Szukając nowych materiałów o kanclerzu RFN, Willy Brandtcie natrafiłem w necie na Foto: „Kniefall“ Willy’ego Brandta przed pomnikiem Bohaterów Getta. Nie znałem go, nic mi nie mówił również producent filmu: HistoClips. Film zrobił na mnie spore wrażenie, więc dziś właśnie o przełomowym pobycie kanclerza w stolicy Polski.

Na początek kilka zdań o inicjatywie: HistoClips. Kilka tygodni temu pisałem o innej niemieckiej inicjatywie, której celem było pozyskanie możliwie dużo relacji świadków na temat historii Niemiec w burzliwym XX wieku. Projekt nazwano: „Pamięć narodu. Świadkowie wspominają 100 lat historii Niemiec„. Jego efekty można oglądać w necie.

HistClips powstał w Hamburgu. Przedstawia się jako portal zawierający materiały filmowe z historii najnowszej i udostępnia krótkie kilkuminutowe filmy wyprodukowane w Niemczech, Austrii i Szwajcarii. Zawartość portalu powstaje na potrzeby użytkownika internetowego. W przypadku filmów chodzi o 1-3 minutowe klipy, poświęcone różnym wydarzeniom historycznym, osobistościom, miejscom, instytucjom, a także niezapomnianym wydarzeniom historycznym. Najstarszym fragmentem filmu jest materiał z 1897 r. Dostępna jest również wyszukiwarka. Każdy klip zaopatrzony jest w szczegółową metryczkę z takimi informacjami jak: długość filmu, epoka podejmowana w materiale, krótki opis, komentarz, osoby oraz hasła, które znacznie ułatwiają poszukiwanie. Projekt jest finansowany przez miasto Hamburg.

Moją uwagę zwrócił krótki film poświęcony wizycie W. Brandta w Warszawie. Nie jest to jednak tylko garść bezpośrednich informacji o tych kilku dniach. W filmie można znaleźć krótkie informacje o napaści Niemiec na Polskę, położeniu ludności żydowskiej w Polsce i jej eksterminacji. W filmie wystąpili, oprócz W. Brandta, m.in. Marek Edelman, Marcel Reich-Ranicki. W centrum zainteresowania był gest kanclerza RFN, jeden z symbolicznych momentów na drodze pojednania polsko-niemieckiego. Jak doszło do tego gestu ? Jakie reakcje wywołał? Jakie znaczenie ma dzisiaj?

Wizyta kanclerza Willy’ego Brandta w Warszawie w dniach 6-8 grudnia 1970 roku posiadała dokładny, uzgodniony scenariusz: powitanie na lotnisku, złożenie wieńców przed Grobem Nieznanego Żołnierza i pomnikiem Bohaterów Getta, podpisanie układu polsko-zachodnioniemieckiego oraz rozmowy polityczne. Wizytę zakończyć miała konferencja prasowa. Przyjazd kanclerza do Polski poprzedziły miesiące rokowań w sprawie tekstu tzw. układu normalizacyjnego.

Największe kontrowersje budziła sprawa uznania granicy na Odrze i Nysie jako granicy polsko-niemieckiej oraz problem wyjazdu do RFN zamieszkałych jeszcze w PRL Niemców. Brandt do Polski przybywał po raz pierwszy, jednak nie był to jego pierwszy kontakt z Polakami i sprawami polskimi. W czasie pobytu na emigracji w Szwecji w latach wojny współpracował z polskimi socjalistami, w imieniu Międzynarodowej Grupy Demokratycznych Socjalistów wysłał 29 sierpnia 1944 roku pozdrowienia do „bohaterskich żołnierzy Armii Krajowej”.

Po II wojnie światowej Brandt był korespondentem prasy norweskiej z procesu hitlerowskich zbrodniarzy wojennych w Norymberdze. Te doświadczenia z czasów emigracyjnych oraz bezpośrednio po 1945 roku wyczuliły Brandta na krzywdy, jakich doznały narody okupowane przez hitlerowskie Niemcy, w tym Polacy. W 1956 r. w czasie powstania robotniczego w Poznaniu – jako prezydent parlamentu Berlina Zachodniego – solidaryzował się z Polakami, rozważał przyjęcie polskich uchodźców w Berlinie Zachodnim. Pierwszym krokiem do porozumienia z Polską było załatwienie sprawy granicy na Odrze i Nysie.

Zachodnia granica państwa polskiego – pisał Brandt w książce 'Pokojowa polityka w Europie’ w 1968 roku – jest elementem naszej propozycji rezygnacji z wszelkiej przemocy wobec kogokolwiek. Dobre stosunki z Polską są dla nas szczególnie ważne. Są filarem w naszej polityce wobec Wschodu, tak jak na Zachodzie są nim nasze stosunki z Francją. Nasza postawa wobec tego państwa, posiadającego dumną tradycję w europejskiej historii, wynika także z tego, iż Polska szczególnie ciężko ucierpiała z powodu agresji. Jej dążenie do zapewnienia sobie bytu w nareszcie bezpiecznych granicach oraz niechęć bycia ‘państwem na kołach’ spotyka się z naszym zrozumieniem. Pojednanie z nią jest naszym moralnym i politycznym obowiązkiem. Do tego pojednania należy nie tylko wyrugowanie z naszych dążeń myśli o przemocy, ale także świadomość, że nie wolno pozostawić żadnego zarzewia przyszłych sporów”.

Te konkretne sygnały, jak i kolejne deklaracje Brandta nie pozostały bez echa nad Wisłą. Władysław Gomułka w czasie wystąpienia na wiecu przedwyborczym w Warszawie w maju 1969 roku ponowił propozycję zawarcia z RFN układu – na wzór układu zgorzeleckiego, zawartego z NRD – o uznaniu granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Dyskusje oraz późniejsze rokowania są dobrze znane z literatury, toteż szersze ich omawianie tu nie jest konieczne.

Wspomnę tylko, że Willy Brandt jadąc do Polski, zabrał ze sobą wiele osobistości z życia politycznego, kulturalnego i gospodarczego. Jednak nie wszyscy przyjęli zaproszenie kanclerza. Dla niektórych osób wizyta w Polsce i uczestniczenie w uroczystości podpisania tzw. układu normalizacyjnego oznaczała ostateczne pogrzebanie nadziei na zmianę granicy. Nie wszystkie osoby, nawet te, które od kilku lat były orędownikami normalizacji relacji ze wschodnim sąsiadem, chciały brać w tym udział jako świadkowie.

Wizyta kanclerza była bacznie obserwowana przez media obu krajów. Artykuły o pobycie zachodnioniemieckiego przywódcy w Polsce ukazywały się na pierwszych stronach. Publikowano także zdjęcia. Po złożeniu wieńca przed Grobem Nieznanego Żołnierza Brandt udał się pod Pomnik Bohaterów Getta.

A potem przybył Willy Brandt – wspominał po latach jeden z dziennikarzy niemieckich. Przed nim żołnierze z kompanii nieśli wieniec. Ułożył poprawnie szarfy w kolorach czarnym, czerwonym i żółtym, cofnął się o kilka kroków aż do pierwszego stopnia i wtedy padł na kolana. To było spontaniczne. Wzruszenie klęczącego człowieka przeniosło się prawie fizycznie na stojących wokoło. Najpierw było uczucie strachu, potem zdziwienia, aż w końcu oszołomienia (Betroffenheit). Tylko dziennikarze wykonywali swój zawód: ‘To jest zdjęcie stulecia!”.

Gest Brandta zaskoczył polskich obserwatorów tego wydarzenia. „Najżywiej komentowane jest – zapisał w swym dzienniku redaktor naczelny tygodnika „Polityka”, Mieczysław F. Rakowskiuklęknięcie Brandta przed pomnikiem Bohaterów Getta. Byłem obecny przy tym i rzeczywiście stało się coś wielkiego. Czułem, że łzy napływały mi do oczu. Wracając spod pomnika z Henri Nannenem i Klausem von Bismarckiem, nie mogłem wyksztusić z siebie ani jednego słowa. Brandt zaskakuje, wymaga szacunku i podziwu …”. Podobnie zareagowali także inni Polacy będący świadkami tego wydarzenia.

Zachowanie kanclerza Brandta był niespodziewanych gestem dla wiele osób w RFN. Relację z tego wydarzenia pokazano w telewizji. Zdjęcie klęczącego Brandta opublikowała prawie każda tamtejsza gazeta. Żona kanclerza, Rut, tak wspominała tamten moment:

Willy Brandt na kolanach przed pomnikiem w getcie warszawskim, zdjęcie, które obiegło cały świat i pojawia się nadal często. Siedziałam skamieniała przed telewizorem i cierpiałam wraz z nim; wiedziałam, że nigdy nie zdobyłabym się na taki poważny gest, tak osobiste, głęboko poruszające działanie przed oczyma setek dziennikarzy i fleszów, które patrzyły za cały świat. Chciałam wiedzieć, czy był to gest spontaniczny, czy on też nie mógł inaczej postąpić w tym miejscu. To było pierwsze pytanie, które mu postawiłam, gdy wrócił: ‘Czy zastanawiałeś się wcześniej nad tym?’. Wzruszył ramionami i powiedział: ‘Coś przecież należało uczynić’. W Warszawie oświadczył: ‘Chciałem prosić o przebaczenie w imieniu naszego narodu za milionową zbrodnię, której dokonano bezczeszcząc imię Niemiec’”.

W Polce, pomimo początkowego uczucia podziwu i świadomości szczerości gestu Brandta, zdjęcia klęczącego kanclerza nie opublikowano w żadnej z gazet. Wyjątek stanowiła wychodząca w języku jidisz gazeta „Folkssztyme”. W późniejszym okresie fotografię tą wprawdzie publikowano, jednak poddawano mocnemu retuszowi. Raz na pierwszym planie jest stojący na warcie żołnierz a na drugim planie klęczący Brandt, przez co nie widać pomnika, innym razem skrócono zdjęcie jedynie do popiersi, zatem nie widać, że przedstawiona na nim osoba klęczy. W oryginalnym kształcie zdjęcie Brandta do 1989 roku nie było rozpowszechniane i nie stało się wtedy – wbrew intencjom kanclerza – symbolem pojednania w stosunkach polsko-niemieckich. 

Nie wykorzystywała tego gestu ani rządząca partia komunistyczna, ani opozycja. Złożyło się na to kilka przyczyn. Komuniści nadal mieli w pamięci rozprawę z Żydami w 1968 roku i nie byli gotowi do przyznania się do popełnionych wtedy błędów. Żydów, ich wkład do kultury polskiej i zagładę w czasie II wojny światowej, zepchnięto na margines, próbowano wymazać ze świadomości społeczeństwa polskiego.

Gest Brandta uznano za skierowany wyłącznie pod adresem Żydów, a nie również Polaków. W prasie polskiej starano się zatem nadać innemu zdjęciu znaczenie symboliczne, ukłon Brandta przed Grobem Nieznanego Żołnierza. Gest Brandta przed Pomnikiem Bohaterów Getta wykraczał poza zachowania określone protokołem. Gotowość ekspiacji zachodnioniemieckiego kanclerza nie tylko zaskoczyła, ale także wywołała zamieszanie wśród polskiego kierownictwa partyjnego. Gdyby uznano gest Brandta za symboliczny krok na drodze do pojednania między narodami niemieckim i polskich, musiano by zrewidować dotychczasową politykę wobec RFN, zwłaszcza w wymiarze propagandy i zrezygnować z podtrzymywania wśród Polaków nastrojów antyniemieckich.

Dodatkowy czynnik to rozwój sytuacji w Polsce w następnych tygodniach. Wizyta Brandta oraz podpisany traktat normalizacyjny zeszły na plan dalszy wobec dramatycznych wydarzeń na Wybrzeżu, jakie rozegrały się wkrótce po wyjeździe delegacji RFN. Dotychczasowy I sekretarz, Władysław Gomułka, uważany za jednego z architektów porozumienia z RFN, musiał ustąpić na rzecz Edwarda Gierka, który nie uważał problemu stosunków z Niemcami za tak ważny. Także późniejsza polityka SPD, brak poparcia z jej strony dla rozwijającej się w Polsce opozycji antykomunistycznej sprawiły, że warszawski gest Brandta nie dotarł do świadomości społeczeństwa polskiego w l. 70. i 80.

Jak mało było upowszechnione zdjęcie Brandta wśród polskiej opozycji antykomunistycznej, może świadczyć fakt, że zdjęcia klęczącego kanclerza nie przedrukowywano w pismach podziemnych (być może się mylę, w tym przypadku proszę czytelników o przykłady).

Zachowanie kanclerza przyjęto również w RFN z mieszanymi uczuciami, u jednych wywołało ono entuzjazm, u innych irytację. Wykazała to najlepiej ankieta opublikowana przez znany tygodnik „Der Spiegel” krótko po wizycie kanclerza w Polsce 14 grudnia 1970 roku. Uczestniczyło w niej 500 osób różnej płci i wieku. Na pierwsze pytanie:

Czy widział/a Pan/Pani w telewizji lub na zdjęciu w gazecie, jak kanclerz Brandt uklęknął w Warszawie przed pomnikiem Żydów zamordowanych w getcie”, 84% odpowiedziało twierdząco. Na drugie pytanie: „Jak odebrał/a Pan/Pani zachowanie się Willego Brandta? Czy było ono stosowne czy też przesadzone?”, za stosowne uznało je 41% ankietowanych, za przesadne 48%, natomiast 11% nie miało w tej sprawie zdania. W rozbiciu według wieku odpowiedź „stosownie” dało 46% ankietowanych w wieku od 16 do 29 lat, 37% w wieku od 30 do 59 lat i 47% w wieku powyżej 60 lat. Odpowiedź „przesadne” dało w odpowiednich grupach wieku 42%, 54%, 41%. Natomiast płeć respondentów nie miała żadnego niemal wpływu na odpowiedzi.

Jak trudno się było znacznej części Niemców pogodzić z polityką kanclerza (przede wszystkim rezygnacją z dawnych ziem na Wschodzie), świadczą liczne protesty ze strony wypędzonych publikowane w listach do redakcji, manifestacje niektórych posłów oraz przewlekłe debaty nad ratyfikacją układu w Bundestagu.

Mimo późniejszych takich czy innych wydarzeń w relacjach między obu państwami należy tamten traktat ocenić wysoko. Umożliwił rozwój wzajemnych stosunków w zakresie polityki, gospodarki oraz kultury. Ważnym elementem w tym dialogu było także powstanie Wspólnej Komisji Podręcznikowej PRL-RFN.

Gest kanclerza Brandta był próbą zmierzenia się z tragiczną przeszłością i tak powinien być też traktowany. Doceniono to dopiero po latach, a dzisiaj traktowany jest jako kamień milowy pojednania polsko-niemieckiego i przejaw moralnej postawy w polityce.

O autorze

Krzysztof Ruchniewicz

professor of modern history, blogger - @blogihistoria and podcaster - @2hist1mikr. Personal opinion

Wstaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Krzysztof Ruchniewicz

professor of modern history, blogger - @blogihistoria and podcaster - @2hist1mikr. Personal opinion

Newsletter „blogihistoria”

Zamawiając bezpłatny newsletter, akceptuje Pan/Pani zasady opisane w Polityce prywatności. Wypisanie się z prenumeraty newslettera jest możliwe w każdej chwili.

Najnowsze publikacje

Więcej o mnie

Kontakt

Translate »