Zgorzelec / Görlitz powitał nas piękną pogodą. W programie mieliśmy kilka punktów. Zwiedzanie Schlesisches Museum, Oberlausitzische Bibliothek der Wissenschaften, Muzeum Łużyckiego, Domu Kultury i krzyża pokutnego w pobliżu kościoła św. Bonifacego. Odbyliśmy rozmowy z dyrektorami tych placówek, mogliśmy z „pierwszej” ręki dowiedzieć się o powstaniu, działalności i finansowaniu tych ważnych dla pogranicza polsko-niemieckiego instytucji. Sądzę, że wielu moim czytelnikom większość tych miejsc jest znana. Dwa ostatnie wymagają jednak przybliżenia.
Od ubiegłego roku w Instytucie Historycznym UWr na studiach magisterskich realizowany jest pionierski kierunek public history (historia w przestrzeni publicznej). Na Zachodzie zainteresowanie takim kontekstem historii nie jest nowe. Już w latach 80. w USA zaczęto tworzyć pierwsze takie studia. W Europie uczelnie wysunęły taką propozycję na przełomie stuleci.
Wrocławski kierunek prowadzony na poziomie magisterskim cieszy się sporym zainteresowaniem. Studiują go historycy, historycy sztuki, dziennikarze, kulturoznawcy. Ta mieszanina dyscyplin jest bardzo ożywcza, pozwala na rozpatrywanie tych samych problemów z różnych punktów widzenia. Wiedzę teoretyczną zdobywaną przez studentów na zajęciach wiąże się ze stroną praktyczną, dążąc do przydatnego na rynku pracy poszerzenia kompetencji absolwentów humanistyki.
Studenci mają m.in. możliwość zapoznania się z pięcioma specjalizacjami. Są to: archiwistyka cyfrowa, edytorstwo, popularyzacja, pamięć i polityka historyczna czy interpretacje historii. Student poznaje specyfikę każdej ze specjalizacji w trakcie zajęć wprowadzających na pierwszym semestrze studiów, a następnie przez dwa kolejne semestry pogłębia 2-4 wybrane, uczestnicząc – obok wykładów, konwersatoriów czy ćwiczeń – w zajęciach o charakterze projektu oraz w praktyce zawodowej w wybranej instytucji, zajmującej się historią w przestrzeni publicznej.
Dzięki tak skonstruowanemu programowi studiów jego uczestnicy są przygotowywani do różnych aspektów pracy zawodowej z wykorzystaniem historii, jak popularyzowanie wiedzy o przeszłości, dziennikarstwo historyczne (w mediach tradycyjnych i cyfrowych), organizowanie imprez historycznych, pozyskiwanie środków na takie przedsięwzięcia. O efektach takich założeń będzie można powiedzieć za kilka lat, pierwsi absolwenci ukończą studia w przyszłym roku.
Jedną z form pracy ze studentami na tym kierunku są pobyty studyjne. Na pierwszy wyjazd studenci wraz ze swoimi wykładowcami udali się do Görliz / Zgorzelca. Tematem przewodnim była obecność historii w przestrzeni tego podzielonego granicą miasta. Zwiedzono muzea w Görlitz i Zgorzelcu, zwrócono uwagę na tablice i pomniki. Za każdym razem wywiązywała się interesująca dyskusja. Ważne było zwrócenie uwagi na polską i niemiecką pamięć, podobieństwa i różnice.
Po polskiej stronie granicy grupa miała możliwość zwiedzenia Domu Kultury. Na budynku niedawno zawisła ponownie tablica upamiętniająca podpisanie Układu zgorzeleckiego między Polską a NRD 6 lipca 1950 r. (była w renowacji). Uwagę poświęciliśmy także krzyżowi pokutnemu, który w 1943 r. został ufundowany przez proboszcza parafii św. Bonifacego, Franza Scholza (1909-1989). Warto w tym miejscu przypomnieć najważniejsze fakty z bogatej biografii tego duchownego. A była to postać nietuzinkowa, stanowiąca – by użyć tytułu ze zbioru esejów red. Wojciecha Pięciaka – „inną twarz pojednania“.
Franz Scholz urodził się we Wrocławiu w 1909 r. w wielodzietnej, katolickiej rodzinie. Rodzina była bardzo religijna. Skończył jedno z najlepszych gimnazjów w mieście, St. Matthias-Gymnasium. Następnie studiował teologię katolicką na tutejszym uniwersytecie i we Freiburgu. W czasie wypraw z ojcem za miasto widział pracujących robotników sezonowych z Polski, także w czasie niedzielnych mszy św. ich obecność w kościele również była zauważalna. Scholz postanowił nauczyć się polskiego, wielokrotnie wyjeżdżał w tym celu do Krakowa i Lublina. Nawiązane wtedy kontakty przetrwały II wojnę światową. W 1934 r. kard. Adolf Bertram wyświęcił go na kapłana, Scholz kontynuował studia, które zakończył obroną rozprawy doktorskiej w 1940 r.
W 1934 r. kardynał Bertram powierzył mu m.in. opiekę nad Polakami w nowo utworzonej polskiej parafii przy Martinskirche (kościele św. Marcina) na Ostrowie Tumskim. Jego znajomość języka polskiego była na tyle dobra, że bez większych problemów mógł sprostać temu wyzwaniu. Polacy w mieście stanowili marginalną mniejszość (na ponad 600 tys. mieszkańców ilość Polaków szacowano na ok. 1 tys.). Utworzenie takiej parafii w rok po przejęciu władzy przez nazistów i do tego w najstarszej części miasta miało ogromne symboliczne znaczenie (Polacy mogli uczestniczyć we mszach także i w innych parafiach, jeśli istniała taka potrzeba, a ksiądz mówił po polsku). Msze młodego księdza cieszyły się sporym zainteresowaniem. Miało w nich uczestniczyć każdorazowo ok. 200 osób. Z początkiem wojny zakazano mszy w języku polskim, wielu wrocławskich Polaków aresztowano i wywieziono do obozów. Poza Polonią Scholz opiekował się także robotnikami sezonowymi z Polski.
Młody duchowny był negatywnie nastawiony do nowego systemu, niejednokrotnie doświadczał szykan ze strony władz. Dzień wybuchu wojny spędził w podróży. Po latach tak wspominał ten dzień:
Rankiem 1 września pociąg zatrzymał się na dworcu w Halle (a może to było Drezno?), kiedy z głośników rozległ się głos Adolfa Hitlera: Seit 5.45 wird jetzt zurückgeschossen! Od godziny 5.45 odpowiemy ogniem! W Polsce, gdzie nie obowiązywała wówczas zmiana czasu, była to godzina 4.45. (…). O mały włos, a zostałbym na peronie zlinczowany… Wyszedłem na peron, wywiązała się rozmowa. Powiedziałem kilka krytycznych słów o Hitlerze. Otoczyła mnie zgraja. Wrzeszczeli, że klecha gada przeciw Führerowi. Miałem szczęście, że nie było w pobliżu policjanta, bo bym nie uniknął obozu.
W 1940 r. Kardynał Bertram powierzył młodemu księdzu organizację nowej parafii w Görlitz-Ost, przedmieściu Görlitz. Nie była to zbyt liczna wspólnota (ok. 6% ludności była katolikami), miejsce nie należało do atrakcyjnych (w tej części zlokalizowano koszary i garnizon Wehrmachtu). Po klęsce wrześniowej Polski sytuacja zaczęła się szybko zmieniać. Wkrótce do miasta zaczęli napływać pierwsi jeńcy wojenni. Cztery kilometry od parafii Scholza utworzono obóz, Stalag VIII A. Przebywało tam ok. 20 tys. Polaków, potem doszli jeńcy z Francji i Belgii.
Scholz organizował posługę duszpasterską dla jeńców, a wkrótce i dla przysyłanych do miasta robotników przymusowych. Zajmował się również pomocą charytatywną. O zbrodniach, jakich dopuszczano się w Polsce, dowiedział się od urlopowanych żołnierzy. Było to dla niego wielkim przeżyciem. Postanowił w sposób religijny dać wyraz swym uczuciom. Wraz z zaprzyjaźnionymi parafianami ufundował krzyż pokutny, który stoi obok kościoła do dzisiaj.
Ustawili go potajemnie – wspominał, w noc przed świętem Podwyższenia Krzyża, z 13 na 14 września 1943 r. Na nim umieścili napis: Stat crux dum volvitur orbis! Krzyż ten stoi twardo na ziemi, nawet jeżeli cały świat popadnie w zamęt. „Zamęt“ był aluzją do Hitlera. Droga, przy której stał kościół i krzyż, prowadziła do Stalagu i codziennie ciągnęły nią kolumny jeńców.
W 2006 r. odsłonięto pod krzyżem kamień, w którym przypomniano historię powstania i osobę niegdysiejszego proboszcza, Franza Scholza.
Dalsze jego losy opisał szczegółowo w interesującym eseju biograficznym red. Wojciech Pięciak. Z jego tekstu pochodzą też przytoczone cytaty. Zob. Wojciech Pięciak, Franza Scholza życie pod prąd, tenże, Inne twarze pojednania. Reportaże, Kraków 2000, s. 11-77.