Warszawa przed wyborem

W

Nie będę odnosić się do przesłanych ostatnio komentarzy. Zrezygnowałem z ich zamieszczenia. Wielokrotnie na blogu piszę o tzw. netykiecie, której przestrzegam i o to samo proszę czytelników1. Temat ostatniego wpisu jest nadal aktualny, doszły do niego nowe okoliczności. W obronie Warszawy przed oskarżeniami (pseudo-)historycznymi prezydenta Rosji, głos zabrała – w sposób jednoznacznie potępiający takie praktyki – Komisja Europejska. Czy nie jest to dobry moment, by raz jeszcze przemyśleć kształt polityki europejskiej, zbilansować jej efekty i w końcu opowiedzieć się jednoznacznie za proeuropejskim kursem?

Polityka zagraniczna w ślepym zaułku

Coraz więcej faktów wskazuje, że polska polityka zagraniczna znalazła się w ślepym zaułku. Jeszcze nie było takiej sytuacji w ostatnim 30-leciu, by głos polski znaczył tak mało w Europie czy świecie. Do niedawna Polska, kraj o średniej wielkości w Unii Europejskiej (dalej UE), mający za sobą kosztowną transformację, którą przeprowadzono w jednym celu – integracji z Europą zachodnią – była uważana za dziecko sukcesu i swego rodzaju wzór.

Przejście od dyktatury komunistycznej do demokracji przebiegło pokojowo, stworzono podstawy państwa prawa, gospodarka pokonała lata zapóźnień i stała się konkurencyjna w stosunku do innych rynków. Udało się również spokojnie przejść przez zawieruchę ostatniego globalnego kryzysu ekonomicznego. Pozycja Polski w UE wydawała się stabilna, a Warszawa wykazywała dużą zdolność tworzenia różnych aliansów w wewnątrzunijnych negocjacjach.

Co przyniosła gromko oznajmiana od 2015 r. zmiana wektorów w polskiej polityce zagranicznej? „Wstawanie z kolan”, by użyć jednego powtarzanych do znudzenia sloganów, okazało się w praktyce – na wielu polach – „upadkiem na nos”. Spadek znaczenia Polski na scenie międzynarodowej, nie tylko w UE, jest faktem. Nie zakrzyczą go buńczuczne wystąpienia w Parlamencie Europejskim niektórych naszych europosłów. Problemy widoczne są wyraźnie także w polityce historycznej, uchodzącej za konika obecnej ekipy.

Partacze historii

Z jednej strony na sztandarach wypisuje się nową politykę historyczną, z drugiej czyni się bardzo wiele, by pozbyć się części specjalistów w tym zakresie, nieopatrznie generować kolejne sytuacje konfliktowe, w miejsce dialogu i przekonywania podejmować próby narzucania własnego stanowiska. Dyskusja nad stosunkiem Polaków do Żydów w międzywojniu, czy nad polityką zagraniczną II RP (sprawa zajęcia Zaolzia itd.), jest konieczna. Nie tylko dla nas samych, ale i po to, by – gdy pojawiają się takie ataki, jak prezydenta Rosji – nie sprawiać wrażenia zaskoczonego i bezbronnego. To my powinniśmy kreować takie dyskusje, a nie z drżeniem w duszy oczekiwać, co nam jeszcze zostanie „wyciągnięte”.

Polska nie jest otoczona jedynie przyjaciółmi. Podobnie jak to było w przeszłości, także i dzisiaj istnieją poważne problemy w relacjach ze wschodnim sąsiadem, Rosją. Były już oczywiście lepsze okresy. Obie strony zdecydowały się kiedyś na powołanie komisji ds. trudnych i podjęcie rzeczowej dyskusji o historii. Dzisiaj jest to już przeszłość. Komisję rozwiązano, a historia – a raczej wybiórcze i zmanipulowane jej fragmenty – znów wpływają na nasze relacje2.

Jednego, nawet podczas uzasadnionego „rozdzierania szat”, nie powinniśmy jednak tracić z pola widzenia. Wskazując na jakieś problemy czy zagrożenia obecnego położenia Polski, nie zapominajmy, że – w odróżnieniu od II RP – nie musimy uprawiać „polityki równowagi”. Polska jest częścią UE, dzięki czemu wymknęliśmy się z geopopolitycznej pułapki prześladującej nas przez stulecia. Izolowanie się na siłę w ramach UE jest co najmniej dowodem krótkowzroczności .

Sygnał z Brukseli

Nie należy oczywiście bagatelizować (pseudo)historycznych wypowiedzi prezydenta Putina. Za nimi kryje się przemyślana strategia, która ma na celu odbudowę mocarstwowej pozycji Rosji. Możemy to potraktować jako mrzonki, jednak – na co wskazują różni obserwatorzy – dla Moskwy jest to realny cel. W tym kontekście wyraźny głos sprzeciwu ze strony Komisji Europejskiej, która stanowczo nie wyraża zgody na fałszowanie historii, uważam za gest nie tylko symboliczny.

Polska jest w sporze z Komisją w pewnych sprawach (w tym tak ważnych jak ustrój sądownictwa), ale nie jest to ciało względem nas „zewnętrzne”. Jest to organ także nasz, bo jest ramieniem wykonawczym UE3.

Komisja Europejska w pełni odrzuca wszelkie fałszywe twierdzenia i próby zniekształcenia historii drugiej wojny światowej lub przedstawienia ofiar, takich jak Polska, jako sprawców – stwierdziła czeska polityk, obecnie wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej, Věra Jourová. (…) Komisja nie będzie tolerować tych ataków na Polskę i pozostaje w pełnej solidarności z Polską i Polakami.

Dobrze byłoby, gdyby Warszawa dostrzegła w końcu, jak blisko położone są interes narodowy i europejski.

Przypisy:

  1. Zob. Krzysztof Ruchniewicz, Etyka w sieci, w:„blogihistoria”, 20.11.2016. ↩︎
  2. Zob. Anna Gmiterek-Zabłocka, Rozpada się Polsko-Rosyjska Grupa do Spraw Trudnych. Z zespołu odchodzą naukowcy, „tokfm.pl”, 13.02.2019; ↩︎
  3. Zob. Zofia Wanat, Jourová defends Poland from Russian historical attacks, „politico”, 15.01.2020; Europosłowie: Polska była ofiarą, a nie sprawcą II wojny światowej, „forsal.pl”, 15.01.2020Matthew Day, European Commission backs Poland in war of words with Russia over the causes of WWII, „The Telegraph”, 15.01.2020.↩︎

 

O autorze

Krzysztof Ruchniewicz

professor of modern history, blogger - @blogihistoria and podcaster - @2hist1mikr. Personal opinion

Wstaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Krzysztof Ruchniewicz

professor of modern history, blogger - @blogihistoria and podcaster - @2hist1mikr. Personal opinion

Newsletter „blogihistoria”

Zamawiając bezpłatny newsletter, akceptuje Pan/Pani zasady opisane w Polityce prywatności. Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest możliwe w każdej chwili.

Najnowsze publikacje

Więcej o mnie

Kontakt

Translate »