Szkoła letnia w Paryżu nie może polegać wyłącznie na wykładach i dyskusjach. Byłby to wielki grzech. Wczoraj po południu udaliśmy się na zwiedzanie Paryża. Nie był to zwyczajny spacer z przewodnikiem. Prof. Michael Werner, który mieszka tu od ponad 40 lat, pokazał nam „swój” Paryż. Zobaczyliśmy miejsca, do których rzadko docierają tyryści. Nasz przewodnik z wielkim znawstwem warstwa po warstwie przybliżał nam dzieje miasta nad Sekwaną od średniowiecza po czasy współczesne (przypomina się inny niemiecki uczony, Karl Schlögel i jego metoda (od)czytania miast – „w przestrzeni czas czytamy” / „Im Raume lesen wir die Zeit”). Dużo miejsca poświęciliśmy podczas tej wyprawy po ulicach i zaułkach także Polsce i polskiej emigracji. Ważnymi punktami na naszej trasie była Biblioteka Polska i oczywiście Hotel Lambert. Po drodze robiłem zdjęcia, z zamiarem wykorzystania na blogu, ale i później. Nie przypuszczałem, że dzisiaj będą to już w części zdjęcia historyczne. W nocy w Hotelu Lambert wybuchł pożar i zniszczył część budynku.
Szkoła letnia
Od kilku już lat uczestniczę w różnych szkołach letnich. Idea bardzo mi się podoba i – co tu dużo mówić – wnosi wiele nowego i z racji zróżnicowanego grona uczestników, i z powodu wyjścia poza tradycyjne mury i ramy uczelniane. Ciekawe inspiracje może znaleźć i profesor, i student. Już sam fakt, że rekrutacja odbywa się zwykle w drodze konkursu pozytywnie wpływa na poziom kandydatów. Trzeba docenić te ich chęć poświęcenia części letniego wypoczynku, by w niezobowiązujący sposób (za udział w takiej szkole nie ma ocen i punktów ECTS…) wymieniać się poglądami, szukać pomysłów na przyszłe prace kwalifikacyjne, nawiązywać kontakty.