Droga do punktu wyjścia była bardzo kręta. Pokonanie jej autem wymagało ogromnej wprawy. Z rana zabrał nas Andrea, nasz miły gospodarz i przewodnik. Po pół godzinie szaleńczej jazdy tutejszymi drogami dotarliśmy do celu. Pogoda dopisała, z godziny na godzinę temperatura rosła. Naszym celem było Monte Bregagno (2107 mnpm). W tej części gór znaliśmy już Monte Grona, na którą wdrapaliśmy się dwa lata temu. Po kilku godzinach wędrówki dotarliśmy na szczyt, na którym powitał nas przepięknie wykonany krzyż. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w małym schronisku, w którym trwały przygotowania do jutrzejszego festynu. Po Alp de Volt, znanym nam już z poprzednich pobytów, to druga taka inicjatywa lokalnej grupy, która ratuje przed zniszczeniem dawne zabudowania pasterskie.
Z podziwem czytam o wynikach biegaczy uczestniczących w górskich maratonach. Nie tylko odległości robią na mnie wrażenie, lecz także determinacja uczestników. By przebiec taki dystans na stale wznoszącym się terenie, trzeba ćwiczyć latami. Nasze wypady w góry mają raczej charakter okazyjny. Dobrym pretekstem są wakacje. Z biegiem lat udało nam się wypracować taką kondycję, że możemy przejść nieco kilometrów. Wygodne buty, koniecznie zmienne odzienie, butelki z wodą, jedzenie. W czasie naszego pierwszego pobytu w Menaggio udaliśmy się – bez większego przygotowania i zastanawiania się (tak łatwo wyznacza się przecież cel palcem na mapie) – na najwyższy okoliczny szczyt, Monte Grona (1736 mnpm). Widok, jaki się przed nami roztoczył, wynagrodził ogromne zmęczenie i obtarte stopy. Zachęcił nas też do kolejnych wypraw.
Ten dość przypadkowy wyczyn musiał być na tyle spektakularny, że wywołaliśmy małą sensację u naszych gospodarzy. Andrea, emerytowany nauczyciel i były burmistrz Bene Lario, jest wielkim miłośnikiem gór. Chętnie korzystamy z jego rad, a przede wszystkim towarzystwa. Wspaniale przybliża nam ludzi i krajobrazy, choć włoski, którym się posługujemy jest dość podstawowy. Andrea dwa lata temu z dumą zaprowadził nas do schroniska, które budował z przyjaciółmi przez 10 lat. Zrobiło to na nas duże wrażenie. Corocznie budowniczowie i opiekunowie tego schroniska urządzają festyn, w którym biorą udział rzesze przyjaciół i znajomych z rodzinami.
Nasz tegoroczny pobyt nad Lago di Como również zapowiada się intensywnie. Czekają na nas poważne wyzwania. Dzisiaj zrobiliśmy test. Chcieliśmy sprawdzić, jak jesteśmy przygotowani kondycyjnie, czy damy sobie radę w zdobywaniu kolejnych szczytów. Forma jako tako dopisała. Widoki były przepiękne, wysłuchaliśmy także swoistej muzyki gór – koncertu dzwonków na krowich szyjach… Te niosące się po tutejszych halach dźwięki są pięknym przerywnikiem w górskiej ciszy. W sumie przeszliśmy prawie 20 km, osiągając Monte Bregagno. W czasie wędrówki wiele rozmawialiśmy. Pojawiły się tematy stare, są też nowe. Szlak nie był zbyt mocno uczęszczany, czasem tylko mijali nas Włosi i turyści z Niemiec czy Anglii. Żadnego z naszych rodaków nie spotkaliśmy niestety po drodze. Andrea również nie przypominał sobie naszych rodaków wędrujących tymi szlakami. A może ktoś z czytelników tego bloga zawitał w te strony?
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w schronisku Alpe di Palù, które przed laty wybudowała grupa przyjaciół. Zebrali pieniądze, poświęcili wiele godzin na postawienie na nogi opuszcznej bacówki. Efekty mogliśmy podziwiać. Trwały właśnie przygotowania do dorocznego festynu: stawiano stoły, szykowano garnki na potrawy. Spytaliśmy o jadłospis. Co można przygotować dla 300 gości? W menu będzie dominować polenta i odpowiednik naszego gulaszu. Poza tym przygotowano sporo napoi od wody po wino.
Pokazano nam wielki sagan wykorzystywany niegdyś do wytwarzania sera. W sąsiedztwie schroniska zauważyliśmy tablicę, która przypominała wydarzenia II wojny światowej. Taki mały przykład włoskiej polityki historycznej. Podobne tablice informacyjne spotkaliśmy już w innych miasteczkach i wsiach położonych nad jeziorem. Podczas wojny w bacówce mieściła się baza partyzantów, w okolicy dochodziło do potyczek z faszystami. Jednak działania partyzantów, jak mogliśmy przekonać się z kilku rozmów, budzą także i dzisiaj pewne kontrowersje.
Jutro zaplanowaliśmy odpoczynek, plażowanie i kąpiele. Trzeba się szybko zregenerować, bo kolejna wyprawa już czeka!