
W ostatnich dniach nie zamieściłem żadnego nowego tekstu na blogu. Nie miałem ochoty zabierać głosu na tematy, które najpierw wywołują irytację, a zaraz potem uczucie bezsilności. Zastanawiam się, czy pisanie polemik, podpisywanie kolejnych listów protestacyjnych ma w ogóle sens. Działania państwa na polu polityki historycznej nabrały ostatnio tempa. Na naszych oczach następuje przewartościowanie dotychczasowych ustaleń historyków, pojawiają się nowi pseudohistoryczni „znachorzy“, którzy przekonują, że posiedli wszelki monopol na prawdę historyczną. Bo im się tak wydaje, bo „posiadają“ taką wiedzę… Na szczęście są już wakacje, można choć na chwilę oderwać się od bieżących spraw, nabrać oddechu i naładować baterie.