Po napisaniu tekstu o „wojennej“ koprodukcji ZDF i TVP1 otrzymałem list od pewnego zaprzyjaźnionyego dziennikarza. Zwrócił mi uwagę, że niezbyt uważnie obejrzałem film. W drugim odcinku nadanym przez naszą jedynkę wystąpili bowiem historycy, czego nie dostrzegłem. Trochę mnie to zdziwiło. Postanowiłem rzecz sprawdzić. Najpierw jeszcze raz obejrzałem film udsotępniony przez ZDF. Historyków nie było. Rozpuściłem więc wici i oto efekty: powstały dwie wersje. Pierwszą, krótszą, bez udziału historyków, pokazywano w Niemczech; drugą, dłuższą, bo z ich udziałem, w Polsce. Nie ukrywam, że trochę mnie to zirytowało.
Produkcja filmu poświęconego drugiej wojnie światowej, której podjęły się dwie stacje polska i niemiecka, były bez wątpienia ciekawym, a nawet pionierskim pomysłem. Po raz pierwszy powstał film, który miał obiektywnie, w wyważony sposób przybliżać ten najtragiczniejszy okres w dziejach naszych relacji. Pierwsza część zapowiadała się – przy wszystkich wcześniej wymienionych mankamentach – ciekawie. Godny podkreślenia był m.in. dobór świadków czy mało znanych materiałów archiwalnych.
Druga część jednak rozczarowała. Scenariusz wyraźnie był słabszy, a w dodatku – pod ciśnieniem wymogów tzw. ramówki – niemiecka telewizja skróciła o kilka minut swoją wersję. Pod nóż poszły oczywiście opinie historyków. Niezależnie od powodów, którymi kierowała się ZDF, uważam, że widz w Polsce i Niemczech miał prawo być uprzedzonym o tych zmianach. Na stronach internetowych obu stacji nie podano jednak takiej informacji. W przypadku części niemieckiej rezygnacja z komentarza historyków wpłynęła znacznie na ogólny poziom tej części. Film składał się jedynie z wypowiedzi świadków. Były bardzo ciekawe, ale brak głosu historyków pozostawiał je niejako w zawieszeniu, bez pogłębionego kontekstu historycznego. Niestety, nie znam wersji polskiej. Jej nie udostępniono w sieci. Być może dzięki komentarzom specjalistów wypadła lepiej.