Kilka dni temu zadzwonił do mnie pewien niemiecki dziennikarz akredytowany w Polsce. Opowiedział o problemie, który wydawał mi się od dawna rozwiązany w kraju setek muzealnych inicjatyw. Na 22 czerwca wyznaczono przetarg nieograniczony na sprzedaż jednego z budynków, jakich teoretycznie u nas wiele przy wszystkich liniach kolejowych. Nie jest to jednak zwykła zdewastowana stacyjka, a jedyna dobrze zachowana pozostałość po obozie zagłady w Bełżcu, siedziba jego komendantury. Powstała społeczna inicjatywa (Bildungswerk Stanisław Hantz) zakupienia tego obiektu i przeznaczenia go na muzeum oraz miejsce międzynarodowych spotkań.
W Polsce wystawia się na sprzedaż wiele nieruchomości. Zbycie takiego czy innego budynku nie wywołuje – przy masowości tego zjawiska – większego zainteresowania. Tym razem jest inaczej. Za kilka dni, 22 czerwca, odbędzie się przetarg na sprzedaż budynku należącego do PKP SA. Nie jest to zwykły zaniedbany obiekt kolejowy. W czasie II wojny światowej mieściła się tu komendantura obozu zagłady w Bełżcu. Obok ruin parowozowni jest to jedyny zachowany niemy świadek tragedii ponad 450 tys. Żydów, których zabito w ciągu dziesięciu miesięcy 1942 r. w ramach realizacji „Aktion Reinhardt“.
Dzieje tego obozu są dość dobrze znane, wystarczy przywołać tu bardzo ciekawy artykuł Jakuba Chmielowskiego dostępny w internecie. Autor przedstawił nie tylko dzieje obozu, ale i historię zacierania przez nazistów śladów fabryki śmierci po jej likwidacji na przełomie 1942/43 r. oraz – co mnie także zainteresowało – powojenną pamięć o funkcjonowaniu miejsca zagłady.
Przez pierwsze powojenne lata chciano jego istnienie zepchnąć na margines. Były ku temu sprzyjające okoliczności. Nie żyli świadkowie tragedii, cześć okolicznej ludności uczestniczyła – jak podkreślił to autor – w szabrze pożydowskiego mienia (w tekście przytoczył wspomnienie Mieczysława Niedużaka). O tego rodzaju praktykach wolano po wojnie milczeć. Ówczesne władze nie były przy tym zainteresowane eksponowaniem Zagłady Żydów, nie pasowało to do głoszonego wtedy obrazu martyrologii narodu polskiego.
Zainteresowanie dziejami obozu pojawiło się za to paradoksalnie w RFN. Wywołały je śledztwa, jakie rozpoczęto wobec 7 byłych esesmanów z załogi w Bełżcu. Postępowania te szybko umorzono, gdyż uznano, iż oskarżeni działali „na rozkaz w stanie wyższej konieczności“.
Dopiero w 1963 r. odsłonięto w Bełżcu pierwszą tablicę upamiętniającą, na której umieszczono bardzo ogólną informację o zamordowanych. Ogrodzono też teren obozu, choć – jak się okazało po latach – niezgodnie z rzeczywistymi jego granicami. Na terenie obozu postawiono nowe budynki (leśniczówkę), tartak zajął tereny pomagazynowe. Peryferyjne położenie, brak wszelkiego rodzaju informacji zniechęcał do odwiedzania tego miejsca.
Ponownie sprawą upamiętnienia zajęto się na początku lat 90. XX wieku. Zorganizowano badania archeologiczne. Na nowo wytyczono granice obozu. Usunięto leśniczówkę. Proces tych zmian trwał kilka lat. W 2004 r. uroczyście odsłonięto nowy pomnik autorstwa Andrzeja Sołgi, Zdzisława Pidyka i Marcina Roszczyka. O dziejach obozu informowała powołana tu filia Państwowego Obozu na Majdanku (jej organizatorem i pierwszym dyrektorem był zmarły niedawno Robert Kuwałek).
Licytacja ogłoszona przez PKP może być potraktowana jako „gorzki chichot historii“. Przypomina okres bezpośrednio powojenny, kiedy wiedzę o obozie chciano wyprzeć z pamięci. Widać nie istnieje na miejscu żadna inicjatywa obywatelska, która odwołałaby się do historycznego znaczenia i budowli, i terenu z nią związanego.
Budynek komendantury jest jedynym oryginalnym obiektem w dobrym stanie z czasów istnienia obozu. By zapobiec zaprzepaszczeniu jedynej szansy na uczynienie z tego budynku miejsca pamięci, w Niemczech powstała inicjatywa firmowana przez Bildungswerk Stanisław Hantz, która w szybkim tempie postanowiła zebrać potrzebne na zakup nieruchomości pieniądze. Bliższe informacje o zbiórce i planach wobec budynku znajdują się na stronie internetowej. O przetargu w Bełżcu stosunkowo głośno jest w zagranicznych mediach, polskie nie odkryły dotąd tego tematu, nadal pogrążone w kampanijno-wyborczym sosie.
Zob. komentarze w mediach:
Andrea Tarquini, Belzec In, „la Repubblica.it”, 5.06.2015.
Kommandantensitz unter dem Hammer, Martin Sander im Gespräch mit Christine Watty, Deutschlandradio Kultur, 8.06.2015.
Geschichtsvergessen: In Belzec soll eine ehem. Kommandantur versteigert werden, Deutschlandradio, 8.06.2015.
Aneta Galek, Niemiecka fundacja chce kupić budynek dawnej komendantury obozu w Bełżcu. Polacy nie chcieli, „Kurier lubelski”, 9.06.2015.
Reaktion zur geplanten Versteigerung der Kommandantur im Lager Belzec, „Deutschlandradio Kultur”, 9.06.2015.
Alice Bota, Was geht uns ein Bahnhaus in Polen an? „Die Zeit”, 11.06.2015.
Karol Adamaszek, Bełżec nie dla Niemca, „Gazeta Wyborcza”, 15.06.2015.
Jacek Barczyński, Niemcy chcieli kupić budynek komendantury byłego obozu zagłady w Bełżcu. PKP odwołało przetarg, „Dziennik Wschodni”, 15.06.2015.
Aneta Galek, PKP odda gminie budynek dawnej komendantury w Bełżcu, „Kurier lubelski”, 16.06.2014.
Peter Nowak, Verkauf von SS-Kommandantur gestoppt, „Neues Deutschland”, 16.06.2015.
Gabriele Lesser, Verfluchte Immobilie, „Jüdische Allgemeine”, 18.06.2015.
Aneta Galek, Dawna komendantura w Bełżcu jednak dla Ministerstwa Kultury: Wójt gminy: Jestem zaskoczony, „Kurier lubelski”, 18.06.2015.
Szanowny Panie Profesorze
Serdecznie dziękuję za ten wpis. W dalszym ciągu pamietam scene z filmu Clauda Lanzmanna „Shoah” w której to reżyser pyta pracującego podówczas w monachijskiej piwiarni Josefa Oberhausera o jego przeszłość w obozie Bełżec. Pytany co nie dziwi niechętnie udziela odpowiedzi o czasach kiedy w Bergen Belsen dowodził plutonem strażniczym. Zdjęcia do filmu były realizowane już po obyciu przez Josefa Oberhausera kary 4,5 lat więzienia wymierzonej przez Sąd w Monachium w 1965
Co ciekawe na stronie internetowej PKP z ofertą sprzedaży nieruchomości można wyczytać wiele informacji. Nieruchomość ta jest oddana w użytkowanie wieczyste do roku 2089 ( oznacza to że została oddana w użytkowanie w roku 1990). Co równie intersujące zgodnie z obowiązującą ustawą o gospodarce nieruchomościami w przypadku tego typu nieruchomości które faktycznie są własnością Skarbu Państwa a sprzedawane jest jedynie prawo użytkowania wieczystego Gminie przysługuje prawo pierwokupu ( art 109 ustawy oraz kolejne).
Wygląda na to, iż w Gminie Bełżec nie znalazł się nikt wystarczająco zdeterminowany aby uczynić z tych zabudowań miejsce pamięci. Pozostaje nam jedynie trzymać kciuki za inicjatywę Bildungswerk Stanisław Hantz.
Czy jest to chichot? I czy jest on gorzki? Nie wiem, natomiast niemiecka akcja kupienia dawnego budynku komendantury obozu w Bełżcu wydaje się dobrym, słusznym aktem pokuty i wymazywania win. Jeśli zrobią to właśnie Niemcy i zorganizują w tym miejscu dom pamięci, to będzie znaczyło więcej, niżby mieli to zrobić Polacy.
Bełżec jest miejscem szczególnym w historii Zagłady, bowiem tutaj zastosowane zostały po raz pierwszy, tytułem prób i doświadczeń, komory gazowe do masowego uśmiercania ludzi. Niewiele z tego obozu zostało, o co postarali się sami Niemcy, likwidując go i wszelkie po nim ślady już w 1943 roku.
Zainteresowanym polecam esej Petera Englunda „Wycieczka po laboratorium” zamieszczony w książce „Listy ze strefy zerowej” (ukazały się dwa polskie wydania). Jest w nim mowa o Kurcie Gersteinie, „współwynalazcy” metody , w której używany był cyklon B. Sam Gerstein nie uosabia Zła, był człowiekiem chwiejnym i rozdartym, tragicznym, jego powojenny raport pozwolił aliantom zrozumieć mechanikę przemysłu zagłady. Natomiast wcieleniem Zła był Christian Wirth, komendant Bełżca, Treblinki i Sobiboru, człowiek okrutny i zdeprawowany.
Bełżec był dla nazistów laboratorium śmierci, jakiej człowiek nie znał. Warto więc wspierać wysiłki, by zachować pamięć, przede wszystkim w sposób symboliczny.