Rok 1945 może być traktowany z polskiego punktu widzenia jako „gorzkie zwycięstwo“. Jednak nie należy zapominać o uwarunkowaniach, w jakich Polska się wtedy znalazła. Nie należy też zapominać, że okupacja niemiecka oznaczała konsekwentne parcie do biologicznej i kulturowej zagłady narodu. Nie jest więc rzeczą łatwą odpowiedzieć na pytanie, czy Polska wyszła z tego konfliktu wygrana czy przegrana. Historycy nie udzielają jednoznacznej, prostej odpowiedzi, lecz zestawiają bilans strat i dwuznacznych najczęściej zysków. Jakby go jednak nie oceniać, to właśnie 1945 r. ukształtował dzisiejszą Polskę: jej terytorium, ludności, ale i polityczne programy i idee. Poniżej zamieszczam polską wersję mojego lipskiego wystąpienia.
Jak uczy się w Rosji o II wojnie?
Jaką rolę pełni w dzisiejszej Rosji szkolne nauczanie o II wojnie? Jakie wątki się eksponuje? Ile godzin poświęca się w szkole na tę problematykę? Jaką rolę pełni tu polityka historyczna państwa? Jaka jest prywatna pamięć o wojnie? Na ten i inne tematy pisze w najnowszym wydaniu naukowego bloga „Public History Weekly. Blogjournal for History and Civic Education“ rosyjski historyk, Aleksander Chodniew. Pokusiłem się o komentarz do tego tekstu. Redakcja czasopisma zamieściła dzisiaj mój głos (tekst poniżej).
Jak różnić się niepięknie
W ostatnich dniach w polskich mediach pojawiły się informacje o pracy niemiecko-rosyjskiej komisji historycznej. Okazją była konferencja prasowa w Berlinie, w czasie której przedstawiono niemiecką i rosyjską wersję tomu o relacjach dwustronnych w XX w. Dziennikarze od razu skrytykowali informacje na temat paktu Ribbentrop-Mołotow i jego skutków. Dziś publikacja znalazła się w moich rękach. Na wnikliwą lekturę przyjdzie jeszcze czas. Na początek wybrałem teksty wprowadzające do okresu 1933-1945, które napisali jeden z wydawców tomu, monachijski historyk, prof. Horst Möller, oraz rosyjski historyk, Aleksander Szubin. Tekst Niemca utrzymany jest w rzeczowym tonie, dąży do obiektywnego ujęcia. Natomiast artykuł jego rosyjskiego kolegi przypomina historiografię stalinowską, a w każdym razie głębokie czasy radzieckie. Powstaje pytanie, co ta książka ma dać i czego jest dowodem?
Na dworcu w Radzionkowie
Dworzec, właściwie stacyjka w górnośląskim Radzionkowie dzięki inicjatywie społecznej wspartej przez władze kilku gmin stała się nowoczesnym minimuzeum i miejscem pamięci. Placówkę nazwano Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków. Tematem przewodnim jej działalności jest deportacja ok. 40 tys. osób w głąb ZSRR w 1945 r. Wystawa została otwarta w ramach obchodów 70. rocznicy tamtych wydarzeń. O projekcie pisałem już przy innej okazji. Pomysłodawcom udało się pokonać sporo trudności i osiągnąć efekt godzien uwagi i pochwały. Ekspozycja jest dobrze pomyślana, zróżnicowana pod względem wykorzystanych mediów, prezentująca ciekawe eksponaty, a w dodatku udanie i mądrze łącząca propagowanie wiedzy ze wzbudzaniem wzruszenia i empatii. Wystawie towarzyszy strona internetowa oraz katalog.
25 minut w Bundestagu
Tyle trwała dyskusja w Bundestagu, która odbyła się kilka dni temu. Nie była poświęcona jednemu z aktualnych problemów, które nie schodzą z czołówek gazet, choć pewne ich odpryski można było i w niej odnaleźć. Na debatę nie zwróciły uwagi żadne media w Polsce, choć zwykle takimi problemami się interesują. Temat nie jest nowy, ciągnie się od wielu dziesięcioleci. Prawdopodobnie jest to ostatnia grupa poszkodowanych przez reżym narodowo-socjalistyczny, która nie doczekała się dotąd żadnego odszkodowania czy wsparcia ze strony Niemiec. Chodzi o żołnierzy Armii Czerwonej, których los w niemieckiej niewoli był szczególnie tragiczny. Skazani na powolną śmierć z wycieńczenia, zmuszani do pracy ponad siły, po wojnie traktowani byli w ZSRR jak zdrajcy, wywożeni do miejsc odosobnienia na długie lata, skazani na społeczną infamię i zapomnienie. Dopiero w 1995 r. doczekali się rehabilitacji. Dotąd, mimo ich bezsprzecznych cierpień w niewoli, wyłączeni byli z jakichkolwiek odszkodowań.