Wydaje się, że nasza wiedza o II wojnie światowej jest ogromna. Od tych wydarzeń minęło już ponad 70 lat, co oznacza niemal tak samo długi czas badań i analiz. Ich efektem są liczne publikacje, jak wybory źródeł, opracowania, wspomnienia i relacje, albumy zdjęć, filmy. Zainteresowanie wojną nie spada. Z pewnością przemawia za tym nie tylko problem wyjątkowości tych wydarzeń i ich długofalowych skutków. Ważnym powodem jest chyba także próba zrozumienia tamtych czasów przez nowe pokolenia. Sytuacja jest o tyle nowa, iż ten wysiłek poznania odbywa się już prawie bez pośrednictwa świadków tamtych wydarzeń, tak ważnych w rodzinnym przekazie doświadczeń historycznych. W przyszłości coraz większą rolę będą odgrywać różnego rodzaju muzea, jak np. powstające w Gdańsku Muzeum II wojny światowej. Wprawdzie otwarcie zapowiedziane jest dopiero na przyszły rok (okrągła rocznica zakończenia II wojny światowej), jednak jego pracownicy rozwinęli już działalność na różnych polach. Opracowano koncepcję wystawy, kompletowane są zbiory. Ukazują się kolejne ważne publikacje, opracowania monograficzne, materiały pokonferencyjne poświęcone różnym aspektom II wojny światowej, wspomnienia. Ukazują się również albumy zdjęć. Właśnie otrzymałem bardzo ciekawy tom poświęcony codzienności niemieckiej okupacji w Polsce w latach 1939-1945 autorstwa Joanny Urbanek. Zamieszczone tam zdjęcia, niejednokrotnie opublikowano po raz pierwszy.
W przeszłości ukazała się niezliczona wręcz ilość publikacji poświęconych II wojnie światowej na ziemiach polskich, jak wybory źródeł, opracowania monograficzne, dokumentacje pokonferencyjne, dzienniki i wspomnienia. Ważnym typem publikacji były też albumy zdjęć. Czy zainteresowany czytelnik może zostać zaskoczony? Na półki księgarskie trafił właśnie ciekawy album przygotowany przez Joannę Urbanek pt. Codzienność w cieniu terroru. Okupacja niemiecka w Polsce w latach 1939-1945.
Jego wydawcą jest Muzeum II wojny światowej, a partnerem Ośrodek KARTA. Już zdjęcie na okładce jest intrygujące. Na ławce siedzi mężczyzna w średnim wieku. W tle widać przechodniów, domy, wieże kościołów. Właściwie zdjęcie to mogłoby być potraktowane jak jedno z wielu zdjęć tzw. ulicznych. Jednak tak nie jest. Na ławce, gdy się przyjrzymy, można przeczytać napis „Tylko dla Niemców“. Z komentarza w publikacji dowiadujemy się, że wykonano je we Włocławku wiosną 1940 r., a pozujący mężczyzna złamał jeden z podstawowych zakazów, za co mógł być surowo ukarany. Takie niesztampowe zdjęcie „otwierające” zapowiada ciekawą publikację. Zamieszczono ponad 400 fotografii czarno-białych, które pochodzą ze zbiorów ok. 50 instytucji z Polski i zagranicy. W większości są po raz pierwszy publikowane. Pogrupowano je w sześć bloków tematycznych. Są to: kapitulacja, Niemcy, miasto i wieś, zagłada, opór i jego cena i ze zgliszcz.
Zamieszczone materiały nie mają za zadanie w sposób całościowy ukazać problem niemieckiej okupacji na ziemiach polskich. Nie znalazły się więc w tomie zdjęcia pokazujące obozy koncentracyjne. Zdaniem autorki tomu, Joanny Urbanek, wymagałyby osobnego potraktowania. Problem obozów jest jednak podjęty pośrednio. Na licznych zdjęciach zamieszczonych w tomie można zobaczyć moment wysiedlenia ludności żydowskiej. Można zobaczyć puste place w miastach z rozrzuconymi bezwładnie rzeczami osobistymi, które jeszcze nie tak dawno trzymały czyjeś dłonie. Tom więc nie jest próbą całościowego ujęcia, lecz pokazania na wybranych przykładach różnych aspektów życia codziennego w okresie okupacji.
Ciekawym zabiegiem było uwzględnienie doświadczeń samym okupantów. Jak zwraca uwagę autorka tomu, pokazanie okupacji niejednokrotnie jest możliwe tylko dzięki zdjęciom wykonanym przez Niemców. Prezentację materiałów fotograficznych poprzedza ciekawe studium na temat okupacji w obiektywie. Wprawdzie Polacy mogli posiadać aparaty, jednak mogli wykonywać jedynie zdjęcia prywatne. Rejestrowanie – co zrozumiałe – życia codziennego w przestrzeni publicznej w jego różnych aspektach było zabronione, osoby przyłapane na tym musiały liczyć się z zatrzymaniem i osadzeniem w areszcie. Inną formą pozyskiwania zdjęć było wykonywanie w zakładach fotograficznych podwójnych odbitek, jednej dla osoby zamawiającej, drugiej na potrzeby polskiego ruchu oporu.
Więcej zdjęć polskich autorów powstało w czasie Powstania Warszawskiego. Udało się zdobyć aparaty fotograficzne, a zakłady fotograficzne mogły wznowić swoją działalność.W czasie działań wojennych w Polsce we wrześniu 1939 r. pracowali zawodowi niemieccy fotoreporterzy. Ich prace wykorzystywano w niemieckiej propagandzie. Dobrze się stało, że autorka zwróciła uwagę na znaczenie tego typu zdjęć, podkreślając dylematy etyczne i metodologiczne badaczy spuścizny po III Rzeszy. Przywołała opinię Olivera Sandera, który stwierdził, że zdjęcia fotoreporterów wojennych
stanowią pewien rodzaj okna otwartego na wojnę, ale nie taką, jaką ona była, lecz na taką, jaką miała być zgodnie z wolą jej propagandystów.
Następnie dodawała, że
zdjęcia z tej grupy ukazują sytuacje dostrzeżone i zainicjowane. W pierwszym przypadku spojrzenie współczesnego człowieka różni się zasadniczo od intencji fotografa. W wypadku scen, które zostały zaaranżowane, przekaz zdjęcia jest całkowicie fałszywy, wymaga uściślenia i komentarza.
Jak należy być ostrożnym, można się przekonać, analizując ikony-fotografie polskiego września. Często przywołuje się tu pancernik „Schleswig-Holstein“ ostrzeliwujący Westerplatte, usuwanie polskiego szlabanu granicznego czy zdjęcie amerykańskiego fotoreportera Juliena Bryana z płaczącą dziewczynką nad zabitą siostrą.
Jego autorem był przedwojenny gdański fotograf, Hans Sonnke. Na zdjęciu nie ma żołnierzy Wehrmachtu, lecz byli to gdańscy policjanci (na innym ujęciu tego wydarzenia na ich hełmach można wyraźnie dostrzec herb miasta). Niezależnie od tego zdjęcie to nadal publikowane jest jako jedno z najważniejszych ikon Września 1939 r. Zdjęcia w okupowanej Polsce wykonywali także żołnierze Wehrmachtu. Szacuje się, że co dziesiąty miał ze sobą aparat fotograficzny. Udział w wojnie był przez część traktowany jako przygoda, którą trzeba upamiętnić. Podobnie z dużą intensywnością dokumentowali różne aspekty życia codziennego przedstawiciele rozmitych niemieckich instytucji okupacyjnych. Ciekawa jest analiza obrazów tkwiących niejako w głowach tych ludzi, próbujących za pomocą zdjęć je urealnić.
Wielokrotnie były to uprzedzenia, stereotypy na temat sąsiedniego kraju, przekazywane od dawna lub wpajane przez propagandę, natomiast niezwykle rzadko obraz Polski budowały wcześniejsze własne doświadczenia.
Żołnierze karmieni ideologią nazistowską wkraczali do Polski z przekonaniem niższości cywilizacyjnej zajmowanych terenów Europy Wschodniej – pisała autorka, Joanna Urbanek. Między innymi dlatego tematyka ich zdjęć różni się od fotografii wykonanych na Zachodzie. Dla wielu Niemców pobyt w Polsce był np. pierwszym zetknięciem z ortodoksyjnymi Żydami, fotografia pomagała oswoić budzącą przestrach obcość. Fotografować oznaczało okiełznać, posiąść… i zniszczyć. Niemieccy żołnierze – dodawała – szczególnie lubili pozować do zdjęć, poniżali Żydów, goląc im brody lub zmuszając do pracy (s. 12).
W latach wojny niemieccy amatorzy fotografii często wymieniali się zdjęciami i wzajemnie inspirowali. Fotografowano konkretne obiekty, które polecano innym. Dużym zainteresowaniem cieszyły się wszystkie zniszczone budynki, śledzono życie w gettach. Niektórzy udawali się tam na własną rękę. Myślę, że ten wątek można jeszcze pogłębić. Można sprawdzić, czy istniały jakieś informatory o Polsce dla żołnierzy czy niemieckich urzędników. To że okupowana Polska wywoływała zainteresowanie – choć może to zabrzmieć kuriozalnie – także przeciętnego niemieckiego turysty, może świadczyć wydanie przez renomowane niemieckie wydawnictwo Baedekera przewodnika po Generalnym Gubernatorstwie (Lipsk 1943). Warto byłoby sprawdzić, czy istnieje jakiś związek zachowanych zdjęć z propozycjami do zwiedzania z przewodnika (te najciekawsze zaznaczano gwiazdkami). Z owym przewodnikiem związana jest też mała anegdota.
W czasie lektury akt polskiego MSZ z lat 50. XX wieku trafiałem na informacje o zarekwirowaniu na granicy polsko-enerdowskiej literatury „rewanżystowskiej” u obywateli RFN. Do nich zaliczano nie tylko mapy z ziemiami niemieckimi sprzed 1939 r., lecz także przewodnik po Generalnym Gubernatorstwie. Inna sprawa, że do początku lat 70. nie istniał żaden inny przewodnik po Polsce, po który mógłby sięgnąć zachodnioniemiecki turysta (pierwsi pojawili się nad Wisła już po 1956 r.).Album został wydany bardzo starannie. Każda z części poprzedzona jest obszernym wstępem. Zdjęcia opatrzono dość obszernym komentarzem. Zamieszczono także fragmenty dzienników i wypowiedzi z epoki.
Do publikacji dodano kalendarium najważniejszych wydarzeń niemieckiej okupacji w Polsce. Tom zamyka wybór literatury. Bez wątpienia jest to udana publikacja. Z powodzeniem można ją wykorzystać w dydaktyce szkolnej, w które niejednokrotnie celnie dobrany obraz bardziej przemawia do uczniów niż tekst. Powinna więc znaleźć się na półce każdego nauczyciela i / lub osób zainteresowanych tą problematyką. Wydawca zapowiedział już publikację kolejnego tomu, który ma być poświęcony radzieckiej okupacji Polski.
Piotr Kała, Fotografowanie w czasach, gdy za posiadanie aparatu groziła śmierć
Zob. także
Piotr Kała, Fotografowanie w czasach, gdy za posiadanie aparatu groziła śmierć
Michał Strączek, Niemieccy żołnierze, polski szlaban graniczny i mnóstwo kłamstw. Prawdziwa historia symbolicznego zdjęcia