Śmierć prof. Władysława Bartoszewskiego skłania do różnych refleksji. Pierwsze reakcje były zgodne i odpowiadały pewnej konwencji takich chwil. Odszedł wielki człowiek, świadek totalitaryzmów XX wieku, gorący orędownik pojednania polsko-niemieckiego i polsko-żydowskiego. Dzisiaj dr Karolina Wigura w „Kulturze Liberalnej“ zamieściła tekst, który może zainspirować do dyskusji. Jego tytuł może nawet przestraszyć: „Śmierć Bartoszewskiego to utrata kontaktu z pamięcią europejską“. W artykule wyjaśnia dość klarownie swój pogląd. Czy jednak faktycznie można mówić o „utracie kontaktu z pamięcią“? Moim zdaniem jest inaczej. Odchodzenie świadków wydarzeń, także tych najtragiczniejszych, jest przecież naturalnym problemem. To od samych Europejczyków będzie zależeć, co będą chcieli pamiętać i jak.
W ostatnim tekście dr Karolina Wigura zwróciła na bardzo interesujący problem. Poświęciła go zmarłem kilka dni temu prof. Władysławowi Bartoszewskiemu. Nie interesowała ją biografia Zmarłego, lecz konsekwencja Jego śmierci dla pamięci europejskiej. Stwierdziła, że
Odejście Bartoszewskiego jest kolejnym krokiem do całkowitej utraty bezpośredniego kontaktu z historią, która przez całe dekady była najważniejszym punktem odniesienia dla Zjednoczonej Europy.
W uzasadnieniu zwróciła uwagę na dwa – jej zdaniem – elementy dotychczasowej europejskiej kultury pamięci: krytyczny stosunek wobec przeszłości i obawy przed zaślepieniem ideologicznym oraz działania na rzecz przebaczenia i skruchy wyrażane poprzez publiczne akty.
W konsekwencji odejścia świadków wydarzeń – twierdzi autorka – „będzie nam znacznie trudniej o wrażliwe na szczegół oceny przeszłości“. Jedynym źródłem po nich będzie „medialogiczny zapis ich wspomnień – czy to w formie pisanej, czy w postaci wielogodzinnych nagrań“, który nie zastąpi żywych ludzi. Na koniec dość ponuro przewiduje:
W ten sposób Europa przesuwa się coraz bardziej w stronę jeszcze zupełnie nierozpoznaną, a jednocześnie nieuniknioną: rozstania się z tą pamięcią, która budowała jej podstawy.
Dr K. Wigura zwróciła bez wątpienia na ważny problem. W ostatnich kilkunastu miesiącach odbyło się wiele uroczystości rocznicowych związanych z różnymi wojennymi wydarzeniami i przejawami zbrodniczości wojny: rocznica lądowania aliantów w Normandii, obchody wybuchu powstania warszawskiego, rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau i innych obozów zagłady i pracy przymusowej, deportacji Polaków w głąb ZSRR, tzw. tragedii górnośląskiej, rocznicy powstania w getcie warszawskim. Za kilka dni będziemy obchodzić rocznicę zakończenia wojny. Udział świadków wydarzeń jest jeszcze zauważalny, choć w coraz mniejszym stopniu. Za to na przebieg uroczystości i medialne ich echa silnie oddziaływać zaczyna bieżąca polityka. Czy jednak pamięć o losach generacji wojennej musi odejść wraz z nią? Czy na nic się nie zda cały dorobek naszej cywilizacji w utrwalaniu i przekazywaniu pamięci, gdy zabraknie żywych świadków, łączników z przeszłością? Jaki to może mieć wpływ na kształt europejskiej kultury pamięci?
Przypomnijmy rozważania na temat pamięci Aleidy i Jana Assmannów, którzy od lat przekonują o istnieniu pamięci komunikatywnej i kulturowej. Ta pierwsza z nich nie kończy się wraz z odejściem bezpośrednich świadków wydarzeń, lecz jest przenoszona na dwa, trzy inne pokolenia. O tym też pisze K. Wigura. Jednak podkreśla, że widzenie przeszłości przez te pokolenia jest nacechowane mniejszą tolerancją, a większym radykalizmem w ocenach, skłonnością do czarno-białego porządkowania obrazu. Nie odmawiając racji tym obserwacjom, trzeba jednak podkreślić, że zawarta w tytule tekstu „utrata kontaktu z pamięcią europejską“ jest przesadną tezą. Autorka nie uwzględniła różnych form podtrzymywania pamięci. Ważną w tym procesie rolę odgrywają literatura, film, muzealnictwo, wreszcie edukacja, także edukacja polityczna. Odejście świadków jest ważną cezurą, nie musi jednak oznaczać definitywnej zmiany na gorsze w rozumieniu historii.
Dzięki możliwościom technicznym świadkom XX w. dano tak szeroką możliwość przekazu ich doświadczeń jak nigdy wcześniej. Jest to przekaz wychodzący ponad granice wyznaczane przez czas i biologię. Inna kwestia, czy będziemy chcieli nadal ich słuchać. Z drugiej jednak strony, czy za ich życia tak powszechnie i zgodnie ich słuchaliśmy? A jeśli słuchaliśmy, to czy wszystkich? Czy nie obawialiśmy się często, że ich wspomnienia o ranach, krzywdach, zbrodniach burzą codzienny spokój? Że stale zmuszają nas, by nas współczesnych ludzi postrzegać przede wszystkim jako wnuków czy to katów, czy to ofiar? Nie wszyscy przecież świadkowie byli przekonanymi i aktywnymi budowniczymi pojednania jak Prof. Bartoszewski. Z tych też powodów ważna jest dyskusja o przyszłości pamięci europejskiej.
Jednak sytuacja, w której się znajdujemy jest – jakkolwiek to brzmi – naturalna. Ludzie odchodzili i odchodzą. Z pewnością nie będzie to jedna pamięć, lecz wiele odmian. Istnieje jednak szansa trwałego wpisania w nią także takich doświadczeń jak polskie w XX w. Nie powinniśmy jej tracić nawet wówczas, gdy kolejna osoba dysponująca wysoką pozycją, ale żenująco niską wiedzą, poczuje się uprawniona do tworzenia ogólnych dywagacji historycznych (na historii tak jak na piłce nożnej zna się wszak każdy…). Jest to przecież doskonała okazja, by takie płytkie uproszczenia demaskować i rozwijać na ich bazie własny przekaz. Fatalistyczne podejście, a takie zdaje się wyznaje także K. Wigura, sprawi jedynie, że zrezygnujemy z reakcji, uznając je za bezcelowe.
Dla dzisiejszych i przyszłych Europejczyków ważna jest spuścizna takich osób jak prof. Bartoszewski, szeroki dostęp do niej, możliwość wsłuchiwania się w ich słowa i teksty, wyciągania wniosków. Zadaniem powinno być też budowanie spójnej możliwie odpolitycznionej wizji przeszłości. Z pewnością jedną z możliwości jest trwanie przy tzw. krytycznym patriotyzmie (Jan Józef Lipski), który zakłada z jednej strony miłość do swej ojczyzny, z drugiej krytyczne spojrzenie na własne dzieje narodowe i relacje z sąsiadami. Etyka pojednania Władysława Bartoszewskiego może być ważną częścią tego spojrzenia na przeszłość. Takich wybitnych osób-ikon, za którymi stoi poważne dziedzictwo intelektualne, mamy przecież więcej. Dobrze byłoby gdybyśmy odpowiednio zadbali o zabezpieczenie i popularyzację wiedzy o nich. Także wśród naszego młodego pokolenia.
Diagnoza o utracie pamięci jest przedwczesna. Wiąże się moim zdaniem z brakiem wiary w zróżnicowaną, ale spójną wizję przeszłości. Zadaniem Europejczyków winna być wspólna dyskusja o przeszłości, ale także o wyzwaniach, jakie przed nimi stoją z poszanowaniem „różnorodności w jedności“.
Zob. Karolina Wigóra, Śmierć Bartoszewskiego to utrata kontaktu z pamięcią europejską, „Kultura Liberalna”, nr 329 z 28 kwietnia 2015.