Należy do najbardziej rozpoznawalnych postaci Wrocławia. Przez dziesięciolecia nie zmienił wyglądu, oparł się różnym „izmom” i modom. Młody, świetnie zbudowany mężczyzna, sądząc po stroju (a raczej jego braku…) ze swego wyglądu zadowolony. W dłoni szpada. Wczoraj udał się jednak do salonu piękności. Od czasu do czasu o urodę trzeba wszak zadbać, nawet jeśli upływ czasu nas się nie ima. Kuracja potrwa kilka tygodni, w 2016 r. Szermierz znów będzie cieszyć swym widokiem i powodować u niektórych przechodniów rumieńce na policzkach. Na placu przed Gmachem Głównym Uniwersytetu Wrocławskiego został piękny, marmurowy cokół, który zabezpieczono wysokim płotem. Postanowiłem to wykorzystać. Dzisiejszego poranka, przed zajęciami przytwierdziłem do płotu kratkę z napisem: „Zaraz wracam. Szermierz. #blogihistoria“ i zrobiłem kilka zdjęć. Jedno z nich zamieściłem na portalach społecznościowych, prowokując – ku memu zaskoczeniu – szybkie reakcje.
Do dzisiaj toczy się spór, kogo przedstawia nagi młodzieniec na pięknym marmurowym cokole, chyba najładniejsza zachowana fontanna dawnego Wrocławia. Z okazji 100 rocznicy „urodzin“ Szermierza w 2004 r. okolicznościową mowę ku jego czci wygłosił wybitny wrocławski polonista i znany gawędziarz, prof. Bogusław Bednarek.
Podobno pretekst do wykonania postaci młodzieńca dała niemieckiemu artyście rzeźbiarzowi, profesorowi Akademii Sztuk Pięknych Hugo Ledererowi, historia polskiego studenta-szlachcica. Młodzieniec ten znany był hulaszczego trybu życia. Pewnego dnia grał w karty przez cały wieczór, tracąc całą gotówkę. Wreszcie postawił ubranie. Po niefortunnej kolejce bez grosza i okrycia musiał opuścić przybytek hazardu. Pozostawiono mu jedynie oznakę szlacheckiego stanu – szpadę. Według legendy po latach ów szlachcic, teraz szanowany obywatel, ufundował fontannę. Miała ona przypominać żakom i wrocławianom opłakane skutki uzależnienia od hazardu.
Lata płyną, przekształcają się w strumień dekad. Nasz bohater, choć odlany z mocnego materiału, musi poddawać się zabiegom konserwującym i pielęgnującym. Wczoraj udał się na właśnie taką kurację. Na stare miejsce wróci za kilka tygodni. Pusty cokół, pozbawiony stałego rezydenta, intryguje i prowokuje do jakiejś akcji. Na płocie zabezpieczającym cokół powiesiłem kartkę z napisem: „Zaraz wracam. Szermierz. #blogihistoria“ (taka mała reklama przy okazji…). Zrobiłem kilka zdjęć. Chciałem też uwiecznić reakcje przechodniów, ale dzisiejsza pogoda nie była dla fotoreportera łaskawa. Wiało, padało, wokół nikogo… Pstryknąłem kilka zdjęć i jedno z nich wrzuciłem na twittera i facebooka.
Po zajęciach na uczelni sprawdziłem reakcje. Pojawiły się pierwsze wpisy z komentarzami. Potem wybrałem się jeszcze raz na Plac Uniwersytecki. Na płocie przy fontannie – ku mojemu zaskoczeniu – pojawił się nowy plakat z podobnym napisem do mojego. Jak widać podobne idee krążyły w powietrzu tego ranka bardzo intensywnie. Pojawiły się też dywagacje na temat domniemanego miejsca pobytu przystojniaka z fontanny. Z pewnością ktoś z twitterowców czy fejsbukowców wreszcie namierzy jego poufną kryjówkę.
tego rodzaju krążenie myśli tworzy atmosferę miasta. Bez tego jest tylko zbiorowiskiem, z tym jest wspólnotą i ojczyzną. Żeby powiedzieć dość górnolotnie.