Przed kilkoma dniami minęła kolejna rocznica pierwszej zsyłki obywateli polskich w głąb ZSRR (10 lutego 1940 r.). W sumie w czterech falach deportacji wywieziono ok. 320 tys. osób. Jedną z rodzin, która doświadczyła zesłania na Syberię, byli Bazanowie z miasteczka Prużana na Polesiu: Bronisława i jej dwaj synowie: Czesław i Wiesław. Wywieziono ich w konsekwencji aresztowania ojca, Edwarda, tuż przed niemieckim atakiem na ZSRR. Czesław wrócił do kraju w mundurze berlingowca w 1944 r. Wiesław z matką dopiero dwa lata później w transporcie repatriacyjnym. Przeżyli zatem wojnę, podobnie jak ojciec. Nie było to dane najstarszemu z braci, Stanisławowi Bazanowi. Pod koniec II wojny światowej był więźniem AL Fünfteichen, filii obozu Gross-Rosen i zginął w „marszu śmierci”, ewakuacji obozu w ostatniej dekadzie stycznia 1945 r. Jeszcze wiele lat później jego rodzice szukali świadków tragicznej śmierci syna.
Dzieje obozu
Od kilku tygodni studiuję różne materiały poświęcone dziejom Friedrich Krupp Berthawerk AG i obozom pracy w Laskowicach i Miłoszycach. Sięgnąłem po dostępne źródła, przejrzałem literaturę.
Pretekstem do tego była niewielka publikacja, jaka ukazała się dwa tygodnie temu na ten temat. Przygotuję jej recenzję, ponieważ wymaga reakcji. Tym bardziej że publikacja jest rozdawana bezpłatnie i ma trafić do czytelników zainteresowanych nie tylko historią lokalną.
Na nowy wątek zwróciła uwagę moja żona, Małgorzata, która opracowała do druku dzienniki jednego z Polaków zesłanych wraz z rodziną w głąb ZSRR w czerwcu 1941 r. Dzienniki stanowią ciekawą lekturę, z pewnością poszerzą naszą wiedzę na temat doświadczeń zesłańczych. W czasie studiowania materiałów rodzinnych natrafiła na los brata swego bohatera, Stanisława Bazana.
Losy rodziny
Historia rodziny Bazanów jest podobna do setek tysięcy rodzin w tym czasie. Stanisław urodził się w Rzeszowie w 1919 r. i należał do generacji „Kolumbów”. Jego ojciec był nauczycielem gimnazjalnym. Mieszkali w Prużanie na Polesiu. Stanisław był najstarszym z dzieci państwa Bazanów. Miał dwójkę młodszych braci. Zimą 1939/1940 zdecydował się przejść na ziemie okupowane przez Niemców i znaleźć schronienie u krewnych. W kwietniu 1941 r. NKWD aresztowało Edwarda Bazana, a dwa miesiące później deportowało jego żonę i dwóch młodszych synów. Rodzina straciła z sobą kontakt na lata.
W czasie wojny Stanisław wrócił do Prużany i działał w ruchu oporu razem z ojcem, któremu udało się wydostać z więzienia po niemieckim ataku na ZSRR. Niewiele jednak wiadomo o przeżyciach ojca i syna pod okupacją niemiecką. Zachowało się zdjęcie Stanisława z 1943 roku, które pokazuje młodego, przystojnego mężczyznę.
W czerwcu 1944 roku gestapo aresztowało Stanisława i jego kilkunastu kolegów. Trafili do więzienia w Białymstoku. Dwa tygodnie później przetransportowano ich do KL Gross-Rosen na Dolnym Śląsku.
Już po kilku dniach przeniesiono całą grupę do filii tego obozu, AL Fünfteichen (wieś Miłoszyce koło Jelcza-Laskowic). Pracowali w Berthawerk należącym do firmy Krupp. Nic więcej nie wiemy o ich pobycie w tym obozie. 21 stycznia zarządzono ewakuację obozu, więźniów popędzono do Gross-Rosen (tzw. marsz śmierci). Stanisław nie przeżył jej, zmarł / zginął gdzieś na zasypanej śniegiem drodze. Taką ogólnikową wiadomość przekazał rodzinie po latach jeden z byłych więźniów pochodzących z Prużany.
Poszukiwania po latach
Po II wojnie światowej rodzice Stanisława, Bronisława i Edward szukali naocznych świadków śmierci syna. W materiałach rodzinnych zachował się ich list do redakcji popularnego czasopisma „Przekrój” z 12 lutego 1978 roku pt. „Kto pamięta?”
Na odcinku Jelcz-Rogoźnica prawdopodobnie syna zastrzelono – pisali. Może ktoś z żyjących, tych ewakuowanych, maszerował wraz ze śp. naszym synem i mógłby określić miejsce stracenia. Wówczas my, starzy rodzice, żywiąc wdzięczność dla Przekroju i ewentualnego świadka, złożylibyśmy kwiaty i zapalilibyśmy znicze na ustalonym miejscu stracenia.
W tych samych materiałach rodzinnych, przechowywanych przez Wiesława Bazana, nie zachowały się odpowiedzi na tą prośbę (jeśli w ogóle nadeszły).
Z jednej strony anons ten pokazuje wielką traumę rodziców po stracie syna, którzy jedynego pocieszenia upatrywali w znalezieniu jego grobu. Z drugiej strony zwraca uwagę na interesujący aspekt, który pomijany jest w badaniach, nie tylko ofiar tego obozu. Publikacje na ten temat często kończą się na wyzwoleniu obozu, czasem tylko wspomina się o ukaraniu sprawców. O losach rodzin, ich wieloletniej tragedii i traumie milczy się. Jest to jednak nieodłączna część tej historii i powinna być uwzględniana.
Jeszcze w 1975 roku Czesław Bazan w liście do rodziny pisał z goryczą, zapewne pod wpływem doniesień o problemach w sądzeniu osób oskarżonych o udział w zbrodniach wojennych:
Oto i cała gehenna, od której odżegnują się Niemcy federalni (sic!) i twierdzą, że to wszystko zmyślone i mocno przesadzone.