Powstanie ludowe w NRD 17 czerwca 1953 r., którego 60 rocznicę będziemy obchodzić za kilka dni, to jedno z pierwszych masowych wystąpień przeciwko władzy komunistycznej w Europie Środkowo-Wschodniej. Początkowe żądania ekonomiczne szybko zamieniły się w polityczne. Demonstranci domagali się m.in. ustąpienia władz, zjednoczenia Niemiec. Interwencja wojsk radzieckich położyła kres powstaniu, nastąpiły aresztowania i represje. Tylko dzięki radzieckiej interwencji znienawidzony przywódca NRD, stalinowiec Walter Ulbricht utrzymał się przy władzy.
Trafnie oddał to jeden z zachodnioniemieckich karykaturzystów, umieszczając go na lufie radzieckiego czołgu. W późniejszych dekadach wszelkie wystąpienia antykomunistyczne w krajach Europy Środkowo-Wschodniej były negatywnie traktowane przez przywódców NRD, niejednokrotnie zachęcali oni Kreml do stanowczej rozprawy ze zrewoltowanymi krajami. Powstanie ludowe w świadomości społeczeństw tych krajów także i z tego powodu odeszło w cień, nikt nie kojarzył już bohaterskich robotników, chłopów i inteligencji z okresu powstania ze społeczeństwem enerdowskim. Raczej utrwalił się inny obraz. Do końca wiernych ZSRR i biernych wobec wszelkich prób zrzucenia zależności od komunistów.
O powstanie ludowe w NRD 17 czerwca 1953 r. spytałem kilka dni temu grupę studentów III roku historii, z którymi miałem zajęcia z Wiedzy o Społeczeństwie (WOS-u). Interesowało mnie, z czym studenci kojarzą datę 17 czerwca i jak wpisywała się ona w ciąg dat innych powstań w bloku wschodnim. Odpowiedzi udzieliło 32 (na 36 w grupie) studentów. Miały różną objętość: od pojedynczych, zdawkowych zdań po obszerne wypowiedzi. Oczywiście, wnioski wyciągnięte z tego materiału nie roszczą sobie prawa do żadnej reprezentatywności, stanowią jedynie wstępny sondaż, zasygnalizowanie problemu.
Generalnie można zauważyć, że większość studentów odpowiedziała poprawnie. Widziała konieczność wpisania powstania w NRD w ciąg innych powstań w Europie Środkowo-Wschodniej, choć zaznaczano, że wydarzenia w NRD nie funkcjonują nadal w polskiej świadomości. Popełniono też liczne błędy. Nie jest to – jak się wydaje – jedynie wina studentów (są już po zajęciach i egzaminie z historii najnowszej). Pobieżny rzut oka do jednego z podręczników, który był wykorzystywany do przygotowania do egzaminu, w części dotyczącej dziejów NRD wykazywał błędy merytoryczne, podane informacje bazowały na przestarzałej literaturze przedmiotu. Na podstawie tej części podręcznika czytelnikowi trudno jest odpowiedzieć na pytanie, jaki był charakter tego powstania itd. Widać, że i tu jest jeszcze sporo do nadrobienia.
Poniżej przedstawię najbardziej charakterystyczne odpowiedzi. Podzieliłem je na kilka części. Wyróżniłem: używane określenia, przyczyny powstania, przebieg, skutki, pamięć społeczna i tzw. kurioza. Studenci mieli niemało problemów z określeniem charakteru powstania. Można było się spotkać z określeniami, jak \”zamieszki\”, \”rozruchy\”, \”bunt robotniczy\”, \”wystąpienia\”, \”wydarzenia antyrządowe\”, \”antykomunistyczne powstanie\”, \”jedyny duży protest Niemców przeciwko komunistycznej władzy, \”pierwsze masowe wystąpienie ludności w państwach Europy Środkowo-Wschodniej po II wojnie światowej\”. Tylko jedna osoba napisała o \”powstaniu ludowym w NRD\”.
Wśród przyczyn wybuchu najczęściej podawano ekonomiczne. Często powoływano się na ciężką sytuację materialną. Pominięto całkowicie powody polityczne. Jedynie nieliczni napisali o żądaniach usunięcia wojsk radzieckich.
O przebiegu powstania niewiele w ankiecie napisano. W jednej z odpowiedzi można było przeczytać, że do powstania doszło \”początkowo w Berlinie, później przeniosło się na prowincję\”. Nie podano innych miast NRD, przemilczano skalę tego zjawiska. Powstanie upadło w wyniku interwencji wojsk radzieckich. O tym napisała prawie połowa studentów. Pozostali nie zwrócili na ten fakt uwagi. Także skutki powstania nie zainteresowały ich. Aresztowania, wysokie wyroki sądowe, aż w końcu inne represje, jak zakaz pracy, nie zachowały się w pamięci. Natomiast zgodnie podkreślano, że \”wystąpienia nie funkcjonują w świadomości zbiorowej\”. Część była przekonana, że było to \”pierwsze wystąpienie ludności w bloku komunistycznym przeciwko dominacji radzieckiej\”. Inny ze studentów pisał wręcz o \”okupacji radzieckiej\”. Dla innego powstanie czerwcowe było \”katalizatorem do \’popełnienia\’ kolejnych tego typu powstań\” (miał na myśli powstania w bloku wschodnim).
W odpowiedziach studentów można znaleźć także tzw. prześliczne kwiatki, kurioza. Otto Grotewohl był I sekretarzem, a Ulbricht kanclerzem. Szczerość niektórych studentów mogła zaskakiwać. \”Nigdy się nie interesowałem historią II połowy XX wieku\”. Albo \”Nie wiem, nie pamiętam\”, albo \”konkretnie data 17.06.1953 r. Nie kojarzy mi się z danym wydarzeniem\”. Aż w końcu: „Na pewno w Czechosłowacji w 1956 (sic!) i na Węgrzech powstania były krwawo tłumione. O powstaniu w NRD niewiele mi wiadomo, ale sądzę (…), że szybko upadło”.
Przytoczone wypowiedzi są jedynie wyborem, wskazaniem pewnych charakterystycznych wątków i luk. Z jednej strony można się cieszyć, że powstanie czerwcowe w NRD nie jest już białą plamą na mapie studenckiej wiedzy, ale ciągle brak jest bardziej szczegółowych informacji o jego charakterze, przebiegu i skutkach, co może budzić jednak niedosyt. Co zrobić? Czy trzeba być – jak napisał jeden ze studentów – specjalistą od historii Niemiec, by powiedzieć coś więcej na ten temat? Czy powstania w NRD nie można rozpatrywać jako wspólnego doświadczenia walki z komunizmem, o lepszy byt, wolność i prawa człowieka? Może powinniśmy zwrócić więcej uwagi na dzieje naszego regionu Europy w programie studiów historycznych?
o zrywie węgierskim napisał m.in. Herbert („Węgrom”:”Stoimy na granicy wyciągamy ręce i wielki sznur z powietrza wiążemy bracia dla was z krzyku załamanego z zaciśniętych pięści odlewa się dzwon i serce…”). Ten wiersz był omawiany w niektórych liceach i poniekąd wszedł do „kanonu inteligenta”. Może dlatego ten zryw jest w Polsce bardziej znany niż ten wschodnio-niemiecki. A poza tym, Polak-Węgier dwa bratanki 🙂
1. Nie wiem, czy studenci historii w Niemczech mają lepszą wiedzę o polskim październiku 1956 r., niż nasi o powstaniu ludowym 1953 r. w NRD. Nie wiem też, jaka objętość tekstu o 17 czerwca w polskich podręcznikach byłaby satysfakcjonująca. Wiem, że w niespełna 900- stronicowym Handbuch zur deutschen Einheit (Hrsg. W. Weidenfeld, K.-R. Korte, Bonn 1999), firmowanym przez Bundeszentrale f. Politische Bildung, mamy o nim kilka fragmentów o objętości jednego lub kilku zdań każde. Czy nie chcemy być bardziej antypapiescy niż sam antypapież?
2. W wymienionym podręczniku mamy też postawę prezentowaną przez prof. Ruchniewicza o kompleksowym traktowaniu powstań w różnych krajach naszego obozu i to chyba jest najlepsza droga.
3. A może wyjściem byłaby specjalizacja „Historia Europy Środkowej”?
Nie wiem, czy od razu trzeba powoływać się na historię globalną. Uważam, że powstanie czerwcowe w NRD najwłaściwej jest rozpatrywać w kontekście innych wystąpień antyreżymowych w bloku wschodnim. Dla mnie nadal ciekawa jest kwestia pamięci zbiorowej. Jak wytłumaczyć, że zryw mieszkańców NRD nie znalazł żadnego kącika w polskiej pamięci? A węgierski owszem. Czy wyjaśnieniem mogą być tylko nasze uprzedzenia względem zachodniego sąsiada? Myślę, że trzeba tu mówić o kilku przyczynach, tak historycznych (II wojna światowa), jak i współczesnych. NRD już nie istnieje jako państwo, nie ma więc potrzeby wracać do jej dziejów, niezależnie od aspektu – bliskiego lub dalekiego naszemu własnemu doświadczeniu. Może to być punkt wyjścia do dyskusji, zakładając oczywiście, że studenci się przygotują, a przede wszystkim odnajdą przyjemność w rozważaniu różnych wariantów, możliwości, scenariuszy…
Jeśli kurs z historii XX wieku będzie nadal sprowadzał się do omówienia 20 najważniejszych zagadnień z całej epoki to fakt, że w NRD w 1953 roku doszło do powstania odnotują tylko Ci studenci, którzy zajrzą do podręczników. Tam z kolei temat NRD traktowany jest po macoszemu i nie poświęca mu się zbyt dużo miejsca (mam tu na myśli analizę problemów, a nie faktografię).
Wydaje mi się, że problem można rozwiązać za pośrednictwem narzędzi jakie daje nam Global History. Wychodząc ponad narodowe myślenie w kontekście opozycji antykomunistycznej można pokazać wszystkie ogniska oporu społeczeństwa wobec władzy komunistycznej w Europie i przedstawić je jako jeden proces przyczynowo-skutkowy prowadzący do upadku komunizmu w tej części świata. Można to zrobić zarówno w formie seminarium tematycznego jak i obszernej książki. Wówczas studencie nie koniecznie musieliby interesować się historią Niemiec żeby wiedzieć dlaczego i z jakim skutkiem w NRD doszło do powstania ludowego. Ciekaw jestem co Pan sądzi o takiej formie podejścia do tego problemu.