Od jakiegoś już czasu obserwujemy renesans komiksu o tematyce historycznej. Z roku na rok ukazują się kolejne historie obrazkowe. Być może się mylę, ale wydaje mi się, że większość tych produkcji poświęcona jest XX wiekowi. Szczególnym zainteresowaniem cieszy się II wojna światowa, dzieje Polskiego Państwa Podziemnego, ale także historia powojenna. Przed kilkoma dniami odbyła się premiera nowego komiksu poświęconego grupie sabotażowo-dywersyjnej Armii Krajowej, noszącej nazwę „Zagra-lin“. Przeprowadziła ona jedną ze swych akcji w Breslau w 1943 r. Autorami komisu są Juliusz Woźny, historyk sztuki, malarz, autor komiksów oraz Leszek Budrewicz, dziennikarz, poeta, działacz opozycji demokratycznej. Czytelnicy mojego bloga mogą otrzymać jeden z 5 egzemplarzy opatrzonych podpisami autorów. Warunkiem jest oczywiście poprawna odpowiedź na pytania podane w dalszej części wpisu, na którą czekam do 22 listopada.
W czasie II wojny światowej w Breslau działały grupy polskiego ruchu oporu. Najbardziej znane to Grupa „Olimp“ oraz „Zagral-in“. Obie upamiętniono w mieście pomnikami lub tablicami pamiątkowymi, ale świadomość ich działania w Breslau, na ziemi wroga, nie jest wśród dzisiejszych wrocławian zbyt duża. „Zagra-lin” stał się bohaterem historii obrazkowej, która ma przybliżyć jego dzieje zwłaszcza młodym czytelnikom. Może i „Olimp” niedługo natchnie jakiś duet rysowniczo-tekściarski. Powstał latem 1941 r. z inicjatywy Polaków wywiezionych z Wielkopolski i Śląska do Wrocławia na roboty przymusowe. Uczestniczyli w niej także członkowie miejscowej Polonii. W skład kierownictwa grupy wchodzili m.in. Alojzy Marszałek, Rafał Twardzik, Alfons Weber, Roman Wyderkowski i Stanisław Grzesiewski. Organizacja zajmowała się kolportowaniem informacji o sytuacji na frontach, tworzeniem sieci samopomocy wśród robotników przymusowych, a także akcją sabotażową w zakładach przemysłowych i zbieraniem danych wywiadowczych. Została rozbita w czerwcu 1942 r. przez gestapo. Aresztowano ponad 50 osób. Przywódców „Olimpu” wysłano do KL Gross Rosen, gdzie wkrótce zginęli. Ich los podzieliło szybko wielu innych członków grupy więzionych m.in. w KL Auschwitz. W późniejszych miesiącach aresztowano jeszcze wielu członków wrocławskiej Polonii.
Wzniesiony w 1989 r. przy zbiegu ulic Sokolniczej i Zelwerowicza, opodal jednego z dawnych miejsc spotkań „olimpijczyków”, pomnik autorstwa Janusza Kucharskiego składa się z trzech granitowych obelisków. Na najwyższym, środkowym, widnieje tablica z godłem polskim. Pozostałe dwa noszą znaki Rodła i literę P, którą musieli nosić na ubraniach polscy robotnicy przymusowi.
Inny charakter miał „Zagra-lin”. Kryptonim ten nosiła jednostka specjalna dywersji, którą powołano w grudniu 1942 r. w Kierownictwie Dywersji (Kedywie) AK do prowadzenia akcji sabotażowych i dywersyjnych na terenie Rzeszy i ziem wcielonych. Żołnierze byli bardzo dobrze wyszkoleni, znali też świetnie język niemiecki. W lutym i kwietniu 1943 r. dokonali na berlińskich dworcach kolejowych dwóch zamachów na transporty z żołnierzami (zginęło około 50 osób). W wyniku podobnego ataku, przeprowadzonego 23 kwietnia 1943 r. w Breslau zginęły cztery osoby, a kilkanaście zostało rannych. Akcją, w której uczestniczyło czterech polskich żołnierzy, dowodził kpt. Bernard Drzyzga.
Z inicjatywy oddziału dolnośląskiego Światowego Związku Żołnierzy AK w 1995 r. umieszczono na ścianie przy wejściu głównym do budynku Dworca Głównego PKP we Wrocławiu tablicę pamiątkową. Po remoncie budynku Dworca – nie bez zabiegów jednego z późniejszych autorów komiksu, Leszka Budrewicza – tablica ponownie zawisła na dawnym miejscu. Spiesząc do pociągu, może czasem ktoś rzuci na nią okiem.
Być może nowość wśród historycznych komiksów bardziej przyczyni się do ożywienia pamięci o żołnierzach „Zagra-linu”. Czy próba ta przyniesie efekty? Autorzy komiksu przekazali pięć egzemplarzy komiksu ze swymi autografami. By otrzymać jeden z nich, należy odpowiedzieć na trzy poniższe pytania. Czekam na listy od Was do 22 listopada. Oprócz poprawności odpowiedzi, liczy się oczywiście również czas.
- Kto jest autorem pierwszej obszernej monografii Grupy „Olimp“? Proszę podać nazwisko, tytuł publikacji i rok jej wydania.
- Czy Grupa „Olimp“ współpracowała z „Kręgiem z Krzyżowej“, grupą niemieckiej opozycji antyhitlerowskiej skupionej wokół Helmutha Jamesa von Moltke i Petera Yorka von Wartenburga?
- Co oznaczał kryptonim „Zagral-in“?
Leszek Budrewicz, Juliusz Woźny, Odwet. Breslau 1943, Wrocław: Ośrodek Pamięć i Przyszłość, 2014.
Zob. także
Mirosław Maciorowski, Zamachowcy z Zagra-Linu, „Gazeta Wyborcza”, 30.05.2016.
Czy komiks promuje „polski terroryzm”?
Powyższe pytanie nasunęło mi się po przejrzeniu komiksu „Odwet. Breslau 1943”, który przeglądnąłem z pewnym opóźnieniem. Wywołał on we mnie mieszane uczucia. Owszem, powinniśmy na różne sposoby (także w formie komiksu, co samo w sobie jest dobrym pomysłem) przypominać o polskich śladach w Breslau. Tym bardziej, jeśli są to ślady walki z reżimem hitlerowskim. Tablica upamiętniająca akcję, zamontowana na Dworcu Głównym, to dobry przykład. Co do TEGO akurat komiksu – mam wątpliwości.
W tekście prof. Ruchniewicza pojawia się interesująca informacja o akcjach bojowników „Zagra-Linu”:
„W lutym i kwietniu 1943 r. dokonali na berlińskich dworcach kolejowych dwóch zamachów na transporty z żołnierzami (zginęło około 50 osób). W wyniku podobnego ataku, przeprowadzonego 23 kwietnia 1943 r. w Breslau zginęły cztery osoby, a kilkanaście zostało rannych.”
Mamy tu informację o celach ataków – transporty z żołnierzami. Akcja taka mogła być uzasadniona militarnie i strategicznie. Niestety, nie ma mowy o tym w komiksie. Więcej: przypatrując się poszczególnym obrazkom można dojść do wniosku, że celem ataków była także niemiecka ludność cywilna, gromadząca się w miejscach publicznych, jak np. dworce PKP czy kawiarnie.
Spójrzmy na atak na berliński dworzec Friedrichstrasse. Widzimy liczną grupę cywili, wśród których można rozpoznać dwóch wojskowych. stanowiących zdecydowaną mniejszość. Większość to cywile oczekujący na pociąg. Ani słowa o strategicznym celu ataków. Ani słowa o liczbie ofiar. Ani słowa o osobach, które zginęły. Zamiast tego… absurdalny obrazek z Hitlerem, w którego głowie powstaje osobliwy plan zemsty: odrąbanie głów złapanym zamachowcom rzeźnickim tasakiem…
Akcja w Breslau podobna: bomba z ładunkiem wybuchowym umieszczona zostaje przy ławeczce, na której siedzi żołnierz Wehrmachtu i … starsza pani, ubrana na czarno, jakby pogrążona w żałobie po śmierci kogoś bliskiego… (nie jest to uczestnicząca w zamachu Halina, która na obrazku powyżej stoi obok ławeczki). Wprawdzie na kolejnym obrazku z ławeczką starsza pani znika, a zastępują ją inny żołnierz, ale pytania pojawiają się podobne: czy akcja była uzasadniona strategicznie i militarnie? Ile osób zginęło? Czy byli wśród nich tylko żołnierze, czy również cywile? Bez odpowiedzi.
Kolejna akcja: restauracja „Nur fuer Deutsche” (czyli „Tylko dla Niemców”) w Rydze. We wstępie informacja o ataku: „Zginęło wówczas 100 Niemców – głównie SS-manów i żandarmów”. Informacja potrzebna. Z obrazka to jednak nie wynika – można wysnuć wniosek, że – zgodnie z nazwą restauracji- celem byli po prostu „Deutsche”.
Oczywiście, są i akcje militarne: pociąg z uzbrojeniem i amunicją pod Rygą, a nawet zamach na samego Hitlera. Ale dlaczego znów bez bliższych informacji? Ilu Polaków wie, że polskie Podziemie przeprowadziło zamach na Hitlera?
Przeprowadzone akcje militarne, ukazane w komiksie, nie rozmywają wrażenia, że celem polskich ataków była także niemiecka ludność cywilna. Jeśli wychodzimy z założenia, że na wojnie wszelkie czyny są dozwolone, a nawet usprawiedliwione motywami odwetu (tytuł komiksu), to jak mamy oceniać atak na World Trade Center czy tortury CIA? Czy słowo „odwet” usprawiedliwia wszystko?
Może w przypadku kolejnych zeszytów tego typu sensowne byłoby zamieszczenie na końcu dwóch stron informacji: z ukazaniem motywów, celów, strategii i skutków (a więc nieco szerszych niż te zamieszczone we wstępie)? Ja przynajmniej chciałbym mieć pewność, że polskim bojownikom przyświecały inne cele niż tylko „odwet” (na cywilach). Chciałbym mieć pewność, że nie byli oni po prostu „terrorystami”.
Andrzej Dębski