Jednym z ważnych instrumentów polityki zagranicznej państwa jest polityka kulturalna. Wielokrotnie narzekano, że Polska nie potrafi wykorzystywać w pełni tego instrumentu. Szczególnie trudnym, a dokładniej wymagającym obszarem realizacji dyplomacji kulturalnej są bez wątpienia Niemcy. Trzeba mocno się zastanowić, by proponowana oferta nie była banalna, powtarzalna, by trafiła do różnych kręgów odbiorców, w tym wytrawnego znawcy i konesera. Z takimi wyzwaniami świetnie radził sobie (i nadal radzi) Instytut Polski w Düsseldorfie, którego 20 rocznicę powstania świętowano 29 listopada ub. r. Dzisiaj w moje ręce trafiła pięknie wydana broszura, która w dokładny sposób (ale i bardzo nowoczesny, ciekawy graficznie) informuje o pracy Placówki.
Obecnie w świecie działają 23 Instytuty Polskie. W kraju naszego zachodniego sąsiada istnieją dwa, w Berlinie i Düsseldorfie (dodatkowo filia berlińskiego, zlokalizowana w Lipsku). Niemcy są jedynym krajem, gdzie działa tyle instytucji tego typu. Ich ilość jest schedą po skomplikowanych relacjach polsko-niemieckich oraz rezultatem zjednoczenia Niemiec (po byłej NRD przejęto niejako w spadku dwa instytuty w Berlinie i Lipsku). Podstawą prawną ich działania są umowy polsko-niemieckie, które podpisano na początku lat 90. XX wieku. Natomiast współpracę kulturalną między Polską a Niemcami reguluje \”Traktat o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy\” z 1991 r. oraz późniejsze umowy.
Instytut w Duesseldorfie mieści się w centrum miasta w pięknej renesansowej kamienicy przy Citadellstrasse. Polska otrzymała ją już pod koniec lat 70. XX wieku. Na zlecenie Depolmy (Polsko-Niemieckiego Przedsiębiorstwa Handlu Maszynami) krakowską Pracownię Konserwacji Zabytków przeprowadziły konieczny remont. Po nim władze miasta wpisały budynek do rejestru zabytków.
Rozwój opozycji w PRL, a zwłaszcza powstanie Solidarności zwróciły w RFN większą uwagę na sprawy polskie, zaczęto je obserwować z dużym zainteresowaniem i sympatią. Tak było i w Düsseldorfie. Organizowano różne spotkania, przedsięwzięcia artystyczne, włącznie z aukcjami polskiej sztuki niezależnej. W ten sposób chciano wesprzeć polskich opozycjonistów po wprowadzeniu stanu wojennego. W 1982 r. zorganizowano wystawę \”Przeciw stanowi wojennemu – za Solidarnością\”. W następnych latach odbyły się inne przedsięwzięcia tego typu.
W budynku Depolmy rozpoczęła działalność Galeria Ars Polona. Nawiązano pierwsze kontakty polsko-niemieckie. Prawdziwy boom przeżył budynek w okresie przemian transformacyjnych. Zmieniła się całkowicie polityka Polski wobec Niemiec. W RFN ambasadorem został dziennikarz i opozycjonista, Janusz Reiter. To on i jego attache kulturalna Nawojka Cieślińska oraz attache prasowy Zdzisław Owczarek położyli wielkie zasługi dla powstania Instytutu Polskiego w Düsseldorfie. Instytut postawił sobie od samego początku ambitne zadania. Miał prezentować nowoczesną kulturę polską i nawiązać bliską współpracę z niemieckimi partnerami. Po dokonaniu dodatkowego remontu, nową placówkę otworzono uroczyście 29 listopada 1993 r. Uczestniczyli w tym akcie premier Nadrenii-Westfalii, późniejszy prezydent RFN, Johannes Rau, dyrektor Niemieckiego Instytutu Polskiego w Darmstadt, Karl Dedecius, poeta z Wrocławia, Tadeusz Różewicz oraz ambasador polski w RFN, Janusz Reiter. \”W polskiej kulturze – komentowała jedna z niemieckich gazet – pojawiło się dużo zmian i wciąż jest wiele do odkrycia. Szczególnie dla młodych zachodnich Niemców, dla których \’żelazna kurtyna\’ była dotąd granicą europejską\”.
Z perspektywy lat dorobek Instytutu jest imponujący. Odbyło się w nim ponad 2 tys. imprez i projektów, w tym zorganizowano ok. 70 wystaw w galerii Instytutu. Instytut aktywnie uczestniczy w inicjatywach niemieckich partnerów, przede wszystkim muzeów i uczelni wyższych. Duża wagę przykłada do współtworzenia oferty festiwali muzycznych, teatralnych, literackich i filmowych. Dopełnieniem tego szerokiego wachlarza działalności jest organizacja podróży studyjnych do Polski.
O szczegółach tej aktywności informuje pięknie wydany polsko-niemiecki informator. Nie jest to jednak typowa wyliczanka osiągnięć i sztampowych zdjęć. Składa się z kilku części, które odpowiadają specyfice pracy Instytutu, jak sztuka, film i teatr, literatura i biblioteka, muzyka, edukacja, PR, projekty szkolne i edukacyjne. Teksty przetykane są wypowiedziami znanych polskich i niemieckich autorów. W pamięci zapadł mi fragment tekstu Doroty Masłowskiej pt. Kotlet na temat relacji polsko-niemieckich. Jest nim dla młodej pisarki stałe odwoływanie się starszej generacji do przeszłości, jej ran i obciążeń. \”Czy, np. dla mojego pokolenia – pytała – jest to już tylko źle odgrzany kotlet? I czy mamy w ogóle z Niemcami jeszcze jakikolwiek innych wspólny kotlet, oprócz tego dziwnego sznycla z mieszaniny poczucia krzywdy, winy, wyższości i niższości, i zazdrości o bardziej uśmiechnięte twarze i proste chodniki? Absolutnie największy kotlet – dodawała młoda pisarka – jaki widziałam kiedykolwiek w życiu, podawano w Norymberdze, ale co znamienne w restauracji Domu Krakowskiego. Zajmował on 70% dużego talerza, nie sądziłam, że takie rzeczy występują w naturze; do dziś jego ogrom stoi mi w oczach. Można więc śmiało na tym przykładzie powiedzieć, że na skrzyżowaniu tych dwóch kontrowersyjnych, pozornie niekompatybilnych i zadłużonych u siebie nawzajem kultur, mogą powstawać rzeczy niespodziewane i wielkie“.
Taka jest też praca düsseldorfskiego Instytutu, wielka, nierzadko zaskakująca i inspirująca. Skierowana również do młodych Niemców, którym historyczne konteksty naszych relacji niewiele już mówią. Pisała o tym dyrektor Instytutu, Katarzyna Sokołowska: \”Wspólna Europa dla dzisiejszych dwudziestolatków to oczywistość, dająca z jednej strony strony szansę na realizację planów życiowych, a z drugiej napawająca ich poczuciem egzystencjalnej niepewności. Wielu młodych ludzi nie zdaje sobie sprawy z faktu, że jeszcze dwie dekady temu niektóre państwa nie istniały w obecnym kształcie na mapie. Staramy się dotrzeć do tego pokolenia ze zrozumiałym przekazem, zapraszając młodych twórców do realizacji naszych projektów. Przekonują oni tutejszą publiczność, prezentując wolna od kompleksów i pełną energii wizję świata, a jednocześnie nie zapominają o krytycznej refleksji\”. Instytutowi i jego pracownikom pozostaje tylko życzyć ad multos annos i cieszyć się z udanego i owocnego przedsięwzięcia, sprawnie zarządzanego i popularnego.
20 lat Instytutu Polskiego w Düsseldorfie / 20 Jahre Polnisches Institut in Düsseldorf, pod red. Katarzyny Fortuny, Düsseldorf 2013, ss. 79.
Do wszystkich pozytywów, związanych z Instytutem, chcę dodać dwa. Pierwszy to położenie w bezpośrednim sąsiedztwie niedużego, ale niedawno (od 2009 do 2013) odrestaurowanego, parku Spee’scher Graben:
http://www.duesseldorf.de/stadtgruen/park/staendehaus/speescher_graben.shtml, http://www.webbaviation.de/gallery2/index.php/NRW/duesseldorf/Hofgartenssba23665. Twórca tego parku, Maximilian Weyhe, to kuzyn Petera Josepha Lennè, dr.h.c. naszego Uniwersytetu (promocja 12 stycznia 1861 r.).
Drugi pozytyw to jedne z nielicznych w mieście bezpłatne miejsca parkingowe (ok. 20, przy parku).