W ostatnich tygodniach w niektórych mediach w Polsce można było przeczytać o roszczeniach niemieckiej Polonii, dotyczących skonfiskowanego w 1940 r. majątku Związku Polaków w Niemczech (ZPwN). Padały znaczne kwoty, które pobudzały dość zażarte dyskusje i spory. Głosy części ich uczestników trudno było jednak traktować jako merytoryczne, przede wszystkim odzwierciedlały głęboką niechęć i uprzedzenia wobec współczesnych Niemiec. Pisząc o polonijnych roszczeniach, nie zadano sobie jednak trudu, by zbadać stan prawny w tej kwestii. Dzisiaj sprawy te są bowiem przedawnione, z punktu widzenia prawnego nie do ruszenia. Można więc zadać pytanie, dlaczego zabiegi o odszkodowania pojawiły się tak późno? Jakie stanowisko w tej sprawie wcześniej zajmował ZPwN?
O sprawie zabiegów Związku Polaków w Niemczech o uzyskanie odszkodowań od RFN pisałem już przy innej okazji. Powołałem się przy tym na oświadczenie władz RFN, że w przeszłości sprawy te były rozpatrywane przez sądy i kończyły się ugodą. Przytoczyłem też częściowe kwoty, które wówczas uzyskano. Mimo iż tekst ten spotkał się z dużym zainteresowaniem, do dzisiaj nie otrzymałem odpowiedzi na pytania, które wtedy zadałem. Pozwolę je sobie przypomnieć. Kiedy ZPwN występował o odszkodowania? Ile było w sumie takich spraw? Jak wysokie odszkodowania uzyskano? Na jakich warunkach doszło do zawarcia ugody?
W ostatnim czasie znów można przeczytać w naszej prasie, że Związek Polaków w Niemczech ponownie wystąpił do władz RFN o odszkodowanie za utracone w 1940 r. mienie organizacji. Kwota, jaką zażądano w wysokości 1 mld Euro, może przyprawić o zawrót głowy. Pozew złożono niemieckim sądzie w Berlinie 1 września b.r., w rocznicę wybuchu II wojny światowej, co oczywiście miało mieć znaczenie symboliczne. Nie znam treści tego pozwu, nie mogę więc przedstawić argumentacji w nim zawartej. Wątpię jednak, by przy obecnym stanie prawnym, takie działania zakończyły się sukcesem. Zabiegi tego typu, co trzeba z naciskiem podkreślić, są przedawnione, o czym prawnicy pozywających powinni wiedzieć. Pozostaje natomiast polityczny wydźwięk takich działań.
Problem zabiegów o odszkodowania obywateli niemieckich polskiego pochodzenia nie jest nowy, ma już swoją długą historią, choć jest sporo niewyjaśnionych nadal kwestii. Do problemu roszczeń odnosiły się różne ustawy odszkodowawcze czy inne regulacje prawne, obowiązujące w RFN. W pierwszej kolejności należy wspomnieć o Ustawie federalnej o odszkodowaniach z 1956 r. (Bundesentschädigungsgesetz), której zadaniem było zadośćuczynienie za akty narodowosocjalistycznego bezprawia. Następnie wymienić trzeba ustawy alianckie i inne zachodnioniemieckie, zwłaszcza Ustawa federalna o restytucji mienia z 1957 r. (Bundesrückentstattungsgesetz). Na postawie tej ustawy można było odzyskać bezprawnie utracony majątek w latach 1933-1945 lub otrzymać w zamian odszkodowanie.
Wiadomo, że Związek Polaków w Niemczech od końca lat 40. XX wieku zabiegał o restytucję mienia. Pod koniec grudnia 1948 r. wystąpił w tej sprawie w imieniu 201 organizacji i stowarzyszeń. W latach 1955-1968 przeprowadzono w niemieckich sądach szereg postępowań o restytucję mienia, które zakończyły się pozytywnie dla ZPwN. Dzisiaj, prawie 70 lat po zakończeniu II wojny światowej, upłynęły wszystkie terminy składania roszczeń zgodnie z ustawami odszkodowawczymi i restytucyjnymi. Mogę w tym miejscu ponowić jedynie wcześniej zadane pytania: Ile takich spraw było? Na jakich warunkach zawarto ugody? Ile wypłacono pieniędzy? Jak zostały wykorzystane? Dlaczego ewentualnie nie sporządzono wszystkich możliwych w owym czasie wniosków o odszkodowanie?
Termin podnoszenia takich spraw upłynął także w przypadku b. NRD. Na obszarze tego państwa ZPwN również posiadał znaczny majątek. Sprawy te uregulowano w wyniku zjednoczenia Niemiec. RFN wydała zarządzenia, które odpowiadały ustawodawstwu restytucyjnemu. I tak organizacje, które w latach 1933-1945 były prześladowane ze względów rasowych, politycznych, religijnych albo światopoglądowych i z tych powodów utraciły majątek, mogły zgodnie z § 1 ustęp 6 Ustawy majątkowej (Vermögensgesetz) domagać się zwrotu (Naturalrestitution), a w razie niemożności takowego zażądać odszkodowania. Roszczenia te miały być zgłaszane do 30 czerwca 1993 r. Na moje pytanie do ministerstwa finansów RFN, czy ZPwN skorzystał z tego prawa, uzyskałem odpowiedź odmowną. Cytuję po niemiecku: „Nach Auskunft des zustaendigen Bundesamtes hat der ‚Bund der Polen in Deutschland e.V.‘ keine Antraege nach § 1 Abs. 6 Vermögensgesetz eingereicht“. Dlaczego Związek nie uczynił tego? Przecież zaniechanie skorzystania z takiej możliwości było działaniem na niekorzyść Związku i połączonych z nim organizacji.
Ten tylko pobieżny przegląd stanu prawnego pokazuje, że dzisiejsze zabiegi ZPwN są dalece spóźnione, o ile w ogóle nie są nieuzasadnione. Przekroczono wszystkie terminy. Składanie dzisiaj wniosków jest bezprzedmiotowe, skłania do traktowania w kategoriach nie prawnych, a czysto politycznych. Zdają sobie z tego zapewne sprawę autorzy tych zabiegów. Muszą więc być inne powody takich wystąpień. We wspomnianych artykułach domagano się zdecydowanej interwencji władz polskich w tej sprawie. A ponieważ interwencja taka, nawet gdyby została podjęta, nic by nie dała, pojawiłaby się kolejna okazja do uderzenia w oficjalną linię polskiej polityki wobec Niemiec. Czy takie wystąpienia Warszawy służyłyby relacjom polsko-niemieckim i samemu Związkowi? Czy jego władze nie powinny dokładnie zbadać sposobu traktowania przez siebie tej sprawy w przeszłości, sprawdzić, czy doszło tu lub nie doszło do jakichś zaniedbań ze strony organizacji?
Miliardowe roszczenia dobrze wyglądają w druku i politycznych pyskówkach, ale czy nie wskazują na niebezpieczeństwo całkowitego oderwania się ich rzeczników od rzeczywistości?
Zob. także:
Krzysztof Ruchniewicz, Walecznych 500 idzie na front
tenże, Schemat raz jeszcze
tenże, Walecznych 500
tenże, Miliony Związku Polaków w Niemczech