Metoda kartoteki

M

Powszechny dostęp do internetu, digitalizacja zbiorów i baz danych zrewolucjonizowały nasze podejście do badań, ale czy je ułatwiły, przyspieszyły? Czy będący jednym z ich skutków zalew szybko pozyskiwanych informacji nie niesie ze sobą aby nowych problemów, których rozwiązanie jest nieraz bardzo czasochłonne? Segregacja, wstępne rozpoznanie i ocena zebranego materiału mają tu podstawowe znaczenie. Kiedyś robiliśmy to w trakcie czytania dokumentów w archiwach, produkując kolejne fiszki (gromadzone w pudełkach). Czy warto jeszcze sięgać do starych metod, zmodernizowanych dzięki obecnym możliwościom technicznym? Jedną z nich jest metoda kartoteki (Zettelkastenmethode), niemieckiego socjologa, Niklasa Luhmanna. Przed kilkoma tygodniami ukazała się w Niemczech publikacja na jej temat autorstwa Saschy Fasta, niemieckiego filozofa i psychologa, interesującego się zarządzaniem wiedzą. To ciekawa lektura dla naukowców, dziennikarzy czy pisarzy, oczywiście również dla studiujących.

Nie tylko u studentów, ale i u doktorantów obserwuję nieraz ogromną nieporadność w gromadzeniu, opracowaniu i wykorzystaniu różnych informacji. Okazuje się, że często nie potrafią opanować ogromu pozyskanych danych, dokonać selekcji, która wielokrotnie jest niezbędna. Kolejnym etapem sprawiającym problemy to wstępne opracowanie zebranego materiału, by przygotować go do analizy i wykorzystania w trakcie pisania.

Każdy chyba nauczyciel akademicki przyzwyczaił się już do szumu kartek ksero na zajęciach (choć i ta forma informacji odchodzi w przeszłość w związku z upowszechnieniem się tabletów…). Szuka się zaznaczonych grubym markerem informacji, czasami może (raczej rzadko) komentarzy na marginesie, sporządzonych w trakcie lektury. Częstokroć widać, że może zadane teksty przeczytano, ale ich nie przetrawiono (kiedyś konieczność napisania notatki wymuszało ten proces).

Napisanie pracy końcowej (nieważne jakiego stopnia) łączy się dla wielu z koszmarem przedzierania się przez surowy materiał w formie setek kserokopi lub zdjęć czy skanów. Świadomość, że konieczny jest etap pośredni między rozłożeniem na biurku zebranych dokumentów a pisaniem pracy, jest nikła, choć oczywiście na tzw. zajęciach z warsztatu o tym stale mówimy.

2016-06-05_zettelkasten (1 von 6)

Z nostalgią wspominam zajęcia prowadzone przez moich starszych kolegów, którzy sporo czasu i miejsca poświęcali na przybliżenie tzw. metody fiszkowej. Były dwa formaty kartek, większe do notatek, mniejsze do bibliografii. Z pomocą linijki na tej większej z kartek rysowało się tabelę, gdzie można było umieszczać różne informacje w określonym porządku. W moich zbiorach posiadam jeszcze pojedyncze fiszki. Większość z nich uległa zniszczeniu w czasie różnych przeprowadzek. Fiszki pisało się odręcznie, albo na maszynie do pisania. Miało to tą zaletę, że po lekturze artykułu, książki, dokumentów archiwalnych należało wybrać najistotniejsze informacje, streścić je, postawić pytania itd. Lektura takiej publikacji oraz zapisanie głównych wątków na fiszce dodatkowo ćwiczyły pamięć, umiejętność notowania, narzucały pewną dyscyplinę pracy.

Metoda kartoteki (Zettelkastenmethode), jednego z najbardziej znanych niemieckich teoretyków socjologii Niklasa Luhmanna, przeżywa – takie mam wrażenie – renesans. Oznacza to, że problemy wyżej przez mnie wspomniane odczuwane są nie tylko na poziomie mało wprawnych studentów. Już za życia tego badacza (zmarł w 1998 r.) budziła wielkie zainteresowanie. Wypowiadał się o niej wielokrotnie, także przed kamerami telewizyjnymi. W internecie znalazłem film z wizyty w mieszkaniu Luhmnanna. Przybliża on warsztat pracy naukowca. W centrum znalazła się kartoteka, której zasady tworzenia i funkcjonowania sam przybliża.

Luhmann rozbudowywał ją przez 40 lat, zapisał ok. 100000 kart. Miały one różny charakter: od zapisania pomysłu na artykuł, książkę, notatkę źródłową aż po streszczenie lektur. Z biegiem lat niemiecki badacz opracował rozbudowany system porządkowania kart. Wprowadził ciągłą numerację i kategoryzację. Dużą rolę w tym systemie odgrywały odnośniki. Dzięki nim zebrane informacje mogły pojawiać się w różnych konstelacjach, być inspiracją do nowych pytań badawczych. Karty pomagały Luhmannowi w pisaniu, a był autorem ponad 80 monografii.

2016-06-05_zettelkasten (2 von 6)

Luhmann tworzył podstawy swego warsztatu w sposób tradycyjny. Każda karta była zapisana odręcznie według ustalonego systemu. Jednak znalezienie niektórych kart nie było sprawą bezproblemową, o czym czasem przekonywał się nawet ich autor. Przy tak dużej ilości zapisów porządkowanie ich wymagało dużej dyscypliny. W ten sposób powstała – jak określał to sam Luhmann – druga pamięć, bez której nie mógł się obyć.

W wyniku dłuższej pracy z tą techniką – pisał Luhmann w artykule „Kommunikation mit Zettelkästen” – powstaje pewnego rodzaju druga pamięć, alter ego, z którą można się stale komunikować. Nie wykazuje, podobnie jak w przypadku własnej pamięci, skonstruowanego całościowego porządku, hierarchii, ani nawet struktury linearnej, jak w książce. Dzięki temu zyskuje własne życie niezależnie od swego autora. Ogół notatek można opisać jedynie jako nieporządek, jednak jako nieporządek o nieprzypadkowej wewnętrznej strukturze.

2016-06-05_zettelkasten (5 von 6)

Próby przełożenia metody Luhmanna na współczesne możliwości techniczne podjął się Sascha Fast, niemiecki filozof i psycholog, interesujący się zarządzaniem wiedzą. W książce „Metoda kartoteki“ (Zettelkastenmethode) przedstawił jej budowę, części składowe karty, sposoby pracy i wykorzystania. W załączeniu omówił różne programy komputerowe, które pozwalają na stosowanie tej metody w sposób dla dzisiejszych czasów oczywisty. Ponieważ przed kilkoma dniami musiałem napisać pewien artykuł, postanowiłem skorzystać z propozycji Fasta i zastosować proponowane przez niego rozwiązania.

Zacząłem od gromadzenia materiału, wstępnej selekcji (rzecz oczywista!). W tym celu na dropboxie utworzyłem zakładkę „inbox”, w której umieściłem przeczytane i opracowane teksty w wersji elektronicznej. Zaleta tego rozwiązania jest taka, że nasze dane są dostępne na wszystkich urządzeniach i są stale aktualizowane.

Do sporządzania kart wykorzystałem darmowe programy: edytor tekstu oraz bazę danych do zapisów bibliograficznych (ponieważ korzystam z maca, są to nvALT oraz BibDesk. Dla użytkowników pc Fast proponuje: JabRef oraz ResophNotes). Dużą pomocą okazały się programy do automatyzacji naszych działań. Dzięki temu nie musimy powtarzać tych samych, czasami żmudnych czynności (dla mac jest to TextExpander, dla pc PhraseExpress). Do pisania kart wykorzystałem markdown.

2016-06-05_zettelkasten (4 von 6)

Karta składa się z kilku stałych elementów. Są to: główka (numer id – najczęściej to data i godzina powstania karty, tytuł oraz hasła), treść, odnośniki oraz przypisy. Ponieważ publikacji Fasta towarzyszy strona internetowa, można tam znaleźć dalsze ułatwienia w pracy z kartami (m.in. makiety ułatwiające automatyzację działań). Informacje o publikacjach czerpiemy z banku danych. Istnieje możliwość umieszczenia plików pdf w programie bibliograficznym. Programy umożliwiają szybkie znalezienie informacji.

Fast proponuje metodę dwóch kroków. Pierwszy to gromadzenie, drugi tworzenie kart. Przy gromadzeniu materiału możemy popełnić dwa błędy, które związane są ze starymi przyzwyczajeniami. Pierwszy dotyczy wykonywania kserokopii. Często się zdarza, że w trakcie kwerendy zlecamy lub sami wykonujemy sporo kopii, potem nie są one od razu czytane i opracowywane. W inboxie powinniśmy więc umieszczać tylko te teksty, które przeczytaliśmy i opatrzyliśmy komentarzami.

Drugi błąd związany jest z nadmiarem materiału. Czasami zdarza się, że jedynie gromadzimy materiały, wykonujemy kopie, pożyczamy książki czy wpisujemy do bibliografii setki tytułów. Po pewnym czasie stoimy przed ogromem materiału. Wówczas sporządzenie osobnych kart nie wchodzi już w rachubę, rezygnujemy z tego przerażeni koniecznością wielogodzinnego zajmowania się tymi pracami. Należy więc baczyć, by starać się opracowywać pozyskane materiały na bieżąco i nie doprowadzać do ich spiętrzenia. Ważną rzeczą jest też dokładne opracowanie pozyskanego materiału, by za kilka lat nie trzeba było wracać do tej samej publikacji (zapis bibliograficzny i inne).

Najbardziej pracochłonne jest opracowanie karty. By pokonać i ten problem, można wskazać dwie fazy. W pierwszej gromadzimy karty. Na początku trudno będzie wstawiać odnośniki. Po pewnym czasie i zgromadzeniu większej ilości kart, jest już to możliwe i można w pełni korzystać z kartoteki. Druga faza to korzystanie z już opracowanych kart. Dzięki systemowi odnośników otrzymujemy karty na różne tematy. Czasami jest to zachęta do spojrzenia na badany problem z różnych punktów widzenia. Stanowi to ważną zaletę tej metody.

Kartę powinniśmy poświęcić jednemu problemowi. Nie jest ważne, jak zapisujemy treść. Chodzi w tym przypadku o nie kopiowanie całych fragmentów tekstu, lecz ich omówienie, streszczenie lub zapisanie własnych myśli. Często forma karty przypomina wpis na blogu. Właściwy tekst warto poprzedzić krótkim streszczeniem.

2016-06-05_zettelkasten (3 von 6)

Efekt końcowy mojego ćwiczenia będzie można wkrótce przeczytać w Gazecie Wyborczej. Książka Fasta zawiera wiele ciekawych uwag, które mogłem w tym krótkim wpisie jedynie w części przytoczyć. Jak ze wszystkim, tak i w tym przypadku, jest to jedna z propozycji na opanowanie wielkiej ilości materiału, stworzenia „drugiej pamięci“. Chętnie się dowiem, na ile metoda ta, przekonała czytelników mojego bloga. Może posiadają dłuższe doświadczenia niż moje. Niewątpliwie także wielu z nas odnajdzie w tych działaniach sposoby, które przypominają te wtłaczane nam przed laty na warsztatach i proseminariach. Fiszka wiecznie żywa!

Sascha Fast, Die Zettelkastenmethode. Kontrolliere dein Wissen, Bielefeld 2015, ss. 144.

O autorze

Krzysztof Ruchniewicz

professor of modern history, blogger - @blogihistoria and podcaster - @2hist1mikr. Personal opinion

komentarze

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • Wszystko jak najbardziej OK, ale zamiast polecanych tu programów wolę to wszystko zrobić w Zotero. Można też robić fiszki (nazywa się to po prostu notatką), które można tagować i wiązać z innymi. No i potem banalnie prosto można to wrzucić do tekstu. 🙂

  • Dobrym rozwiązaniem dla takiego systemu gromadzenia wiedzy może być też jakiś dowolny system wiki (dostajemy tu przy okazji wyszukiwanie, archiwizację wersji, łatwe tworzenie kategorii oraz proste linkowanie).

  • Dodam jeszcze obserwację z francuskiej szkoly moich córek. Już w college (gimnazjum) nauczyły się robić fiszki. Pewnie zależy to od nauczyciela i szkoły. Starsza na medycynie osiągnęła w tym perfekcję. Młodsza zaadaptowała jej metodę i doświadczenia.

  • „Fiszka wiecznie żywa” i to opisuje wszystko. Pamiętam „zauroczenie” kserokopiami…, rosły stosiki… I właśnie ten brak „przetrawienia treści i odnotowania istoty sprawy…:)

Krzysztof Ruchniewicz

professor of modern history, blogger - @blogihistoria and podcaster - @2hist1mikr. Personal opinion

Newsletter „blogihistoria”

Zamawiając bezpłatny newsletter, akceptuje Pan/Pani zasady opisane w Polityce prywatności. Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest możliwe w każdej chwili.

Najnowsze publikacje

Więcej o mnie

Kontakt

Translate »