Nasz pobyt we Włoszech dobiega końca. Na podsumowanie jest jednak jeszcze za wcześnie. Notatki trzeba uporządkować, zdjęcia obrobić, wrażenia przemyśleć… Do kraju zabieramy sporo nowych kontaktów, wiele miłych chwil i ciekawych obserwacji. Cieszymy się, że dopisała nam kondycja i poruszanie się pieszo nie było problemem. W jednym z wcześniejszych wpisów obiecałem napisać kilka zdań o kuchni włoskiej. Nie chcę się narazić na krytykę, o jej zaletach napisano przecież już tyle. Więc tylko jedna uwaga. Dzisiaj po raz kolejny mogliśmy się przekonać, że najlepsza kuchnia jest prosta, nie wymaga wielkich nakładów, mnóstwa przypraw i wielogodzinnych starań. Po prostu powinna smakować.
Odwiedziny schroniska Alp de Volt należą już do rytuału naszych włoskich wakacji. Tym razem dojechaliśmy tam wysłużonym, ale niezmordowanym autem terenowym. Trzęsło niemiłosiernie, „Samuraj“, pod taką wdzięczną nazwą krył się nasz wehikuł, parł niewzruszony do przodu. W schronisku nastąpiło kilka zmian. Nowa balustrada, wygodne miejsce odpoczynku dla turystów, odremontowany magazyn na napoje.
Zrobiłem kilka zaległych zdjęć z wejścia do punktu obserwacyjnego z okresu I wojny światowej. Jest to fragment umocnień tzw. Linii Cadorna (Linea Cadorno). Napiszę o niej więcej przy innej okazji.
W jadłospisie był dzisiaj makaron oraz różne grillowane mięsa. Makaron był z sosem pomidorowym, mięso smażyło się na płycie kamiennej z Chiavenny. W ostatnich dniach wiele mieliśmy okazji, by skosztować lokalnej kuchni. Zrezygnowaliśmy z restauracji, te są drogie i nastawione przede wszystkim na turystów. Niekoniecznie cena jest współmierna do jakości potraw i obsługi. Gotowaliśmy więc sami lub korzytaliśmy – zawsze bardzo chętnie – z zaproszenia naszych gospodarzy.
Większy posiłek je się tu zwykle wieczorem. Śniadanie składa się z filiżanki kawy i odrobiny pieczywa. Obiad jest lekki. Wieczorem serwowane są często trzy dania. Na pierwsze zwykle makaron przygotowany na różne sposoby. Potem proponowane jest danie główne. Czasami to kawałek mięsa, innym razem ryba. Często zdarza się, że są to potrawy jarskie. Na koniec mały deser, sery lub coś słodkiego. Do kolacji serwowane jest zwykle wino białe, potem czerwone. Wiele produktów nasi gospodarze kupują w różnych częściach Włoch. Niektóre sami wytwarzają lub uprawiają. Sprawia to, że kuchnia jest zróżnicowana, choć dominują proste dania.
Do kraju zabieramy kilka przepisów, które będziemy chcieli wypróbować. I na koniec tego wpisu jeden ze sposobów picia kawy. Po opróżnieniu filiżanki essperesso można wlać do niej trochę grappy. Smakuje wyśmienicie. W dodatku jest na włoski sposób…