W dzisiejszym Marszu Wzajemnego Szacunku we Wrocławiu wzięły udział setki osób. Odbywa się on od 11 lat w rocznicę tzw. Nocy kryształowej, wielkiego pogromu Żydów w III Rzeszy. W marszu uczestniczyli wrocławianie różnych generacji, w tym bardzo młodzi ludzie. Trasa wiodła z Synagogi pod Białym Bocianem do pomnika, który upamiętnia spaloną właśnie wtedy główną świątynię wrocławskich Żydów, Wielką Synagogę. Wzniesiono ją u zbiegu dzisiejszych ulic Podwale i Łąkowa.
Na otwarcie i na zamknięcie marszu wygłoszono kilka krótkich przemówień. W każdym z nich odwoływano się do niechlubnych wydarzeń sprzed 77 lat, przechodząc od nich do obecnej sytuacji w świecie, narastania nietolerancji, ksenofobii, różnych form wrogości wobec obcych, w tym uchodźców i imigrantów.
Nawiązania historyczne były oczywiste, ale wydały mi się jednak nieco niepełne, niedopowiedziane. Noc kryształowa zawisła trochę w pewnej próżni. A przecież to był prolog do Zagłady, ale i drugiej wojny światowej, która była hekatombą wielu narodów. Polityka nienawiści rasowej i narodowej, która narodziła się w Niemczech po 1933 r. dotknęła miliony Europejczyków.
Ostatecznie także miliony Niemców. Ci, którzy biernie, często z cichym zadowoleniem patrzyli w 1938 r. na płonące synagogi, zdewastowane sklepy i mieszkania, krzywdę żydowskich sąsiadów, kilka lat później, na tych samych wrocławskich ulicach, osobiście doświadczyli grozy i zniszczenia, poniżenia i przemocy, a wreszcie także utraty stron rodzinnych. Bezprawie przyniosło straszne owoce także jego sprawcom.