie natomiast miały się dokonywać samosądy na komunistach. Także ta gazeta podkreślała przejawy solidarności ludności polskiej i niemieckiej. Podobne informacje pojawiały się również w następnych dniach. Zdaniem gazet do wybuchu w Polsce doszło po zdławieniu powstania w NRD. Z rejonów nadgranicznych walki przenosiły się w głąb kraju, zwłaszcza na Górny Śląsk.

Reakcja polskiej propagandy nastąpiła 6 lipca, w postaci dementi „Trybuny Ludu” pod znamiennym tytułem „Bzdurne kłamstwa, które ośmieszają ich autorów i kolporterów”. Zaprzeczono doniesieniom prasy zachodnioniemieckiej o rzekomym powstaniu w Polsce i wprowadzeniu stanu wyjątkowego. Tego samego dnia „Dziennik Polski. Dziennik Żołnierza” – polska gazeta emigracyjna ukazująca się w Londynie – opublikował artykuł o podobnej treści pt. „Nie było walk, ani stanu wojennego”. Autor nie ograniczył się tylko do zdyskredytowania informacji gazet zachodnioniemieckich, lecz rozważał, kto mógł być zainteresowany w upowszechnianiu takich pogłosek na temat Polski. Fałszywe informacje pochodziły z dwóch źródeł: niemieckiej agencji „Telegraf” oraz organizacji białych Rosjan Narodnyj Trudowoj Sojuz (NTS). Publicysta „Dziennika Polskiego” zwrócił uwagę, że rzekome powstanie nie objęło ważnych ośrodków robotniczych, a tylko skupiło się na obszarze tzw. Ziem Odzyskanych. Hasła demonstrantów, zwłaszcza „Solidarność robotników polskich z robotnikami berlińskimi”, także wydawały się mu zmyślone. Pełne rezerwy stanowisko wobec rewelacji prasy zachodnioniemieckiej zachowała także polska sekcja Radia Wolna Europa.

Pogłoski, które pojawiły się w Niemczech na łamach kilku gazet były z pewnością wynikiem przekonania, że wybuch w jednym z krajów zdominowanych przez ZSRR spowoduje łańcuch podobnych wydarzeń w innych. Polska wydała się jak najbardziej prawdopodobnym miejscem kolejnego powstania. I rzeczywiście doszło w Polsce do wystąpień przeciw władzom, ale dopiero trzy lata później. Nie oznaczało to jednak, co staraliśmy się pokazać w naszym artykule, że powstanie w NRD nie miało żadnego echa w Polsce. Wywołały znaczne poruszenie nastrojów, skłoniły do dyskusji i porównań, gdzieniegdzie do aktywniejszych form wystąpień. Prób takich mogło być więcej, lecz jeśli się powiodły, to nie wiedziało o nich UB, a tym samym nie ma po nich śladów w archiwaliach urzędowych, z których korzystają historycy. Być może trochę materiału na ten temat mogłyby przynieść relacje świadków. Z pewnością powstanie w NRD zostało odnotowane przez władze, tak szczebla centralnego, jak i terenowego, wywołując zaniepokojenie i wzrost czujności.

Wiosną i latem 1953 r. wyraźnie wyczerpywała się cierpliwość społeczeństwa, kończyła się – wymuszona – zgoda na ustępstwa, rodziły się pierwsze symptomy nowej woli walki z systemem. Były one jeszcze niejasne, nikt nie wiedział, jakimi środkami należy się posłużyć. Metody walki stosowane w latach czterdziestych okazały się nieskuteczne, innych nie znano. Trzeba było jeszcze upływu lat, by ukształtowały się rzeczywiście skuteczne formy tego sprzeciwu. W czerwcu 1953 r. pojawiły się zaledwie pierwsze impulsy, wiodące w tym kierunku. Jednakże są one godne odnotowania, stanowiły bowiem początek, pierwszy nieśmiały zwiastun przyszłych wydarzeń.

Polskie reakcje na wypadki w NRD rzucają światło na stosunek Polaków wobec zachodniego sąsiada. Sam fakt, że UB w kontekście wydarzeń czerwca 1953 r., nie odnotowało wypowiedzi Polaków skierowanych przeciwko buntującym się Niemcom, a także uczuć satysfakcji z powodu ich klęski, jest wart podkreślenia. Mogłoby to wskazywać, że dramatyczne doświadczenia wojenne Polaków nie uniemożliwiały trzeźwego a nawet życzliwego stosunku do zachodniego sąsiada.

O autorze

Krzysztof Ruchniewicz

professor of modern history, blogger - @blogihistoria and podcaster - @2hist1mikr. Personal opinion

Wstaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Krzysztof Ruchniewicz

professor of modern history, blogger - @blogihistoria and podcaster - @2hist1mikr. Personal opinion

Newsletter „blogihistoria”

Zamawiając bezpłatny newsletter, akceptuje Pan/Pani zasady opisane w Polityce prywatności. Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest możliwe w każdej chwili.

Najnowsze publikacje

Więcej o mnie

Kontakt

Translate »