W sprawie pojawiających się czasami w niemieckich mediach, na stronach różnych instytucji czy w publikacjach fałszywych określeń „polskie obozy koncentracyjne” zabrali dziś głos niemieccy historycy. W ich imieniu Stowarzyszenie Historyków i Historyczek Niemiec, organizacja skupiająca prawie 3 tys. członków, wydało oświadczenie pt. „Zrzeszenie Historyków i Historyczek Niemiec odrzuca określenie 'polskie obozy koncentracyjne’ jako fałszywe”. Jest to jak dotąd najbardziej wyraźny głos w tej sprawie.
Oświadczenie dostępne jest po polsku i niemiecku. Poniżej zamieszczam wersję polską. W tekście Stowarzyszenie powołuje się na tzw. Apel z Blois. Bliższe informacje na ten temat zamieściłem we wcześniejszym wpisie. Wszystkich zainteresowanych odsyłam także do dzisiejszego wydania „Gazety Wyborczej” i materiału przygotowanego przez red. Bartosza Wielińskiego.
Sformułowania jak „polskie obozy koncentracyjne” są słowami niedopuszczalnymi (Unwörter) i sugerują fałszywe wyobrażenia o odpowiedzialności za zbrodnie nazistowskie. Jednocześnie, w nawiązaniu do „Apelu z Blois”, Zrzeszenie Historyków i Historyczek Niemiec sceptycznie ocenia rozważane w Polsce prawno-karne ściganie określonych pojęć. Błędnym określeniom niemieckich zbrodni z okresu II wojny światowej w Polsce należy przeciwstawiać się na forum krytycznej opinii publicznej. (Frankfurt, 19.01.2014)
W wolnym kraju nie jest rzeczą jakiejkolwiek władzy politycznej definiowanie prawdy historycznej ani ograniczanie swobód historyków za pomocą sankcji karnych.
Tego domagali się w 2008 r. znani kulturoznawcy i historycy w „apelu z Blois”. Zrzeszenie Historyków i Historyczek Niemiec podziela wyrażoną wtedy troskę, że zinstytucjonalizowane przez ustawę prawdy państwowe „mogą poważnie ograniczyć wolność historyków i wolność intelektualną”.
Dyskutowane obecnie w Polsce nowelizacje ustaw, które przewidują daleko idące prawnokarne sankcje za używanie określonych pojęć i twierdzeń, należy w świetle oświadczenia z Blois ocenić ze sceptycyzmem. Odrzucanie błędnych pojęć i interpretacji jest zadaniem przede wszystkim krytycznej opinii publicznej.
W tym kontekście Zrzeszenie Historyków i Historyczek Niemiec apeluje do niemieckiej opinii publicznej, a szczególnie do historyczno-dydaktycznych multiplikatorów o przeciwstawienie się powtarzającym się błędnym sformułowaniom na temat niemieckich zbrodni podczas II wojny światowej w Polsce.
Przewodniczący Zrzeszenia, prof. dr Martin Schulze Wessel, stwierdza:
Zwłaszcza sformułowanie „polskie obozy koncentracyjne” – w większości przypadków wynikające z bezmyślności – należy traktować jako słowo niedopuszczalne (Unwort). Sugeruje ono całkowicie fałszywe wyobrażenie o odpowiedzialności za zbrodnie nazistowskie.
Przede wszystkim w dydaktyce historycznej należy konsekwentnie występować przeciwko błędnym pojęciom przy określaniu zbrodni nazistowskich na okupowanych ziemiach.
Kontakt:
Dr. Nora Hilgert (Zarząd)
Verband der Historiker und Historikerinnen Deutschlands e.V.
Goethe-Universität Frankfurt, Grüneburgplatz 1, 60323 Frankfurt, Tel.: 0049 69 79832571, E-Mail: hilgert@historikerverband.de
Zrzeszenie Historyków i Historyczek Niemiec jest przedstawicielstwem interesów dyscypliny historycznej wobec organizacji społecznych i urzędów państwowych, wspiera międzynarodowe usieciowienie nauk historycznych, wspiera finansowo młodych naukowców i organizuje raz na dwa lata Zjazd Historyków Niemieckich. Zrzeszenie liczy obecnie 2800 członków.
Osoby upoważnione do kontaktów z mediami: prof. dr Martin Schulze Wessel (przewodniczący) / prof. dr Johannes Paulmann (sekretarz)
Zastanawiam się nad kontekstem wystąpienia. Czy impulsem do zabrania głosu przez niem historyków było wrażenie potrzeby przeciwstawienia się wzmiankom o polskich obozach koncentracyjnych, czy pojawienie się zapowiedzi występowania władz państwowych polskich o karanie winnych podobnych sformułowań?
Inna sprawa, że sam nie uważam, że represje sądowe są właściwą drogą walki o historyczna prawdę i w tym sensie stanowisko historyków niemieckich uważam za uzasadnione, podobnie jak wcześniejszy apel z Blois. Tyle że powstrzymywanie się państwa przed występowaniem przeciw nieakceptowanym przez siebie treściom jeszcze nie zabezpieczy wolności słowa. Istnieje problem agresywnych podmiotów społecznych, a także osób prywatnych, dla których wystąpienie z pozwem stwarza możliwości zysku. Precedensów podobnych działań jest w Polsce już sporo. Choćby przykład prof. Chrobaczyńskiego, postawionego przed sądem przez wnuka burmistrza-kolaboranta, czy sądowe boje Lecha Wałęsy. To tylko 2 przykłady – lista jest długa i wciąż rośnie.
Krzysztof Kawalec
W odpowiedzi na ten ważny głos chcę zwrócić uwagę na dzisiejszą wypowiedź prof. Martina Schulze-Wessela, prezesa Stowarzyszenia Historyków i Historyczek Niemiec dla red. Barbary Coellen z Polskiej Redakcji „Deutsche Welle”. „[…]Nie działali pod presją
Polscy komentatorzy wyrażają się z uznaniem o apelu niemieckich historyków, lecz zastanawiają się, co nimi powodowało. Nie bez przekąsu wskazywano, że Niemcy być może działali pod presją polskich gróźb wprowadzenia kar więzienia i sankcji finansowych dla mediów rozpowszechniających kłamliwe sformułowania. Temu zaprzecza w rozmowie z Deutsche Welle Prof. Schulze Wessel. – Także ja odnoszę wrażenie, że reakcja na film „Nasze matki, nasi ojcowie” była nikła i zbyt późna. I świadomy tego postanowiłem wykorzystać najbliższą okazję do interwencji. Niemiecki historyk wskazuje, że wystosowany apel nie jest reakcją na wypowiedź prominentnego polityka czy historyka, lecz reakcją na debatę aktualnie prowadzoną w Polsce. – Dostrzegamy w tym możliwość publicznego przeciwstawienia się razem z historykami z Polski i całego świata błędnemu stosowaniu tego sformułowania – wyjaśnia”.
Cały tekst można przeczytać na stronie rozgłośni: http://www.dw.de/niemieccy-historycy-apelują-o-nieużywanie-sformułowania-polskie-obozy/a-17378835