Wertując książki o dziejach Wrocławia, często zadaję sobie tytułowe pytanie. Tylko z pozoru może się wydać banalne. Wielu odpowie, że do obecnych mieszkańców, to w końcu oni tworzą jego teraźniejszość. Ale czy tak faktycznie jest? Czy historia jako część dziedzictwa miasta należy do obecnych mieszkańców? Czy chcą jej jako pewnej całości? A co zrobić z historią ich poprzedników? Wrocław ma tysiącletnią historię pełną dramatycznych zwrotów. W jego dziejach są jasne i ciemne strony historii. Jak traktować te ostatnie? Jakie mają, a jakie winny mieć miejsce w pamięci wrocławian? Przypadek obozu koncentracyjnego na Tarnogaju i pamięci o nim jest dobrym przykładem problemów z historią.
Polityka historyczna miasta
Przed kilkoma tygodniami byłem w Berlinie. Zakwaterowano mnie w centrum przy Kurfürstenstrasse. Przed wejściem do mojego hotelu znajdował się przystanek autobusowy, który funkcjonuje także jako miejsce pamięci (już w 1998 roku)1. Na miejscu dzisiejszego hotelu stał wcześniej reprezentacyjny budynek, który należał do żydowskiego „Brüderverein”.
W czasie II wojny światowej mieścił się tu „referat żydowski”, który był wydziałem utworzonego w 1939 roku Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA). Na czele „referatu żydowskiego” stał Adolf Eichmann (1906-1962). Jeszcze w latach 30. zajmował się „wychodźstwem żydowskim” najpierw w Wiedniu, potem w Berlinie. Od 1941 roku czynnie przyczyniał się do ludobóstwa na Żydach. Był modelowym wręcz zbrodniarzem zza biurka. Jego referat przejął od jesieni 1941 roku organizację deportacji Żydów z Niemiec i okupowanych państw. Przewożono ich do gett na wschodzie, od 1942 roku do obozów zagłady.
Na przystanku zamieszczono podstawowe informacje o budynku, szefie referatu, przykłady miejsc związanych z holokaustem oraz zdjęcia z powojennego procesu Eichmanna. Bez wątpienia jest to jeden z ciekawych przykładów, jak w przestrzeni miejskiej można się obchodzić z trudną przeszłością. Mamy tu świadome zastosowanie polityki historycznej, co dodatkowo podkreśla napis „Never Forget”.
Trudna historia
Z dziedzictwem trudnej historii konfrontować musi się także Wrocław. Czyja jednak ta przeszłość jest? Dzieje sprzed 1945 r. mogą być traktowane wybiórczo. Sięgać do nich będziemy wtedy jedynie w poszukiwaniu ciekawostek, faktów napawających nas dumą jako lokalnych patriotów. A co z historycznymi faktami, które związane są z przemocą, cierpieniem, zbrodnią, które nie były naszym udziałem (ani w roli ofiar, ani katów)?
Oczywiście uczyniono już wiele, by dzisiejszym mieszkańcom przybliżyć te sprawy. Przykładem mogą być tablice pamiątkowe, które informują o deportacji Żydów, a także tzw. „Stolpersteine”, specjalne kostki w bruku upamiętniające wybrane ofiary nazizmu.
Jednak w przestrzeni miejskiej pozostało wiele miejsc, które są niemymi świadkami okresu nazistowskiego. Często przechodzimy obok nich nieświadomi. Czy to są ślady historii, którymi powinni się zająć obecni mieszkańcy? Wszak to nie nasza, bo nie będąca częścią narodowych dziejów, historia. Jeśli potraktować historię miasta jako pewną przestrzeń odniesień, to interesuje nas nie to, czy postrzegamy ją z punktu widzenia narodowego, polskiego, niemieckiego, czy innego, lecz czy potrafimy odczytać w niej zmienność ludzkiego doświadczenia.
Obóz koncentracyjny na Tarnogaju
O obozie koncentracyjnym na Tarnogaju pisałem już przy innej okazji. W miejscu, gdzie niegdyś funkcjonował nic o nim nadal nie przypomina. Sprawa odpowiedniego upamiętnienia nawet nie znalazła się na etapie planów. Szersza wiedza na ten temat właściwie nie istnieje lub jest ogromnie fragmentaryczna (przykładem legnicka tablica poświęcona Paulowi Löbemu, na której brak informacji, że ten wybitny polityk był przetrzymywany we wspomnianym obozie2).
Konieczna jest zmiana tego stanu. W jaki sposób to zrobić? Konwencjonalny sposób – kolejna tablica – nie nadaje się do tego celu. Nie ma jej gdzie powiesić. A może zainspirować się rozwiązaniem berlińskim? W pobliżu dawnej lokalizacji obozu jest wiata przystanku autobusowego (naprzeciwko cmentarza przy ul. Bardzkiej). Przygotowanie informacji do umieszczenia na wiacie nie wymagałoby wielkich kosztów. Od strony technicznej też nie byłoby to trudne. Zatem?
Przypisy:
- Zob. Gunnar Hinck, Wo Eichmann den Tod verwaltete, „TAZ”, 1.08.2017. ↩︎
- Zob. Tablica Paula Löbe została odsłonięta w Legnicy, 15.12.2018. ↩︎
Szanowny Panie Profesorze,
serdecznie dziękuję za ten wpis. Mogę jedynie podpisać się pod tym apelem i powtórzyć swój wpis z 2015 roku na temat Duerrgoy cytatem z pisma MSZ. W mojej ocenie fakt istnienia obozu powinien być zdecydowanie upamiętniony i odzwierciedlony w krajobrazie naszego miasta.
„Do Urzędu Głównego Związku Bojowników o Niepodległość [sic! PM] i Demokrację
Sekretariat Generalny VVN [Vereinigung der Verfolgten des Naziregimes – Stowarzyszenie Prześladowanych Reżymu Narodowosocjalistycznego – przyp. PM] Strefy Radzieckiej i Berlina prowadzi ścisłą ewidencję więzień i obozów nazistowskich z lat 1933-1945, w których więzieni byli z przyczyn politycznych i rasowych obywatele niemieccy, i obywatele wszystkich narodów podbitych przez hitlerowskie Niemcy.
Jeden z takich obozów znajdował się w miejscowości DUERRGOY koło Wrocławia/ miejscowość ta nie figuruje w skorowidzu nazw ustalonych na Ziemiach Odzyskanych i dlatego Ministerstwo Spraw Zagranicznych podaje ją w brzmieniu niemieckim./ O obozie tym, szczególnie o jego charakterze VVN nie posiada bliższych danych.
W związku z powyższym Sekretariat VVN zwrócił się do Polskiej Misji Wojskowej z prośbą, aby za jej pośrednictwem powołane organizacje w Polsce udzieliły informacji o wymienionym obozie i udostępniły je Sekretariatowi VVN.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych przesyła w załączeniu formularz z prośbą o ew. wypełnienie go – o ile Zarzd Główny Związku Bojowników o Niepodległość [sic! PM] i Demokrację dysponuje odpowiednimi danymi.
Identyczne Pismo Ministerstwo skierowuje do Głównej Komisji Badań Zbrodni Niemieckich [sic! PM] w Polsce.
Dyrektor Departamentu
M. Wierna”
Studenci public history w Ottawie od kilku lat zamieszczają informacje o historii miejsc na sterownikach od przejść dla pieszych: http://www.chapter1studio.com/kiosks
Po pierwszej serii projekt tak spodobał się miastu, że co roku finansuje kolejne.
Ciekawy pomysł. To nawet lepsze od plenerowych wystaw, takich jak w Rynku, czy na Świdnickiej, bo trafi także do mniej, czy w ogóle niezainteresowanych. Czekając na autobus mogą przeczytać o czymś, co by do nich nigdy nie trafiło.