Od śmierci naszego kolegi i przyjaciela, znanego historyka prof. Włodzimierza Borodzieja minął rok. Przejrzałem szybko internet. Nie odnotowano tego faktu w sieci. Można stwierdzić, że tyle wokół nas się dzieje, sytuacja dramatycznie się pogorszyła i jesteśmy przytłoczeni problemami, których nie ma końca. Oczywiście, zawartość sieci nie pokrywa się z naszymi odczuciami i reakcjami. Być może w tym właśnie czasie powstaje jakiś tekst wspomnieniowy lub ktoś przywołuje Włodka i rozmawia o nim ze znajomymi. Rok temu wszyscy byliśmy wstrząśnięci Jego odejściem, wyliczaliśmy zasługi, ale także podkreślaliśmy nasze z Nim związki, wpływ, jaki na nas wywarł. Pod naciskiem codzienności, przyznam, że coraz bardziej niepokojącej, wydarzenia sprzed roku wydają się jednak bardzo odległe.
W ostatnich dniach często o Nim myślałem. Co by powiedział, jak by skomentował…
Prezes wiadomej partii wrzucił do mediów po raz kolejny sprawę reparacji od Niemiec. Przez kraj przewaliła się nowa/stara dyskusja, bo temat podchwyciły media. I znów uprzedzenia i fobie antyniemieckie, które są wytrwale pielęgnowane przez część naszej klasy politycznej, ale także podzielane przez część społeczeństwa, próbuje się zinstrumentalizować na potrzeby bieżącej polityki.
Zastanawiające jest to, że opozycja i niezależne media poddają się temu swoistemu dyktatowi, zamiast go zignorować lub zaproponować własne rozwiązania, wskazać możliwości wyjścia z zapaści w relacjach polsko-niemieckich. Bo o tym, że znajdują się one w głębokim kryzysie, nie trzeba nikogo przekonywać.
W sprawach relacji polsko-niemieckich Włodek zabierał wielokrotnie głos w ciągu trzech ostatnich dekad. Był jednym z najaktywniejszych i wpływowych moderatorów debaty publicznej. Był to głos zawsze stanowczy, merytoryczny, ale życzliwy wobec sąsiada i uczestników dyskusji.
Miał dar prowadzenia dialogu ponad politycznymi podziałami, który, nam młodszym od Niego, nie zawsze wydawał się potrzebny. Może był to skutek biograficznych doświadczeń, może pewien rys charakteru.
Włodek oczywiście wypowiadał się także w sprawach reparacji/odszkodowań, choć Jego rozsądne stanowisko, podobnie jak inne tego rodzaju, było całkowicie ignorowane.
Brak Włodka unaocznił jeszcze jeden problem. Często mówi się czy pisze, że nie ma ludzi niezastąpionych. Zwykle stwierdzenie to uznajemy za konwencjonalny, wręcz rytualny zwrot.
Chyba nie zawsze jest to prawdą, przynajmniej w przypadku niektórych ważnych osób. Włodek był postacią dialogu, ale też otwartości/ciekawości na innych.
Z tego też chyba powodu w Jego otoczeniu można było spotkać różne generacje osób zainteresowanych relacjami polsko-niemieckimi czy europejskimi.
Stopień czy tytuł nie miały tu żadnego znaczenia, liczyła się chęć rozmowy, zdolność trzeźwej dyskusji i spierania się na argumenty.
Ten przez lata tworzony system wzajemnych relacji zacieśniał się, każdy z nas mógł liczyć na Niego lub w razie potrzeby na radę Jego znajomych i przyjaciół. W tej konstrukcji był jednak ukryty słaby element. Ten sam, który stanowił o jej sile. Po śmierci Włodka ta sieć kontaktów osłabła. Jego miejsca nikt nie zajął. Podążając własną drogą, trochę straciliśmy siebie z pola widzenia.
Włodek nas zachęcał, by taki kontakt, przynajmniej wzrokowy, utrzymywać.
Tekst ukazał się pierwotnie w „Gazecie Wyborczej”, 29.07.2022 w magazynie „Ale Historia” pt. „Rok temu zmarł prof. Borodziej. Niby nie ma ludzi niezastąpionych, ale czasem okazuje się, że są”.