Noc muzeów już na stałe weszła do kalendarza wydarzeń kulturalnych. Zwiedzających przyciąga nietypowa pora i liczne atrakcje przygotowane przez muzealników. Nieraz jest to szansa, by wreszcie obejrzeć wystawę, o której się słyszało, czytała, ale jakoś do muzeum było nie po drodze. Z przyjemnością obserwowałem wczoraj ruch w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze. Nie było wprawdzie kolejek oczekujących, ale nocnych gości całkiem sporo, nie brak było i dzieci z rodzicami. Dla niektórych z nich mogła to być pierwsza wizyta w takiej instytucji. Obok wystaw stałych, można było zobaczyć także dwie czasowe: rysunki powstałe w XVI-XVII w. ze zbiorów lwowskich oraz przegląd najważniejszych dokonań naszego noblisty, Henryka Sienkiewicza.
Ostatni raz w Muzeum Karkonoskim w Jeleniej Górze byłem wiele lat temu. Okazją była – o ile sobie dobrze przypominam – polsko-niemiecka wystawa „Wspaniały krajobraz/Imposante Landschaft“. Opowiadała o koloniach artystów, które niegdyś istniały w Karkonoszach. Miałem mały wkład w powstaniu katalogu wystawy, który teraz dumnie stoi na mojej półce (była to druga z trzech polsko-niemieckich wystaw poświęconych Śląskowi). Będąc z przyjaciółmi w Jeleniej Górze, postanowiłem wykorzystać wolny wieczór i odwiedzić muzeum. Z zainteresowaniem obejrzałem pokazywane w nim obecnie wystawy. Jedna z czasowych prezentowała piękne rysunki mistrzów piórka i węgla XVI-XVIII w., głównie z Włoch. Dzieła te pochodzą ze zbiorów lwowskich z kolekcji metropolity A. Szeptyckiego, powstałej dzięki prywatnemu zakupowi duchownego w początkach XX w. Wystawie towarzyszy pięknie ilustrowany katalog. Wielką przyjemność sprawiło mi również obejrzenie tak kruchych i delikatnych dzieł, jak wyroby szklane z rożnych epok i krajów. Piękne wzornictwo, kolory, zadziwiająca funkcjonowalność rzeczy sprzed kilku stuleci.
Główna wystawa historyczna opowiada dzieje Jeleniej Góry od czasów najdawniejszych po współczesność. W kilku salach na parterze muzeum można podziwiać rekonstrukcje (duże wrażenie robi chata z wyposażeniem), w gablotach zgromadzono ciekawe eksponaty. Zwiedzający może skorzystać z nagranych informacji w czterech językach: po polsku, czesku, niemiecku i angielsku. Wystawa opowiada przede wszystkim o życiu codziennym mieszkańców miasta, o religii, kulturze, gospodarowaniu. Nie zapomniano też o formach spędzania czasu wolnego. Sprawy wielkiej polityki mają znaczenie drugorzędne. Uwagę przyciągają przykłady miejscowego rękodzieła, zwłaszcza wspaniale zdobione czepce dawnych jeleniogórzanek.
Szczególnie interesowałem się przedstawieniem XX wieku, a zwłaszcza takimi problemami jak zakończenie wojny, włączenie miasta wraz z regionem do Polski i wymiana ludności. Uwagę zwiedzającego przyciąga wielka mapa Polski, pokazująca zmianę jej granic i kierunki migracji Polaków. Zatytułowano ją „Ojczyzna stracona, Ojczyzna odnaleziona”. Obok zaprezentowano różne przedmioty codziennego użytku zabrane przez Polaków z Kresów, reemigrantów z Bukowiny. Po obejrzeniu tej ciekawie zaaranżowanej części odczułem jednak poważny niedosyt. Na wystawie, której bohaterami byli niemal do połowy XX w. głównie niemieckojęzyczni jeleniogórzanie, nagle jakby kompletnie ich wymazano z opowieści. Całkowicie pominięto problem rządów nazistów w mieście, II wojny światowej oraz przeprowadzonego po niej wysiedlenia ludności niemieckiej. Było to dla mnie zaskakujące. Tak jakby nagle twórcy tych wszystkich mebli, strojów, talerzy i lasek do górskiej turystyki z niewiadomych przyczyn zniknęli z miasta.
Pominięcie tych tematów rwie logikę narracji o mieście i regionie. Z roweru i walizki pokazanej na wystawie, korzystali nie tylko polscy przesiedleńcy, lecz także niemieccy mieszkańcy. Ojczyzna utracona ma tu podwójne znaczenie, bo dotyka dwóch narodów. Tyle już o wydarzeniach lat bezpośrednio po wojnie dyskutowaliśmy, tyle książek o tym napisano, nakręcono filmy, że ta luka w jeleniogórskiej wystawie zaskakuje. Zwłaszcza gdy przypomnimy sobie o edukacyjnej misji muzeum. Przecież Polacy nie przyjechali do bezludnego regionu, w którym po byłych mieszkańcach pozostały jedynie rzeczy do podziału.
Niestety, sklep muzealny był zamknięty. Być może problem ten ujęto w katalogu do wystawy. Przy najbliższej okazji będę chciał do niego sięgnąć.
Istotnie, ekspozycja muzealna jest swoistą (a własciwie, oczywistą ) narracją i to prawda, że mała wystawa w Muzeum Karkonoskim, ukazująca wielką przemianę na Dolnym Śląsku jest niedopowiedziana. Sądzę , że koncepcja Muzeum Karkonoskiego jest jednak manifestacją pewnej (dyskutowanej i kontrowersyjnej, zresztą ) narracji. Narracji o tym, że jesteśmy na Dolnym Śląsku depozytariuszami, czy wręcz kontynuatorami dziedzictwa kulturowego, które ma charakter uniwersalny. Taką perspektywę buduje wielce interesująca wystawa szkła w tym muzeum – od średniowiecznych początków przemysłu szklarskiego w tym regionie po rok 2016. Natomiast ekspozycja dotycząca historii miasta w obecnym kształcie istnieje od niedawna, wcześniej była na tyle rozproszona, że ledwie widoczna jako całość. I to również wiele mówi o sposobach i okolicznościach podejmowania opowieści o regionie. Ponadto bardzo sie cieszę, iż bliskie mi muzeum znalazło sie w kręgu uwagi Pana Profesora.