Już widzę zdziwione miny po przeczytaniu tytułu tego wpisu. Co go znowu wzięło, gdzie go pognało?! Nic z tych rzeczy. Wczoraj otrzymałem e-mailem podsumowanie mojej rocznej aktywności na blogu. I to jest własnie temat sylwestrowego wpisu. Ale co z tym ma wspólnego Sydney?
Gdzie nie spojrzymy, wszędzie podsumowania mijającego roku. W telewizji, radio, w prasie, w internecie i przy rodzinnych stołach. Czas też na moje krótkie podsumowanie aktywności na blogu. Okazją stał się e-mail, który otrzymałem wczoraj. Zawierał dużo danych liczbowych i atrakcyjnie skonstruowanych wykresów. Dla autora bloga, nawet jeśli zarzeka się, że nie o popularność mu chodzi, to ciekawa lektura.
Rok temu zamieściłem wykaz programów, które często wykorzystywałem do pisania bloga. Większość z nich używam do dzisiaj. Oczywiście doszły nowe. Okazją do zmiany były aktualizacje systemu osx i towarzyszący mu graficzny lifting. Wśród programów, które sprawdziły się w codziennej pracy, przykładowo wymienię „Aeon Timeline“ czy „Scrivenerem“. Pierwszy pozwala sprawnie zrobić kopię z ekranu komputera, posiada też sporo narzędzi do dalszej obróbki. Drugi z wymienionych porządkuje dane na osi czasu. Świetnie współpracuje z edytorem tekstu „Blogo“, który używam do tworzenia dłuższych tekstów.
Natomiast program „Blogo“ do pisania krótkich wpisów musi być jeszcze dopracowany. Do dzisiaj autorom tego interesującego narzędzia nie udało się umożliwić wysyłania kilku zdjęć, którymi ilustruje się tekst. Przy każdej takiej próbie program zawiesza się. Mankamentem jest także to, że nie mogę zmienić wielkości czcionki. Bezkonkurencyjny, przynajmniej dla mnie, pozostaje nadal program „jetpack“.
Po zmianie (nie pamiętam już której) wyglądu mojego bloga dodałem też nowe narzędzie „jetpack„. Umożliwia ono m.in. uzyskiwanie różnego rodzaju informacji o aktywności na blogu, jak ilości zamieszanych tekstów, częstotliwości odwiedzin, rozmieszczenia geograficznego czytelników. Od maja 2013 r. teksty na blogu przeczytało 23300 osób, w tym czasie wywołano moją stronę ponad 440 tys. razy. W listopadzie teksty na blogu przeczytało 2100 osób, w grudniu nieco mniej, 1890 osób. No cóż, zakupy przedświąteczne i karp były bardziej atrakcyjne. Wg obliczeń „jetpacka“ czytelnicy bloga z tego roku mogliby pięcio- czy sześciokrotnie wypełnić salę opery w Sydney (mieści na raz 2700 osób). Zamykam oczy i… stoję na scenie przed morzem głów. Zaśpiewać, zatańczyć, wykład wygłosić? Chyba jednak wolę migotanie mojego ekranu komputerowego i bardziej intymne relacje.
Najczęściej czytanym tekstem był wpis o sporze wokół osoby dyrektora Fundacji „Ucieczka, Wysiedlenie, Wypędzenie“, prof. Manfreda Kittela. Na drugim miejscu pojawił się tekst o polsko-niemieckim nazewnictwie miejscowości. Na trzecim tekst o pałacu w Gorzanowie i próbach przywrócenia mu dawnej świetności. Artykuł o jednym z symboli narodowych Niemiec, żelaznym krzyżu oraz o aktualnych problemach Polaków w Niemczech zamyka krótką listę moich bestsellerów (linki do tych tekstów zamieściłem poniżej). Myślę, że w przyszłości warto będzie powracać do tych tematów, nie wszystkie sprawy wyjaśniono, będzie więc o czym pisać także w Nowym Roku.
Inną ciekawą informacją były dane o sposobach docierania do mojego bloga. Potwierdziły się rady mojej przyjaciółki, dziennikarki z Niemiec, by do czytelników trafiać przez portale społecznościowe. Na pierwszym miejscu znalazł się facebook, a na trzecim twitter. Zwłaszcza to ostatnie medium będę musiał w przyszłości lepiej wykorzystać.
Rozmieszczenie czytelników na mapie świata bardzo mnie zaskoczyło. Moje teksty trafiły do 69 krajów świata. Najczęściej wpisy na blogu czytano w Polsce, Niemczech i USA. Znalazły się w tym zestawieniu także egzotyczne kraje, jak Nepal, Angola, Kamerun czy Argentyna. W Brazylii zajrzano do mojego blogu 135 razy. Nie wiem, jak to wytłumaczyć. Pozostaje mi mieć nadzieję, że nie byly to tylko przypadkowe kliknięcia.Czas na zakończenie.
W tym roku po raz pierwszy zorganizowałem minikonkursy. Muszę przyznać, że trochę się zawiodłem reakcjami moich czytelników. Wydawnictwa chętnie udostępniły mi wybrane publikacje, autorzy książek pospieszyli z dedykacjami. Być może pytania, które zadałem, były zbyt trudne? Nie wiem, czy w przyszłości jest sens organizować kolejne konkursy.
Przyszły rok będzie obfitować w ciekawe tematy. Wywołać je będą m. in. okrągłe rocznice, w kalendarzu jest ich sporo. Nie wszystkie trudne czy kontrowersyjne sprawy w relacjach polsko-niemieckich zamknięto w tym roku. Jedną z nich są – bez wątpienia – zabiegi Polaków w Niemczech o zmianę statusu. Z uwagą będę przyglądać się dalszym krokom. Nasz zachodni partner, Niemcy, będzie obchodzić w przyszłym roku 25 rocznicę zjednoczenia. Nowa generacja Niemców osiągnęła już wiek dorosły i nie pamięta już okresu podziału. Co zmieniło się w Niemczech? Jaką pozycję mają w Europie? Jak Niemcy widzą przyszłość, także w kontekście polityki wschodniej? To tylko niektóre pytania, chętnie będę do nich wracać w przyszłym roku.
Zdjęcie: Wyszki, koniec grudnia 2014 r.
Na koniec chciałbym podziękować wszystkim czytelnikom. Cieszę się, że czasami sięgacie po moje teksty, dzielicie się komentarzem czy uwagami. Jestem też gotów podjąć się tematów, które Was interesują, a w moim polu widzenia na razie się nie znalazły. Proszę korzystać z e-maila. Chętnie odpowiem. Do siego roku!
Zob. także:
Spór wokół Fundacji. Medialne echo (wybór)
Krzysiu, gratuluję pięknych podsumowań.
Autor bloga nie pisze tylko dla siebie, ale i dla innych, więc miło mu zobaczyć, że ktoś czyta. Z ciekawości zajrzałam na swoje statystyki: mam 32022 wejść z innych stron – to dużo, bo wejścia, to nie to samo, co odsłony – odsłon jest wielokrotnie więcej. Mam 3264 komentarze. Niestety nie wiem, bo nie stosuję odpowiednich narzędzi, które tekściki cieszyły się największym zainteresowaniem. Mój blog nie jest tematyczny, raczej prywatny, dlatego nie jest to potrzebne. Ostatnio stwierdziłam, że mi nie wystarcza, stąd nowe konto na fejsie z recenzjami książek.
Może dopuść możliwość zamieszczania anonimowych komentarzy – wszak odwaga jest proporcjonalna do anonimowości. Ja to zrobiłam i zasadniczo mam jednego trolla, zresztą znanego mi osobiście – nie kasuję jego bezczelnych i niegrzecznych komentarzy, ale też całkowicie ignoruję, inni internauci go niszczą.
Wszystkiego Najlepszego na Nowy Rok
Droga Ewo, mam całkiem inne zdanie. Uważam, że anonimowość otwiera furtkę wszelakim negatywnym, bo bezkarnym, zachowaniom. Tematyka mojego bloga, jak mi się wydaje, nie wymaga takiego bronienia tożsamości moich czytelników. Jeśli ktoś ma jakieś uwagi, chętnie się z nimi zapoznam. A jeśli uważa, że jego szczera wypowiedź pod nazwiskiem sprowadzi na niego jakieś represje:)) z mojej strony, to cóż, to jego problem, osobiście współczuję takiego braku odwagi cywilnej. A może trudniej jest wyrazić w tzw. sposób cywilizowany swój sprzeciw, krytykę, czy inne zdanie, bo przecież łatwiej zrobić to nieparlamentarnym językiem (cokolwiek to dzisiaj znaczy). Od dowodów krewkości anonimowych uczestników dyskusji aż puchną wszelkie fora w internecie.