Sala Muzeum Muru przy Checkpoint Charlie (Mauermuseum) w poniedziałek, 3 listopada wieczorem szybko zapełniła się gośćmi, zaproszonymi na premierę polsko-niemieckiego filmu, w reżyserii Magdaleny Gwóźdź i Róży Romaniec pt. „Uczcie się polskiego“. Jego producentami są TVP 1 i Deutsche Welle. Dokument poświęcono stosunkowi enerdowskich dysydentów do Polski i Solidarności w latach 70. i 80. XX wieku. W filmie pokazano nieznane historie mieszkańców NRD, których „zachwyt“ Polską zaprowadził za więzienne kraty. W filmie przybliżono także strajk głodowy w więzieniu w Cottbus, który skazani ogłosili na znak solidarności z Polakami po wprowadzeniu stanu wojennego w grudniu 1981 r. Jest to jedyne znane tego rodzaju wydarzenie w krajach bloku wschodniego! Szerzej pisał o nim przed kilku tygodniami Bartosz Wieliński w „Gazecie Wyborczej“. Niestety, do dzisiaj niewiele wiemy o organizatorach protestu, choć z pewnością zasługują nie tylko na naszą pamięć, ale także na odpowiednie uhonorowanie. Pewne starania już podjęto, ale jak na razie niewiele one przyniosły.
Foto: Bohaterowi filmu „Uczcie się polskiego“. (Od lewej) Roland Jahn, Thomas Kretschmer, Detlef Mundt, Viktor Witt, Bogdan Borusewicz i Peter Blase Rösch.
Film Magdaleny Gwóźdź i Róży Romaniec zasługuje na szeroki odbiór i zapewne obie telewizje o to zadbają. Obejrzałem go z wielkim zainteresowaniem. Jest to jeden z niewielu filmów ostatnich lat, który może trafić bez problemów do polskiego i niemieckiego widza. Polski dowie się o nielicznych śmiałkach, opozycjonistach z NRD, którzy interesowali się Polską, a po utworzeniu Solidarności starali się wspierać ją i inicjować akcje poparcia w swoich środowiskach. Takie działania oczywiście od razu przyciągnęły czujne oko STASI. Jeden z tych sympatyków „polskiej epidemii„ rozsyłał kartki na święta z hasłem „Uczcie się polskiego“, inny jeździł ulicami Jeny z polską flagą przyczepioną do bagażnika rowerowego i napisem „Solidarność z polskim narodem“. Takich historii znajdziemy w filmie więcej. Wspólna dla wszystkich tych osób była słona kara za te solidarnościowe odruchy. Orzeczone wyroki więzienia sięgały czterech lat. Natomiast niemiecki widz dowie się więcej o Polsce lat 70. i 80., o warunkach funkcjonowania opozycji antykomunistycznej, stosunkach polsko-enerdowskich.
Foto: Polska sala w Muzeum Muru.
W filmie przypomniano także strajk głodowy ok. 300 więźniów przetrzymywanych w Cottbus, który zainicjowano po wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego. Rozpoczął się 14 grudnia i trwał przez trzy dni. Okoliczności organizacji tego strajku, jego przebieg oraz skutki opisał niedawno w „Gazecie Wyborczej„ Bartosz Wieliński. Reżyserki filmu dotarły do kilku osób wtedy strajkujących. Po raz pierwszy widzimy ich twarze, możemy usłyszeć ich wspomnienia. Wiezienie w Cottbus nie było szczególnie widoczne na mapie miejsc represji. Stało w cieniu innych, bardziej znanych więzień, jak Bautzen czy Berlin-Hohenschönhausen. Może to trochę dziwić. Wprawdzie w więzieniu tym nie przetrzymywano szpiegów, czy innych osób skazanych za „ciężkie przewinienia“, jednak i tak znaczną ilość więźniów w Cottbus stanowili polityczni. Wśród nich osoby, które przyłapano na próbach ucieczki z NRD (Republikflucht) lub nawoływaniu do wystąpień antypaństwowych (staatsfeindliche Hetze). Samo więzienie ma zresztą ciekawą historię sięgająca XIX wieku.
Zakład powstał na obrzeżach miasta w 1855 r. Potocznie nazywany był „czerwonym nieszczęściem“ (od koloru murów). W okresie nazistowskim znajdowało się tu największe więzienie dla młodocianych przestępców. Po 1939 roku było wykorzystywane jako miejsce odosobnienia dla kobiet, zaś po 1945 r. przetrzymywano tu skazanych za mniejsze przewinienia (szaber, kradzież i inne). Na początku lat 50. więzienie przeszło w ręce ministerstwa spraw wewnętrznych, warunki przetrzymywania więźniów bardzo zaostrzono. Od połowy lat 60. trafiało tu coraz więcej więźniów politycznych (szacuje się, że w latach 70. i 80. było ich ok. 80 %). Część z nich aresztowano z powodu próby ucieczki (Republikflüchtlinge) lub nawoływania do wystąpień antypaństwowych (staatsfeindliche Hetze). Odsiadywano tu w zasadzie wyroki do 5 lat. Warunki były złe, więzienie było często przepełnione. Ponieważ władze NRD prowadziły z Bonn swoista wymianę, a właściwie handel ludźmi, istniała pewna nadzieja szybszego odzyskania wolności i wyjazdu dla części skazanych. Szacuje się, że ok. 20% wszystkich więźniów wykupionych przez RFN pochodziło z więzienia w Cottbus. Zaczęto je nawet nazywać „dewizowym więzieniem“ (Devisenbringergefängnis). Tutejszych więźniów zatrudniano na trzy zmiany w fabrykach VEB SPERLA i VEB PENTACON. Były to w większości prace przy różnego rodzaju maszynach do obróbki metalu (tokarki, wiertarki, frezarki i in.). Więźniowie wykonywali m.in. obudowy do aparatów fotograficznych PRAKTIKA, które były sprzedawane na zachód.
Foto: Instalacja artystyczna poświęcona ofiarom muru berlińskiego.
Po zjednoczeniu Niemiec więzienie było czynne do początku nowego stulecia, potem je zlikwidowano a obiekt wystawiono na sprzedaż. I w tedy doszło do niecodziennej sytuacji. Byli więźniowie postanowili wykupić budynek i stworzyć w nim Centrum Praw Człowieka Cottbus e.V. (Menschenrechtszentrum Cottbus e.V.). Dzisiaj w celach więzienia można obejrzeć wystawy stałe i czasowe. Wątek polski odgrywa tu znaczącą rolę.
Można było mieć pewne nadzieje, że po artykule Bartosza Wielińskiego, który wywołała duże zainteresowanie (połączone niejednokrotnie ze zdziwieniem, że coś takiego było możliwie w NRD…), podjęte będą kroki, by uhonorować organizatorów tamtego strajku głodowego. Niestety, mimo pewnych prób działań, niewiele się w tej sprawie stało. Szkoda, przecież obchodzimy ćwierćwiecze wielkich przemian w Polsce i innych krajach dawnego bloku wschodniego. Być może film M. Gwóźdz i R. Romaniec zwróci raz uwagę na ten problem. Wiele osób zaangażowanych w tamten strajk trzeba jeszcze znaleźć. Nie wiadomo, czy organizatorzy protestu jeszcze żyją, czy mieszkają w Niemczech, czy po „wykupieniu“ przez RFN nie wyjechali dalej. Zorganizowanie uroczystości uhonorowania tych odważnych ludzi w Cottbus 17 grudnia (w rocznicę stłumienia strajku) zamknęłoby w sposób symboliczny ten rok rocznic i obchodów, upamiętniających z jednej strony przemiany społeczno-polityczne w Polsce, zapoczątkowane „pokojową rewolucją Solidarność“, a z drugiej upadek komunizmu, zburzenie muru berlińskiego, znaku podziału Niemiec i Europy. Czy tak się stanie, zależy to od decyzji tzw. czynników politycznych. Naukowcy i dziennikarze wykonali już swoją pracę.