Moja przygoda z blogami rozwija się od kilku lat. Początkowo miałem tylko jeden blog na tematy historyczne. Potem doszedł blog z fotografii. Pandemia i nowe funkcje zainspirowały kolejne: z public history i visual history, mojej aktywności w Senacie oraz dwa do podcastów, #wielkahistoriamalegoaparatu oraz (wraz z Przemyślałem Wiszewskim) #2historykow1mikrofon. Koniec roku sprzyja podsumowaniom aktywności, pora więc na zestawienie wyników blogowania.
Historyk a blog
Należę raczej do nielicznej grupy zawodowych historyków w Polsce, którzy regularnie piszą na własnym blogu / blogach. Nasze środowisko nie podchodzi zbyt entuzjastycznie do tej formy aktywności.
Czy tylko dlatego, że nie daje ona żadnych punktów ministerialnych? Te przecież zdobywa się na innych polach. A co z przyjemnością popularyzowania własnych czy innych badań?
Nadal nie potrafię zrozumieć, co stoi na przeszkodzie, by historycy liczniej prezentowani byli w społeczności blogerów? Wszak utworzenie bloga nie stanowi większego problemu, nie są to też jakieś nadzwyczajne koszty.
A jak jest z aktywnością w tym zakresie młodszych koleżanek i kolegów, naszych studentów czy doktorantów? Odpowiedzi na sondażowe pytania, które zadawałem przy różnych okazjach, nie napawają optymizmem.
Zawodowy historyk vs szarlatan historyczny a nowe media
Przed cyfrowymi formami prowadzenia dyskusji i prezentacji wyników badań nie powinniśmy się zamykać (pandemia dodatkowo nadała aktualności tym wyzwaniom). Galopujący rozwój internetu zmusza nas do reagowania. Coraz więcej treści historycznych zostaje przerzuconych do sieci.
Dzisiaj są tam dostępne liczne wartościowe zbiory, ale także sporo różnego historycznego śmiecia. Często prym wodzą różni samozwańczy głosiciele jednej prawdy historycznej, bez doświadczenia badawczego czy dorobku naukowego. W sposób perfekcyjny opanowali za to blogosferę, udzielają się na YouToubie i innych komunikatorach.
Zawodowi historycy na ogół z niechęcią lub co najmniej nieuofnością traktują te nowe zjawiska. Można mieć wrażenie, że nadal tkwią w okopach, w których znaleźli się przed laty. Brak jest szerszej chęci podjęcia polemiki z szarlatanami lub przynajmniej stworzenia własnego pola oddziaływania w internecie.
Niestety, nie znam żadnych twardych danych, ilu historyków angażuje się w sieci. Nie chodzi mi tu o krotochwilne wpisy na takim czy innym komunikatorze społecznościowym (głownie Facebook i / lub TT), gdyż żywot takich komentarzy jest zwykle krótki, pozbawiony jakiegoś dalszego ciągu. Mogę się tylko odwołać do mojego kręgu znajomych (50+), tylko nieliczni z nich posiadają bloga i regularnie zamieszczają na nim teksty.
Nie jeden blog, a kilka
Z perspektywy kilku lat mogę stwierdzić, że w moim przypadku tworzenie kolejnych blogów odbywało się w sposób naturalny. Pierwszy utworzyłem siedem lat temu (blogihistoria), potem doszedł blog z fotografii (blogifotografia). Pandemia przyspieszyła pojawienie się nowych blogów.
Ponieważ zależało mi na forum do dzielenia się wpisami na temat public history i visual history, utworzyłem szybko nowy blog do tej problematyki. Chęć zmierzenia się z nowym medium, podcastem, zaowocowała dwoma kolejnymi blogami (#wielkahistoriamalegoaparatu oraz (wraz z Przemysławem Wiszewskim) #2historykow1mikrofon). Na koniec doszedł blog na temat mojej aktywności w Senacie UWr (przerobiłem go ze strony internetowej poświęconej mojej aktywności naukowej).
Na ile to jest możliwe, staram się zamieszczać na każdym z wymienionych blogów raz w tygodniu nowy tekst. Potwierdzeniem decyzji o celowości utworzenia moich blogów jest znacząca liczba czytelników.
Blogi w liczbach
Zestawienie blogów w 2020 roku z uwzględnieniem liczby wpisów i jednostkowych użytkowników ilustruje poniższa tabela.
Codziennie na każdy z blogów wchodziło / wchodzi dziesiątki osób. O tak dużym zainteresowaniu w przypadku tradycyjnych środków przekazu, jak drukowana książka czy artykuł, mógłbym tylko pomarzyć.
Jedna forma nie wyklucza wszakże drugiej. Uważam, że aktywność internetowa jest dzisiaj niezbędna i stanowi ważne uzupełnienie codziennej pracy na Uczelni. Jest też sposobem zachęcania do sięgnięcia po bardziej „poważne dzieła”, jak również dobrą formą zaprezentowania się studentom od nieco innej (nowocześniejszej?) strony.
Toteż gdy tylko pojawia się okazja, propaguję, promuję i wspieram koleżanki / kolegów, stawiających pierwsze kroki na polu autorskich aktywności w sieci.