Przypadkowe spotkanie. Grupa białoruskich studentów na wrocławskim rynku. Wyglądali trochę niepewnie, stali w milczeniu za zrobionym domowym sposobem transparentem. Nad nimi powiewała flaga z Pogonią. Gdy zauważyli, że ktoś robi im zdjęcie, ożywiali się. Chętnie pozowali, rozmawiali. Zamieniłem z nimi kilka zdań. Miałem wrażenie, że potrzebują, jak nigdy, naszego wsparcia i zainteresowania. Symbolem dla nich nadal był zryw Polaków w sierpniu 1980 roku. Odszedłem nieco skonsternowany, w mediach inna sierpniowa rocznica jest dzisiaj wałkowana. Czy jednak wydarzenie to wywiera taki wpływ na współczesną Polskę jak to sprzed czterdziestu lat? Nasza ”pokojowa rewolucja” ma chyba dość małe znaczenie dla rządzących, zafascynowanych okapami na Stadionie Narodowym. A czy Polacy o niej pamiętają?
Wydarzenia białoruskie
Od kilku dni jesteśmy świadkami głębokiego politycznego kryzysu Białorusi. W mediach przewijają się obrazy brutalności władzy wobec demonstrującym pokojowo młodych ludzi. Trudno wyrokować, w jakim kierunku podążą wydarzenia. Czy władza się usztywni i za cenę utraty resztek zaufania dalej będzie rządzić twardą ręką, czy też ustąpi, rozpocznie dialog ze społeczeństwem? Być może jesteśmy świadkami końca najdłużej rządzącego europejskiego autokraty czasów współczesnych.
Demonstrują nie tylko Białorusini u siebie w kraju, korzystają też z możliwości solidaryzowania się z rodakami i wyrażania sprzeciwu wobec władz w Mińsku w krajach, w których mieszkają, pracują, uczą się. Spontanicznie tworzą pikiety, które mają zwrócić uwagę na położenie ich kraju.
Dzisiaj na wrocławskim Rynku spotkałem grupkę studentów z antyłukaszenkowskim transparentem i narodową, nieuznawaną przez reżym flagą. Stali w ciszy, trochę na uboczu gwaru piątkowego wieczoru. Podszedłem, wymieniliśmy się kilkoma uwagami. Widać było, że bardzo przeżywają wydarzenia w Białorusi, chcą o tym rozmawiać z Polakami. Padło zdanie „Wy, Polacy mieliście swój Sierpień 1980, teraz my mamy nasz Sierpień 2020”. Byłem trochę skonfundowany, nie wiedziałem, jak zareagować. Przez głowę przechodziły mi różne myśli, także o tym, jak marnujemy dziedzictwo tamtego Sierpnia.
Polityka historyczna
Od dawna mam wrażenie, że z naszą polityką historyczną znaleźliśmy się na manowcach (po etapie dobrowolnego skrętu w wertepy i chaszcze). Seria wyjątkowych rocznic historycznych okazała się mało udanymi obchodami, często kontrowersyjnymi pomysłami, w dodatku realizowanymi w atmosferze pogłębiających się podziałów w społeczeństwie. Już dwa lata temu niewiele – na poziomie centralnym – wyszło z upamiętnienia 100 rocznicy odrodzenia państwa polskiego, kulminacją był dziwny marsz w Warszawie i osławione ławeczki „niepodległości”.
Obchody 100 rocznicy bitwy warszawskiej właśnie trwają. Po gadaninie o pomnikach stawianych w Wiśle i kolejnych muzeach, pozostała nam rekonstrukcja bitwy na Stadionie Narodowym, koncert i rzecz jasna przemowy o uratowaniu Europy.
Było to bardzo ważne wydarzenie w dziejach młodej Polski, jednak nie zmienia to faktu, że prawie 20 lat później, poniosła ona druzgocącą klęskę. Tu już cudu nie było. Ponieważ dotąd nie dokonaliśmy poważnego bilansu Dwudziestolecia, cały czas poruszamy się w mitach narodowych i często dość naiwnych wyobrażeniach. Muzeum Bitwy Warszawskiej na razie nie ma, ale z poślizgiem otwiera się muzeum J. Piłsudskiego w Sulejówku.
Nie ulega wątpliwości, że był to czołowy polityk początku XX w., jednak nie można pomijać faktu, że przeprowadzając zamach majowy stanął w szeregu z innymi autokratami w Europie. Czy placówka w Sulejówku spojrzy krytycznie na drogi życiowe, wybory i działania marszałka?
Okrągła rocznica Sierpnia 1980
W cieniu obchodów bitwy warszawskiej, która jest już tylko elementem pamięci kulturowej, znalazła się fundamentalna data dla naszej współczesności – Sierpień 1980. Miliony Polaków mają bezpośrednie wspomnienia z nią związane. Jest to pamięć ciągle żywa. To nie barykady, czy okopy zadecydowały o zwycięstwie (tym przejściowym z 1980 i tym ostatecznym z 1989 r.), lecz kompromis zawarty z władzą.
Obrazy z Sierpnia to tłumy strajkujących robotników, ale także spotkania z przedstawicielami władzy i podpisywanie kolejnych porozumień. To cywilny, pokojowy opór, ale także zdolność do dyskusji, przełamania się. Nie wiem, jak wytłumaczyć to nasze współczesne zamiłowanie nie tylko do narodowej martyrologii, ale i militariów (w czym zresztą bitew przegranych więcej niż wygranych…). Tak jakbyśmy przestali poważać to, co się nam udało bez dramatów i wielkiego rozlewu krwi (całkiem się jej jednak przecież nie udało oszczędzić).
W historii dla wielu z nas liczy się tylko ilość ofiar, tych faktycznych i tych symbolicznych. Dopiero wtedy uważamy wydarzenie za godne uwagi, chcemy je podkreślać, domagamy się na zewnątrz zainteresowania, hołdów. Świat jednak od dawna jest w innym miejscu. Kolejna ofiara żołnierzy, kolejny wojenny okop z przeszłości nie są w stanie nikogo już poruszyć. To historia, która ani nie daje pociechy, ani wzoru dla współczesnych wyzwań. Jednocześnie zapominamy o wielkich zrywach, które stały się dla świata swego rodzaju polską marką.
Lech Wałęsa, nieważne jak będziemy go oceniać po 1989 roku, odegrał ważną rolę, stając na czele społecznego, pokojowego buntu. Był człowiekiem na swoim miejscu w tym konkretnym historycznym momencie, ale z nim tak samo na właściwym miejscu były miliony Polaków.
Doświadczenie pokoleniowe
Z podziwem patrzyłem na demonstrujących młodych Białorusinów we Wrocławiu. To dla nich wielkie przeżycie pokoleniowe. Nikt ich nie przegania, nie aresztuje. Mogą czuć się bezpiecznie, ale z pewnością bez przerwy myślą o swych rodzinach, o swoich rówieśnikach w ojczyźnie. W czasie rozmowy sami nawiązali do polskiej tradycji Sierpnia i Solidarności. To ogromny symbol, nadal aktualny dla wielu poza Polską.
Czy potrafimy o niego odpowiednio dbać? Jak go pielęgnujemy? Czy bezczynnie będziemy patrzeć, jak marnowane są demokratyczne osiągnięcia ogromnej liczby Polaków? To nie taka czy inna bitwa wyznacza naszą teraźniejszość w Europie, lecz chęć kompromisu, współpracy i konstruktywnego dialogu. To spuścizna Solidarności, z której powinniśmy znów być dumni i chronić ją z determinacją przed zalewającym nas zewsząd podziałami i kłótniami. Nie musimy walczyć z bronią w ręku o wolność, wystarczy, że posiadaną już uszanujemy.
Pomyślmy o sąsiadach na wschodzie, dla których pozostaje ona marzeniem. My jesteśmy dla nich szczęśliwcami.
Kultura kompromisu zjawia się w polskiej kulturze politycznej z częstotliwością objawień maryjnych, czyli rzadko. Flagowe przykłady to tandem Dmowski w Wersalu, Marszałek w Warszawie, obydwaj współpracujący na rzecz racji stanu kraju, czy laicka opozycja i KK lat 1970/80. działających ramię w ramię aż do finału ich wysiłków w 1989 roku, z Magdalenką i bezkrwawym objęciem władzy od komunistów włącznie. Jeśli operacja warszawska 1920 roku zawiera znamiona szekspirowskiego dramatu, to istotnie, jak sugeruje prof. Ruchniewicz, logika 1920 roku wpisywana jest obecnie w inny porządek niż logika 1939 roku, choć obydwie przynależą do tego samego porządku i tworzą koherentną jedność. Interesujące, czy 30 lat po rewolucji i możliwe, że i pozbyciu się Łukaszenki, Białorusinom uda się siebie skutecznie podzielić jak nam, 30 lat po transformacji ustrojowej.