Nabór na studia zaczyna wchodzić w coraz gorętszą fazę. Uczelnie korzystają z różnych form promocji prowadzonych kierunków studiów. Sięgają po nowe media, choć i tradycyjne, jak film reklamowy, są nadal w użyciu. Uniwersytet Wrocławski w bitwie o studenta również szuka niekonwencjonalnych środków. W necie znalazłem najnowszy spot. Obejrzałem go dwa razy, a nawet trzy razy. Do tego samego zachęciłem znajomych i rodzinę. I szczerze od razu przyznam: niewiele z tego dzieła zrozumiałem. Nie bardzo wiem, co chciał w nim przekazać reżyser. No cóż, nie byłem grupą docelową… Jednak jaki był sens pokazania żołnierzy Wehrmachtu, którzy z bronią w ręku gnają w kierunku rektoratu, bardzo chciałbym pojąć. Czy siłą chcieli obalić nasze nowo wybrane władze rektorskie? A może symbolizowali ludzkie umysły wiedzą nieskażone, a jej łaknące? I dlaczego wojsko Hitlera, a nie kosynierzy czy rycerze (choćby i krzyżacy)? Chyba nie dlatego, że się z naszą uczelnią mają jakoś kojarzyć? Znów będziemy biadolić, że wszystkiemu winni są Niemcy!
Pomysł nakręcenia dobrej reklamy uczelni jest dużym wyzwaniem. Najnowszy spot naszej Alma Mater jest tego świetnym przykładem. Akcja rozgrywa się na czterech poziomach. W filmie wykorzystano oryginalne pomieszczenia gmachu głównego UWr. Momentami wygląda on jak szkoła magii i czarodziejstwa w Hogwarcie, ale może to akurat przemawia do młodzieży wychowanej na książkach o Harry’m Potterze. Całkowite puszczenie wodzy własnej fantazji, do czego spot nas może skłaniać, prowadzi jednak prostą drogą na manowce.
Oto widzimy eleganckie towarzystwo w rokokowych strojach, czegoś z napięciem wyglądające. Drugi poziom to niewielki oddział żołnierzy Wehrmachtu, którzy z wyciągniętą bronią w bojowym szale gnają w kierunku gabinetu rektora. Kamera przenosi nas do tego pomieszczenia i obserwujemy, jak tajemnicza postać, ubrana jak prywatny detektyw Phillip Marlowe, przeszukuje biurko i regały. Po chwili odnajduje jakiś dokument, w domyśle niesłychanie ważny. Kolejny poziom to wieża matematyczna i badanie kosmosu. I jeszcze Aula Leopoldyńska ze spektakularną świetlistą kulą pełną wzorów. Oprócz tego pani z mikrofonem, nagrywająca coś lub szykująca się do wywiadu.
Kilka poziomów narracji. Co je łączy? Może kluczem do zrozumienia są dwaj panowie ubrani w lekarskie fartuchy? Lekarze, chemicy? Strój maskuje ich prawdziwą specjalizację, ale przecież kolegę po fachu rozpozna się i w przebraniu! Tylko jakoś nieprzyjemnie się robi, gdy widzimy wymierzoną w nich broń biegnących niemieckich żołnierzy. Skojarzenia, które zaraz zapełniają mi głowę, zapewne nie były celem reżysera. A może on ich już nie ma? Już ich nie mają młodzi odbiorcy tego filmu?
Ale przecież pamięć o lwowskich profesorach, którą podobno kultywujemy, odnosi się i do tych, którym wojny nie było dane przeżyć. Reżyser wyraźnie lubi budować napięcie na zasadzie kontrastu, ale oczekiwanie czy żołnierze strzelą czy nie, to dla mnie przy całym kontekście historycznych odniesień (Wehrmacht, wojna, cywile, Breslau/Wrocław) przekroczenie pewnej granicy. Mamy więc kontrastujące zestawienia postaci, żołnierze uzbrojeni po zęby – naukowcy w fartuchach, kosmonauta i profesor (jak się widz domyśla), eleganckie towarzystwo z epoki przed gilotyną i nowoczesny sprzęt nagrywający, pan w prochowcu w stylu czarnego kryminału i komórka z tabletem, młody naukowiec z niedzisiejszym wąsem i ogromny kulisty hologram. Do tego rytmiczna, nowoczesna muzyka, dobry montaż.
Jaki jednak przekaz chcemy dać na zewnątrz? Czy jest on zrozumiały czy tylko intrygujący lub niepokojący? Jak występujące w filmie postacie mogą zostać odebrane czy zinterpretowane, także zagranicą? Czy atrakcyjna forma przekazu (co się tu nie dzieje w tak krótkim czasie!) w zderzeniu z utartymi formami symbolicznymi (żołnierze Wehrmachtu) nie przyniesie skutku odwrotnego od zamierzonego. Zastanówmy się. Nauka – tak, wiedza – tak, innowacyjność – bez dyskusji. Ale co tu faktycznie robią ci żołnierze Wehrmachtu i panowie w kitlach zdolni do zatrzymania czasu? No właśnie, panowie! A co z paniami? Te w krynolinach i perukach pozwolę sobie pominąć. Jedyna współczesna kobieca postać z mikrofonem nie jest jednak łatwa do jednoznacznego zinterpretowania. Prowadzi badania nad tymi wszystkimi zjawami, czy po prostu czeka na przeprowadzenie wywiadu, na tzw. wejście na antenę?
Ps. Dla niewtajemniczonych podam, że panowie w kitlach to dwaj znani historycy z naszej Alma Mater. Prezentują się nad wyraz godnie i kompetentnie, choć nie jest to strój obowiązujący na ul. Szewskiej 49. Mam tylko nadzieję, że po obejrzeniu tego spotu władze rektorskie nie zamienią zwyczajowej togi profesorskiej na te śnieżnobiałe fartuchy. Nie mam nic przeciwko tym białym fartuchom, jednak nie bardzo potrafię sobie w nich siebie wyobrazić. Czułbym się bardziej jak na oddziale, a nie na wydziale…
Sam spot jest efektowny i technicznie fajnie zrobiony, ale zarzuty są słuszne i nie sądzę, aby to była tylko kwestia estetyki czy perspektywy (że tak to ujmę) młodzieżowej. Problem jest właśnie w tym, że wizualnie nie ma tu żadnej osi narracyjnej – jedyne co wskazuje na jakieś powiązania pomiędzy obrazami to tak naprawdę hasła w lewym dolnym rogu i na samym końcu o zdobywaniu wiedzy. Wystarczyłoby wpleść w każdą ze scen podekscytowanych studentów towarzyszących panom z uczelni, którzy pokazują im i opisują każdy obraz, a od razu mielibyśmy koherentny przekaz, wspólny dla wszystkiego mianownik i okazję do zaprezentowania wykładowców.
W tej chwili odczuwam trochę przerost formy nad treścią. To jest zresztą problem nie tylko tego spotu, ale wielu innych filmików reklamowych u nas produkowanych. Umiejętności technicznych trudno jednak odmówić
Eines vorweg: Handwerklich ist dieser Spot sehr gut gemacht. Die Kameraführung und die Schnitte sind genauso beeindruckend wie die Kulissen, die die Universität Wrocław zu bieten hat. Und wenn man mehr Wert auf Effekt als auf Inhalt und Sinnzusammenhänge legt, dann erzielt der Spot ohne Zweifel seine Wirkung.
Rein oberflächlich betrachtet ist natürlich sofort klar, was dieser Spot vermitteln möchte. Nämlich genau das, was jeder Werbefilm von jeder Universität vermitteln möchte: Du solltest bei uns studieren, denn wir sind eine renommierte Universität mit Tradition und Erfahrung, wir bieten dir eine große Anzahl an Fachbereichen und Möglichkeiten und obendrein sind wir auch noch cool. Ebenfalls sofort klar ist, dass die Universität Wrocław mit ihrem Spot mal etwas anders machen wollte. Es werden nicht die typischen lachenden, gespannt lauschenden und konzentriert forschenden Studenten und Studentinnen gezeigt, wie sie in Werbefilmen vieler anderer Universitäten üblich sind. Stattdessen soll mit aufwändigen Kostümen, spannungsgeladenen Szenen und dramatischer Musik die Fantasie angeregt und Aufmerksamkeit erregt werden.
Muss man deshalb aber Wehrmachtssoldaten mit erhobenen Waffen die Universität stürmen lassen? (Nebenbei bemerkt: Ich würde diese nur ungerne mit den Studierenden gleichsetzen, die Türen der Universität einrennen, um Wissen zu erobern.) Machen wir uns nichts vor: Wenn man sich den Spot das erste Mal ansieht, stehen die Soldaten im Mittelpunkt. Sie tragen den Spannungsbogen. Man fragt sich, was passieren wird. Werden sie die Türen zum Saal aufbrechen, in dem die eleganten Damen und Herren in den Rokokokostümen sitzen? Werden sie die beiden Professoren/Doktoren/Forscher in den weißen Kitteln erschießen? Davor treten die anderen, zusammenhangslosen Szenen, die keine Geschichte erzählen, in den Hintergrund.
Die Dominanz von Waffen in dem Werbefilm einer Universität allein ist schon fragwürdig. Dass diese Waffen ausgerechnet von Wehrmachtssoldaten getragen werden, ist für eine Universität mit einer deutsch-polnischen Geschichte und Tradition eine auf mich befremdlich wirkende und unglückliche Wahl. Welches Motiv steht dahinter? Wollte man sich mit dieser Wahl ins Gespräch bringen und kontroverse Diskussion herausfordern, um den Spot bekannt zu machen?
Für die Universität Wrocław jedenfalls hoffe ich, dass sie mit diesem Spot auch die zukünftigen Studierenden anspricht, die sich eine Universität wünschen sollte. Diejenigen nämlich, die die Dinge reflektieren und kritisch hinterfragen und sich nicht nur von Effekthascherei und dem äußeren Eindruck beeindrucken lassen.
Szanowny Panie Profesorze, Szanowni Dyskutanci,
wczytując się w poniższe/powyższe komentarze i przyznaje rację każdemu z Państwa. Każdy spot reklamowy ma swoje wady, a reżyserowi nie zawsze udaje się przedstawić 100 % założeń. Nie chce bronić ani deprecjonować tego materiału. Traktuje go bowiem jako ciekawostkę, której dotąd na UWr nie było. Co zatem skupiło moją uwagę w komentowanym spocie reklamowym? Rzeczywiście, jak słusznie zauważył profesor, prezentacja odbywa się równolegle na kilku poziomach, które mają ze sobą jeden wspólny mianownik – wzbudzić ciekawość. Rzeczywiście tak się dzieje. Zaprezentowane sceny pełne są ukrytych informacji, które oglądający może wyłuskać z tego materiału. Ale czy do końca?
Spot można przecież obejrzeć na kilka sposobów m.in. jako ciekawą prezentację reklamową bez zanurzania się w ukrytą treść, jak również doszukując się tego co nie widoczne – historycznych i innych konotacji. Pytanie moje jest inne. Którą z płaszczyzn wybierze potencjalny kandydat na studenta? Czy odbierze ten materiał jako fajną zajawkę reklamową (nieco powierzchownie), czy będzie zagłębiał się w narrację i konteksty historyczne? Czy scena z biegnącymi „żołnierzami Wehrmachtu” może budzić złe wrażenie? Rzeczywiście nie do końca mnie ona przekonała, ale moment, w którym znani wrocławscy historycy zatrzymują w czasie szturmujących już tak.
Historia jako dynamiczny splot wydarzeń z przeszłości – czy nie temu przyglądamy się na codzień w badaniach skupiając uwagę na jakimś wycinku? Wydaje mi się również, że reżyser spotu chciał zwrócić uwagę kandydatów na element tajemniczości – w pewnym sensie zdobywanie wiedzy to tajemnica, a ona sama jest doskonałym nośnikiem. Upraszczając zupełnie – Uniwersytet równa się chęci poszukiwania odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytania, a także to próba odtwarzania wszelakich zjawisk, które zachodzą w otaczającym nas świecie. Czy ten spot wypełnia tą formę…? Każdy może indywidualne to ocenić. Moim przekonaniu – tak. Uniwersytet jako miejsce w którym należy zadawać pytania i poszukiwać nawet najtrudniejszych odpowiedzi.
W spocie reżyser dotyka jeszcze pewnego paradoksu związanego z polskimi grupami rekonstrukcyjnymi. W wielu europejskich krajach tego typu grupy nie chcą rekonstruować niemieckich formacji okresu III Rzeszy, m.in. Wehrmachtu, SS, SD, Gestapo, etc. Jak sądzę, dzieje się tak ze względu na pewien kontekst historyczny i poprawność polityczną. Polskie grupy pod tym względem cieszą się wyjątkowością, ponieważ tworzą jedne z najlepszych w Europie odtwarzających wspomniane formacje niemieckie. Nie ma to nic wspólnego z kultywowaniem zbrodniczej ideologii, a jest jedynie wypełnieniem pewnej luki i potrzeb tego środowiska. Wydaje się więc, że tego typu grupy nie budzą już strachu, a wręcz przeciwnie są poszukiwane do coraz powszechniejszych inscenizacji z okresu II wojny światowej. Z pewnością i w tym przypadku jest to szansa dla pasjonatów choćby historii.
Spot jednoznacznie odnosi się do szeregu gier komputerowych, które mają od lat olbrzymi wpływ na sposób myślenia i odbiór estetyczny młodych ludzi. Pokolenie gier komputerowych inaczej widzi świat i inaczej reaguje na narrację wizualną. Zastygający w bezruchu żołnierze Wehrmachtu to estetyka gry Max Payne, która używa tzw. „bullet-time”. Dwaj panowie w białych kitlach to Half-LIfe i Half-Life 2, czyli gry, w których naukowcy po radioaktywnej katastrofie w laboratorium walczą z potworami i demonami. A kto nie grał w grę „Mortyr”? A jeśli nie grał, to może powinien spróbować. Akcja gry dzieje się alternatywnym świecie rządzonym od przez nazistów. W czasie II wojny światowej, gdy szala zwycięstwa przechyliła się na stronę aliantów, Niemcy zbudowali wehikuł czasu i za jego pomocą ściągnęli z przyszłości potężny artefakt…. i za jego pomocą opanowali cały świat.
Pozwolę sobie zabrać głos w dyskusji, choć bliżej mi do Kubricka niż do J. Rowling.
Bardzo podoba mi się spot UWr. Kiedy obejrzałam go pierwszy raz, faktycznie powiedziałam z podziwem „łał” i chociaż jestem znana z tego, że nie epatuję wielkimi słowami poczułam dumę, że jestem absolwentką reklamodawcy ;-). Kiedy obejrzałam po raz kolejny, zauważyłam, że słowem kluczem jest tu „kreacja”. Każdy może zobaczyć w nim to co chce, tak jak każdy będzie miał swoje własne życie na UWr. W spocie widzianym moimi oczami, Profesorowie Maroń i Wiszewski kreują światy: komputerowych gier, alternatywnej historii, analizują fakty i emocje. Ich białe kitle są symbolami władzy, którą daje tylko wiedza i umiejętności. Profesor na wieży matematycznej przybliża wszechświat, który dziś, dzięki internetom dostępny jest nawet w odrestaurowanym barokowym budynku. Pasję, tajemniczość i uroki nauki pokazuje Prof. Miodek. Wszystkiemu przyglądają się upudrowane duchy Uniwersytetu, które symbolizują jego początek, ale i też oświeceniowe „szkiełko i oko”. Nie brakuje odwołań do modnej obecnie historii Breslau i jego ikony: Eberharda Mocka- prostych chwytów reklamowych. W tej beczce miodu jest też łyżka dziegciu: Zauważyłeś Krzysztofie, że nie ma w nim kobiet – naukowczyń. Ale tu niestety realizatorzy klipu pokazali rzeczywistość. Choć statystyki mówią, że pań studiuje więcej, nie ma to odzwierciedlenia w proporcjach późniejszej kadry naukowej. Wciąż zdarzają się profesorowie, którzy na egzaminach pytają studentki o to, ile się gotują ziemniaki i panie profesor, które grzmią, że doktoratu i macierzyństwa nie da się pogodzić. Ale o tym może innym razem. dziś warto podkreślić, że na spoty reklamowe, śmiało możemy konkurować z Politechniką Wrocławską. 🙂
Jeśli nauka to czary, to racjonalne poznawanie musi być tożsame z przemocą. Stąd, myślę, Wehrmacht.
Panie Profesorze,
wspaniała uwaga o kobietach – znów wychodzi na to, że uniwersytet to sprawa męska. Atrakcyjna scenografia „z epok/i” służy utrwalaniu stereotypów. No cóż – spot: forma nowoczesna, treść archaiczna. A uniwersytet chyba powinien iść w przeciwnym kierunku – z platońskiej akademii w stronę nowoczesnych treści wyprzedzających epokę – w przód (czyli kierunku przeciwnym do rokokowych peruk).
Początkowo ten spot podobał mi się średnio. Ale im dłużej o nim myślę, tym dochodzę do wniosku, że jest naprawdę bardzo dobrze przemyślany i skonstruowany.
Pamiętajmy, że jest on ukierunkowany na młodych. Licealistów, maturzystów, naszych przyszłych studentów. Jakby w spocie zacząć mówić, że mamy 300 lat i ilu noblistów, i kto to choćby ten Max Born, to po pięciu sekundach wyłączyliby ten spot. A to, że my o tym wiemy i jesteśmy przez to dumni z UWr, to im nic jeszcze nie mówi, bo nie mają takiej wiedzy.
Klip ma pokazać im pewien „efekt łał” i to się teraz u nich liczy. Że to fajna uczelnia, że ma ducha, rozmach, można się realizować i spełniać marzenia, nazywając to studiowaniem. Wydaje się, że ten spot nie ma jakiegoś trzeciego dna, jest raczej stosunkowo dosłowny. Na dole po lewej stronie migają nam kierunki, które można studiować na naszej uczelni. Klip to przeplatanie się scen, mających zobrazować poszczególne dziedziny wiedzy (i podkreślić ich szeroką, a przez to i naszą, uczelnianą interdyscyplinarność). Mamy więc scenkę militarystyczną (historia, militarioznawstwo), mamy didżeja puszczającego muzykę (muzykologia), mamy stare, tajemnicze książki w regale (filologia polska), mamy grupę historycznych postaci ubranych charakterystycznie dla swojej epoki (historia sztuki), jest też lądujący kosmonauta (astronomia)- i zawsze tuż obok, na wyciągnięcie RĘKI, jest badacz, czyli student bądź profesor (np. prof. Miodek), czyli jego mentor. Stoją tuż przy tych symbolicznie ukazanych dziedzinach wiedzy, oglądają je, analizują, notują (robią notatniki, pani muzykolog ma mikrofon itd.). Pokazuje to, że całą ta ogromna wiedza jest tuż tuż, na wyciągnięcie ręki- w murach Uniwersytetu, bo też wszystkie te wydarzenia mają miejsce w Gmachu Głównym. Wystarczy do niego przyjść, stanąć tam razem z nami i po nią sięgnąć. Takie zaproszenie. Wręcz dosłownie.
Tak, tak. Proszę szczególnie zwrócić uwagę na motyw ręki. Ona przewija się niemal w każdej scenie. Prof. Miodek jako badacz, w białej rękawiczce, który poszukuje i dąży „do prawdy”. Ręce żołnierzy z karabinach w dłoniach jako przedmiot badań, kosmonauta wyciągający dłoń jakby w przyszłość, nieznane, mikrofon wyciągany do przodu, jak przy badaniu, matematyk obliczający wzory na kartce… wszystko ma pokazać, jak ta wiedza na UWr jest blisko, jak łatwo dostępna, na wyciągnięcie dłoni. O tym właśnie jest ten spot. I przez to, ten prosty przekaz jest świetny.
Jasne, mnie też to trochę dziwiło, co robią żołnierze Wermachtu, ale… dochodzę do wniosku, że nie wszystkie kierunki da się pokazać, a od niedawna mamy nowy, popularny kierunek, militarioznawstwo. Warto go pokazać, warto go przedstawić. A właśnie dla wielbicieli tego kierunku, motyw i klimat przedstawiony w klipie kupuje ich bezbłędnie.
Wydaje się nawet, że pierwsza scena z żołnierzami, jest wręcz kluczowa. Mamy tu otwierające się drzwi i szturmem zdobywaną uczelnię. Czy właśnie nie o to chodzi? By nasza uczelnia była tak oblegana, zdobywana, a otwarte drzwi mają do tego zachęcać i pokazywać, że UWr otwarty jest na wszystkich, niezależnie od „klimatu politycznego” łamiąca pewne stereotypy i konwenanse, że u NAS można nawet badać żołnierzy Wermachtu. Inaczej mówiąc – chodzi o szturmem (ale też i odważne) zdobywanie uczelni oraz wiedzy. I do tego ma ten motyw zachęcać – mniemam.
Dodatkowo, potwierdza to motyw astronauty „lądującego” na wieży matematycznej. Świetna alegoria, że na UWr może „wylądować” każdy a my się nim już świetnie zaopiekujemy. To wręcz potwierdzenie motywu „zdobywania” szturmem uczelni, jak przy żołnierzach z Wermachtu. Uczelnia otwarta jest na każdego i z lądu i powietrza. 😉
Ujmę to tak. Dla młodych klip świetny. Dla starszych może być trochę niezrozumiały i o niczym. Ale młodzież taka trochę jest. Trzeba ich kupić obietnicą, wrażeniem, narracją, że na UWr będzie fajnie i super i by do nas przyszli. Bez zanudzania. I taki właśnie jest ten klip.
Początkowo ten spot podobał mi się średnio. Ale im dłużej o nim myślę, tym dochodzę do wniosku, że jest naprawdę bardzo dobrze przemyślany i skonstruowany.
Pamiętajmy, że jest on ukierunkowany na młodych. Licealistów, maturzystów, naszych przyszłych studentów. Jakby w spocie zacząć mówić że mamy 300 lat i ilu noblistów i kto to choćby ten Max Born, to po pięciu sekundach wyłączyliby ten spot. A to, że my o tym wiemy i jesteśmy przez to dumni z UWr to im nic jeszcze nie mówi, bo nie mają takiej wiedzy. Klip ma pokazać im pewien „efekt łał” i to się teraz u nich liczy. Że to fajna uczelnia, że ma ducha, rozmach, można się realizować i spełniać marzenia, nazywając to studiowaniem.
Ja myślę, że ten spot nie ma jakiegoś drugiego czy trzeciego dna, jest raczej stosunkowo dosłowny.
Na dole po lewej stronie pokazują się kierunki, które można studiować na UWr. Klip to mieszanina scen, mających zobrazować poszczególne dziedziny wiedzy (i podkreślić interdyscyplinarność). Mamy więc scenkę militarystyczną (historia), mamy didżeja puszczającego muzykę (muzykologia), mamy stare, tajemnicze książki w regale (filologia polska), mamy grupę historycznych postaci (historia sztuki), mamy astronautę (astronomia)- i zawsze tuż obok, na wyciągnięcie ręki, jest BADACZ, czyli student bądź (jak w przypadku Miodka) profesor, czyli jego mentor. Stoją tuż przy tych symbolicznie ukazanych dziedzinach wiedzy, oglądają je, analizują, notują (mają notatniki, pani muzykolog ma mikrofon itd.). Pokazuje to, że całą ta ogromna wiedza jest tuż tuż, na wyciągnięcie ręki- w murach Uniwersytetu, bo też wszystkie te wydarzenia mają miejsce w jego budynkach. Wystarczy do niego przyjść, stanąć tam razem z nimi i po nią sięgnąć.
Takie zaproszenie.
Tak, tak. Proszę szczególnie zwrócić uwagę na motyw ręki. Ona przewija się niemal w każdej scenie. Prof. Miodek jako badacz, w białej rękawiczce, który poszukuje i dąży „do prawdy”. Ręce żołnierzy z karabinach w dłoniach jako przedmiot badań, kosmonauta wyciągający dłoń jakby w przyszłość, nieznane, mikrofon wyciągany do przodu, jak przy badaniu, matematyk obliczający wzory na kartce… wszystko ma pokazać, jak ta wiedza na UWr jest blisko, jak łatwo dostępna, na wyciągnięcie dłoni. O tym właśnie jest ten spot. I przez to, ten prosty przekaz jest świetny. 🙂
Jasne, mnie też to trochę dziwiło, co robią żołnierze Wermachtu ale… dochodzę do wniosku, że nie wszystkie kierunki da się pokazać, a od niedawna mamy nowy, popularny kierunek, militarioznastwo. Warto go pokazać, warto go przedstawić. A właśnie dla wielbicieli tego kierunku, motyw i klimat przedstawiony w klipie kupuje ich bezbłędnie.
Ujmę to tak. Dla młodych klip świetny. Dla starszych może być trochę niezrozumiały i o niczym. Ale młodzież taka trochę jest. Trzeba ich kupić obietnicą, wrażeniem, narracją, że na UWr będzie fajnie i super i by do nas przyszli. Bez zanudzania. I taki właśnie jest ten klip. 🙂
Signum temporis? Postmodernizm – wszystko wolno wymieszać ze wszystkim.
Ciężko jest odpowiadać będąc drobnym współbohaterem tego przekazu. Ale dla porządku 1) to nie jest narracja klasyczna, z zawiązaniem, akcją, rozwiązaniem, z wątkiem fabularnym. Pierwotnie miała być, dziś jest nieczytelna; 2) to komunikat oparty o sposób narratywizacji otoczenia, skojarzenia i symbolikę inne niż naszej – myślę o akademikach – generacji; 3) to przekaz powstały w kontekście historycznym – w momencie przygotowywania wciąż popularny był Wrocław między- i wojenny, dziś mniej to odniesienie jest popularne, ale nadal nośne (lepsze to niż krewcy chłopcy z Rynku jako symbol newsów o mieście). Krótko mówiąc – zgadzam się, to nie jest przekaz odwołujący się do naszej wrażliwości estetycznej. Ale – to nie my się rekrutujemy na studia. Jak na razie to jedyny tak nowoczesny komunikat, jaki się urodził na naszym Uni. I chwała za to twórcom, bo 300 lat tradycji mnie, historyka, doprowadza już do płaczu. A żołnierze Wehrmachtu – no taki mamy klimat we Wrocławiu. Ale tak, może czerwonoarmiści byliby lepsi – tylko po czym mieliby biegać? Po zgliszczach? To by nam Gospodarz nieścisłości ogrom wyciągnął :))) Rażą mnie rekonstrukcje estetyzujące przemoc i tragedie wojen, tu też miałem zastrzeżenia, ale nie mam żalu do autorów – całość jest raczej zimna w wymowie. Tak jak historycy – zimni chirurdzy leczący wyobrażenia o przeszłości ze złudzeń teraźniejszości 🙂
A może w ujęciu z Wehrmachtem chodziło o to, by uwydatnić, jak to demokratycznie wszystkie grupy może skusić oferta edukacyjna na UWr, nawet te grupy, które otarły się o Wehrmacht – wszak zdyscyplinowany, karny, itd. A skojarzenie z magicznym ambiente uniwersyteckim? To może jest adresowane do adeptów H. Pottera, którzy połykali jego opowieści filmowe i książkowe, a którzy są wyjątkowo podatni na magie czarów? Licho wie. Pewnie spot był kręcony przez firmę marketingową, bazującą na danych statystycznych. Przyspieszeniu czasu nie oparł się sam Watykan, (afera Vatileaks), wiec dlaczego też nie Uniwersytet – czy nam się to podoba, czy nie, O tempora, o mores…