Obchody stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości wkraczają w kolejną fazę. W przestrzeni publicznej pojawiają się różne wizualizacje, które mają nawiązywać do tej rocznicy. Wrocław nie jest wyjątkiem. Na budynku urzędu wojewódzkiego zawieszono już kilka miesięcy temu baner, na którym przypomniano m.in. twórców państwa polskiego. Przed kilkoma tygodniami na budynku archiwum IPN odsłonięto natomiast mural pt. „Pokolenia niepodległej“1. Zrezygnowano z przypomnienia konkretnych postaci, by przybliżyć różne generacje Polaków w całym stuleciu. Wskazano też na centralne daty, które mają być kluczowe dla zrozumienia „wieku skrajności“.
Przesłanie
Autorzy postawili sobie – moim zdaniem – dwa cele, pierwszy poznawczy, drugi edukacyjny. Ich zdaniem mural „Pokolenia niepodległej“, ma upamiętniać osiągnięcia Polaków w ich walce o najważniejsze wartości, niepodległość i wolność, zagrożone przez niemal całe stulecie. Jej etapy to pokonanie państw zaborczych, potem zmagania ze zbrodniczymi totalitaryzmami, nazizmem i komunizmem. Jak czytamy w ulotce towarzyszącej muralowi:
Walka ta toczyła się z sukcesem, zyskała uznanie innych narodów, a dla wielu z nich stała się inspiracją do poszukiwania własnej drogi do wolności2.
Mural ma mieć także duże znaczenie edukacyjne:
(…) mural – czytamy dalej w ulotce – kształtuje dumę i tożsamość narodową, przywołuje doświadczenia, o których musimy pamiętać, jeśli chcemy zrozumieć teraźniejszość i budować przyszłość. Pokazuje, że dobro ojczyzny zależy od nas wszystkich, naszej codziennej pracy, umiejętności porozumienia się, współdziałania, a nawet poświęcenia się w imię najwyższych wartości3.
Dziełu temu przypisuje się zatem poważne zadania i obdarza sporą siłą oddziaływania. Z racji usytuowania muralu cele te realizuje się chyba głównie inspirując samych pracowników IPN i osoby korzystające z archiwum. Pytanie, czy jest to konieczne akurat w tych przypadkach…
Realizacja
Mural zajmuje bowiem fasadę budynku archiwum Oddziału IPN we Wrocławiu przy ul. Sołtysowickiej. Podzielono go na cztery części, które wyznaczają cztery daty: 1918, 1942, 1979 i 2018. Wykorzystano zasadniczo dwa kolory: biały i czerwony. W pierwszej – 1918 – widzimy sylwetki polskich żołnierzy: piechura i kawalerzysty walczących z bolszewikami. W drugiej części – 1942 (data wymieniona tylko w ulotce – sic!) – centralną postacią jest żołnierz podziemia, którego pokazano na tle kotwicy Polski Walczącej i samolotowego skrzydła z biało-czerwoną szachownicą. W trzeciej części – 1979 – na planie pierwszym umieszczono młodego mężczyznę w roboczej koszuli z podniesioną w górę ręką i palcami złożonymi w literę V. W tle papieski krzyż, kopalniany wyciąg i zarysy innych postaci. Rozpoznajemy wśród nich tylko figurę krasnala, stojącą w pobliżu Przejścia Świdnickiego, co zapewne ma być nawiązaniem do wrocławskiej „Pomarańczowej Alternatywy“. Zmieścił się jeszcze symbol Solidarności Walczącej. W ostatniej części, czwartej z datą 2018, dwoje ludzi robi sobie selfie z panoramą Wrocławia i… wagonikami kolejki linowej.
Interpretacja
Setna rocznica odzyskania niepodległości z pewnością powinna wywoływać burze mózgów i lawinę różnorodnych pomysłów. Jak uczcić, by nie było to sztampowe i nudne? Nie żyją już świadkowie wydarzeń, z datą 1918 roku nie wiążą się nasze żadne bezpośrednie wspomnienia (pamięć komunikacyjna). Ale przecież mamy bogate treści pamięci zbiorowej związane z tymi wydarzeniami.
Czyż w przeszłości nie podejmowano prób interpretacji odzyskania niepodległości i budowy państwa polskiego? Czyż nie osiągnięto dotąd choć minimum konsensusu, co i jak upamiętniać? Oczywiście, powinno być tak, że każde pokolenie stawia na nowo fundamentalne pytania, dokonuje własnych osądów i interpretacji. Jednak czy wrocławski mural zachęca do tego?
Moim zdaniem i temat, i sposób jego potraktowania budzić może uzasadnione kontrowersje, albo wręcz sprzeciw. Po pierwsze użycie koloru białego i czerwonego (i jego pochodnych). Czy Polska międzywojenna „mieniła się” tylko tymi kolorami? A gdzie podziały się mniejszości narodowe i religijne, wszelkie zróżnicowanie? Po drugie, czy pamięć o Dwudziestoleciu wyczerpywać powinno wspomnienie zmagań zbrojnych? Gdzie podział się dorobek tamtej niepodległości? Czy on nie może być podstawą dumy, o której wspominają twórcy koncepcji? Przedstawienie to sugeruje raczej jakąś wojnę stuletnią między 1918 a 2018.
Kolejna kwestia – cezury wewnętrzne. Można je potraktować jako próbę kreowania na siłę dat symboli, połączoną z niezrozumiałym usiłowaniem wytarcia z osi chronologicznej takich dat, jak 1920, 1945, 1980 czy 1989, nie mówiąc o 1956, z którym współczesna polityka historyczna ma problem (Czerwiec tak, Październik niekoniecznie…). Z punktu widzenia dziejów całego wieku rok 1942 oraz 1979 nie stanowiły aż takiego przełomu, by wyprzeć inne daty. Opór i walka trwały przecież od września 1939 roku. Wszak nasza duma to „First to Fight” – czyli od samego początku, a nie rok później niż radziecka Wojna Ojczyźniana. Powołanie AK jest jednakowoż przejściem do kolejnego etapu, a nie początkiem polskiego oporu.
Podobnie rzecz się ma z 1979 r. Przełomem o ogromnym znaczeniu było powstanie NSZZ „Solidarność” z jego przywódcą, Lechem Wałęsą. Papieska pielgrzymka, czy tworzenie WZZ nie mogą tej daty zastąpić. I to nie znak Solidarności Walczącej był czytelny dla milionów ludzi na całym świecie i inspirował ich do działań pomocowych, lecz charakterystycznie zapisana nazwa związku: „Solidarność“ z małą flagą narodową (na muralu nieczytelna). Przysadzisty krasnal ze współczesnego pomnika też wyparł nie wiadomo dlaczego prawdziwego bojownika tamtych lat – malowanego na murach filigranowego ludzika z charakterystyczną czapeczką.
Wreszcie pominięcie roku 1989 jako kluczowego dla zrozumienia dziejów współczesnych Polski również zaskakuje, by nie powiedzieć, że szokuje. A co z 2004 r.? Czy akcesja europejska nie ma znaczenia dla dziejów niepodległej Polski jako spełnienie aspiracji wielu milionów Polaków, jako realizacja poważnych programów politycznych? Skąd właściwie wzięła się więc w 2018 r. ta przyjemna okazja robienia sobie z uśmiechem zdjęć? Co w ogóle ta sielankowa scena ma oznaczać? Przodkowie to naprawdę walczyli, a my co najwyżej fotki sobie strzelamy? Zaproponowane daty wydają się wyborami na siłę, nie układają się w żadną wprawdzie schematyczną, ale przecież logiczną opowieść o polskich doświadczeniach XX w.
Mural wpisuje się więc w bardzo jednostronny sposób postrzegania historii narodowej. Nie uwzględnia dyskusji, jakie prowadzono nad wiekiem XX i jego znaczeniem. Nie skłania do refleksji, czym niepodległość była i jest. Redukcja do walki jest daleko idącym uproszczeniem. Polskim doświadczeniem jest przecież także pokojowy opór, praca u podstaw, konsensus pod znakiem „okrągłego stołu” i kartka wyborcza wrzucana do urny.
Pomysł rezygnacji z twarzy postaci-ikon na rzecz anonimowych bohaterów jest ciekawy, przypomina że niepodległe państwo jest dziełem milionów, ale cała ta narracja musi rozwijać się w sposób zrozumiały. A tak to rodzić się może podejrzenie, że nie tylko pominięto rok 1980 jako cezurę, ale i pewnego mężczyznę z charakterystycznym wąsem jako ikoniczny wizerunek tego czasu. Jednak znamienne, że w ulotce, towarzyszącej muralowi, tylko jedna osoba jest wymieniona z imienia i nazwiska. I nie jest to Józef Piłsudski. To Karol Wojtyła/Jan Paweł II.
Naiwne pytania?
Autorzy muralu w ulotce pod datą 2018 zadali szereg pytań. Są to:
Dziś żyjemy w suwerennym państwie z dala od wojny. To sukces wielu pokoleń Polaków. Czego nauczyliśmy się z błędów i sukcesów naszych przodków? Jak wykorzystujemy naszą wolność? Co pozostawimy po sobie?4
Wykorzystujemy do spraw błahych, jak ostatnia scenka z muralu? Wydawało się, że w dyskusji o miejscu historii Polski w dziejach Europy / świata jesteśmy krok dalej. Cieszymy się nie tylko z odzyskanej suwerenności, lecz także partnerskiego miejsca wśród innych państw europejskich. Pozycja ta była możliwa dzięki wysiłkowi pokoleń Polaków, tak w kraju, jak i na emigracji. Wkrótce możemy tą pozycję stracić, murale podbijające nasze narodowe ego niewiele tu zmienią. Wcale nie żyjemy aż tak daleko od wojny i różnych zagrożeń, tym bardziej winniśmy zabiegać o pozyskiwanie sojuszników, przede wszystkim w zjednoczonej Europie.
Polska w XX wieku była wielokrotnie osamotniona, pozbawiona wsparcia sojuszników. Czy nie warto byłoby zauważyć wielkiego dokonania ostatnich generacji – poprawy naszego geopolitycznego położenia jako instrumentu umocnienia niepodległego bytu? No, właśnie – jak wykorzystujemy naszą wolność i czego nauczyliśmy się z losów przodków? To nie jest bynajmniej konwencjonalne pytanie. Inna sprawa to udzielane obecnie odpowiedzi…
Przypisy:
- Zob. Mural #PokoleniaNiepodległej na budynku Archiwum IPN we Wrocławiu (ostatni dostęp: 11.06.2018) ↩︎
- Zob. Ulotka mural #PokoleniaNiepodległej (ostatni dostęp: 11.06.2018) ↩︎
- Ibidem. ↩︎
- Ibidem. ↩︎
Jako pomysłodawczyni i współtwórca koncepcji muralu #PokoleniaNiepodległej, chcę podziękować Panu za jego wnikliwą i obszerną analizę. Dziękuję również w imieniu projektanta graficznego – Pana Marcina Wierzchowskiego. Chciałabym jednak odnieść się do zgłoszonych przez Pana uwag i wyjaśnić kilka kwestii.
Decydując się na tę formę upamiętnia setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości liczyliśmy, że w ten sposób m.in. zainspirujemy mieszkańców Wrocławia i nie tylko do pogłębienia zainteresowań najnowszą historią Polski, historią lokalną, samodzielnego szukania informacji na temat prezentowanych symboli i ogólnej refleksji nad przeszłością. Miał on zatem bardziej zaciekawić niż przekazać konkretną wiedzę. Trzeba sobie zdawać sprawę, że nie jest możliwe odniesienie się do wszystkich zdarzeń z historii Polski w ramach jednej wizualizacji. Zawsze będzie to obraz subiektywny, skrótowy i niepełny. Celowo pominęliśmy tematy kontrowersyjne, gdyż są one przedmiotem politycznych utarczek, które polaryzują społeczeństwo, do czego nie chcemy się przyczyniać, szczególnie z okazji tak pięknej rocznicy. Ograniczyliśmy się zatem do przypomnienia okresów historycznych, w których Polacy wykazali się szczególną determinacją w walce o odzyskanie lub zachowanie niepodległości, spotykając się z powszechnym uznaniem. Mural zakończyliśmy obrazem, który ma zachęcać do stawiania pytań o sposób rozumienia niepodległości, korzystania z niej w naszych czasach, jak też w przyszłości.
Ponadto, w dobie Internetu, trudno zgodzić się z Pana twierdzeniem, że ze względu na usytuowanie, mural „głównie inspiruje samych pracowników IPN i osoby korzystające z archiwum”. W najbliższym sąsiedztwie znajdują się bowiem dwie szkoły wyższe, nowopowstała szkoła średnia i instytucje publiczne. Tezie tej przeczy również poświęcony mu post na Pana blogu i zawarte pod nim komentarze, a także ilość odsłon zarejestrowanych na naszym funpagu. Już w drugim dniu jego tworzenia odnotowaliśmy 14 tys. odsłon (w chwili obecnej ponad 25 tys. i kilkadziesiąt postów). Chciałam zwrócić uwagę, że w ten sposób dzieło to uzyskało nową cyfrową formę życia, również dzięki wykonanym przez Pana bardzo atrakcyjnym fotografiom. W ten sposób malowidło staje się elementem komunikacji wizualnej i będzie istniało w wirtualnej przestrzeni nawet jeśli kiedyś zniknie z budynku wrocławskiego IPN.
Dziękując za zainteresowanie naszą pracą i poświęcony czas, zapewniam Pana, że każda opinia jest dla nas cenna, a szczególnie ciekawe są te, które reprezentują punkt widzenia odmienny od naszego. Zdajemy sobie sprawę, że polska tożsamość jest złożoną kwestią, którą determinują różnorodne czynniki (o czym świadczy m.in. taka wymiana poglądów), postawy i zachowania. Dlatego nie oczekujemy, że nasz głos w dyskusji na temat niepodległości spotka się ze zrozumieniem wszystkich.
Kilka uwag i kilka sprostowań.
Nie czuję się autorytetem w dziedzinie analiz malowideł ściennych; nie mam także wprawy w tropieniu ideologicznie wrogich treści. I pewnie dlatego nie rozumiem znacznej części uwag zarówno autora tekstu, jak i prof. Turko. Gniewa się on, że oto malunek na ścianie nie stworzył „wielkiej platformy wymiany myśli”. Zastanawiam się, którą z imprez „europejskiej stolicy kultury”, jaką podobno jest Wrocław można było pod tym względem ocenić wyżej. A także, czy powinnością intelektualisty jest refleksja nad codziennością, także jej denerwującymi aspektami, czy agresywne wspieranie któregoś z walczących obozów politycznych – tak jakby bolączką naszego życia publicznego był akurat brak agresji i uprzedzeń.
Odnoszę wrażenie, że wpływ owych szerszych kontekstów zaważył na ocenie zrealizowanego projektu renowacji fasady budynku archiwum IPN. W obecnej postaci zwraca ona na siebie uwagę, co było efektem zamierzonym. Bez względu jednak na różnice ocen ideowej wymowy dzieła zgódźmy się co do jednej sprawy: że jego twórcy nie dopuścili się ideowej prowokacji. Użycie barw narodowych w stulecie niepodległości jest rzeczą normalną i nikogo nie obraża. Odnosi się to także do mniejszości narodowych, zamieszkujących wspólny dom, jakim była Polska odrodzona. W kwestii proporcji między skojarzeniami militarnymi (samoloty, bagnety) a cywilnymi (selfie) można się spierać, ale co zrobić, jeśli z wywodu wynika, że i jedne, i drugie są niewłaściwe? Nie jest prawdą, że „Solidarność” znikła – proponuję sprawdzić na dołączonych obrazkach.
Prawdą jest natomiast, że twórca muralu zrezygnował z pokazywania twarzy-ikon – w oczywistej intencji uniknięcia zarzutu, że kogoś ważnego pominięto – prawdą jest również, że uczynienie wyjątku dla Papieża-Polaka łamie tę konwencję. Z czysto artystycznego punktu widzenia można tu by się może przyczepiać, ale innych zarzutów nie rozumiem. To są chyba znaki czasów, od których widać odstaję.
Wykazał Pan orwellowską manipulację i wizję Nowego swiata wg propagandzistów.Zadziwiajace jest to, że nie ma słowa o niewątpliwych sukcesach gospodarczych II RP, chociażby Gdynia, COP czy reforma rolna. Jest jak zwykle 'machanie szabelką’, a to nie powinno być wzorcem dla obecnego pokolenia. Pisał Pan o tym w felietonie dotyczacym 'rekonstrukcji historycznych’.
Piekny esej,historiozoficzny i szkoda,ze nie mozna go’zadac’do odrobienie politykom i publicystom.
Z równym powodzeniem można by analizować stylistykę murali kibolskich lub popularnych swego czasu chust rezerwistów – gdy jeszcze byli poborowi 🙂 Twórczość jest mnej więcej na zbliżonym poziomie. Niestety, ten kibolski model patriotyzmu staje się obowiązującą doktryną polityczną. Mural będzie można w swoim czasie skuć, IPN w obecnym kształcie zlikwidować, ale straty społeczne trzeba będzie odrabiać latami. To tak jak z pożarem wysypiska śmieci – w końcu się ugasi, ale zanieczyszczenia przetrwają.
Ten mural jest artystycznie tak słaby i brzydki, że oczy pękają. Stylistyka jak od cepa, buńczucznie, krwawo i niby bohatersko. Nikt przez sto lat się niczym nie wsławił tylko JP2, żałosne. Nawet propagandę można robić lepiej, niczym się to dzieło nie broni. Ani koncepcją ideologiczną, ani artystyczną. Gniot. Co do kwestii jakie wydarzenia ukształtowały nas, naszą identyfikację narodową, można było stworzyć wielką platformę wymiany myśli, dokonań, zmian i pokazać kraj patrzący w przyszłość, w dialogu z nowoczesnością, z Europą itd… a mamy to co zwykle w fatalnym wykonaniu. Dziękuję za analizę, dlaczego takie a nie inne motywy wybrano, ciekawe choć na wskroś irytujące.