Być może jest to oznaka starzenia się. Coraz częściej łapię się na tym, że w czasie różnych podróży zaglądam na cmentarze. Przyglądam się pomnikom, czytam informacje pozostawione przez rodziny. Wielką przyjemnością (właśnie tak!) jest zwiedzanie starych cmentarzy. Można tu znaleźć historie wielu pokoleń, nierzadko ilustrowane inskrypcjami, medalionami. Krótko – postój w Norymberdze na trasie do słonecznej Italii był trafną decyzją. W ciągu kilku zaledwie godzin można było zwiedzić wiele ciekawych miejsc. Jednym z nich był cmentarz św. Jana (St. Johannisfriedhof), jeden z najstarszych cmentarzy w Niemczech. Nie jest to typowy cmentarz-obiekt zabytkowy, łączy bowiem historię, i to tą pisaną przez duże H, z nowymi wyzwaniami. Spoczywają na nim znaczący artyści, filozofowie, twórcy podstaw gospodarczej potęgi Niemiec obok pokoleń pracowitych mieszczan, bez których owej potęgi także by nie było. Groby w części historycznej, wykonane według jednej miary, giną w powodzi róż, pelargonii, begonii. W ten symboliczny sposób pokazano przejście z jednego stanu do drugiego, swoiste koło życia.
Historia powstania cmentarza św. Jana w Norymberdze jest bardzo ciekawa. Dał mu początek dom dla chorych na różnego rodzaju choroby zakaźne, jakie nawiedzały mieszkańców tego jednego z najważniejszych miast krajów niemieckich w późnym średniowieczu. W 1395 r. zbudowano kaplicę oraz założono mały cmentarz. W 1518 r. zabroniono pochówków wewnątrz murów miejskich i cmentarz św. Jana stał się miejscem spoczynku mieszkańców jednej z głównych dzielnic miasta (Sebalder Altstadt).
Od początku nadano nagrobkom jednolity wygląd, co było odzwierciedleniem poglądów na równość obywateli miasta (rzecz jasna tych zamożniejszych). Wymiary można do dziś odczytać na jednej z tablic umieszczonych na kaplicy cmentarnej. Obok niej umieszczono żalezną miarę. Wynosiła ona 6 norymberskich stóp (co daje 1,67 m.). Jedna mierzyła 27,84 cm. Grób był długi na sześć stóp, szeroki na trzy.
Na płycie nagrobnej z piaskowca można było umieszczać tablice z brązu. W zależności od zamożności zmarłego, tablice te miały różne formy i informacje. Niejednokrotnie były małym dziełem sztuki cmentarnej. Można było spotkać pięknie wykonane wizerunki zmarłych, symbole wykonywanego przez nich zawodu, herby rodowe.
Groby dodatkowo ozdabiały liczne detale, które symbolizowały przemijanie ludzkiego życia. Obok sadzono krzewy różane. Do dzisiaj są one cechą wyróżniającą cmentarz.
Wymiary ustalone w średniowieczu zachowano do wieku XIX. Potem rozbudowano cmentarz, zezwolono na indywidualizację nagrobków. Nekropolia stała się wskutek tego w tych nowszych częściach podobna do innych pól cmentarnych. Na szczęścia uznano za stosowne zachowanie tradycyjnego kształtu starych pól grzebalnych.
Na cmentarzu pochowano znaczących obywateli miasta, artystów, rzemieślników, profesorów i przemysłowców. Znajduje się tu grób Albrechta Dürrera,
Wita Stwosza,
filozofa Ludwiga Feuerbacha, fabrykanta Theodora von Cramer-Kletta.
Moją uwagę zwróciłem też na kościół cmentarny i jego mury. Pokryte są one m. in. tablicami upamiętniającymi poległych w czasie I i II wojny światowej.
Nekropolia w Norymberdze robi wielkie wrażenie. Warto tu zajść w miesiącach letnich, gdy kwitną różne. To wspaniały barwny ogród de facto śmierci, który jednak nie przygnębia. Do dzisiaj rygorystycznie utrzymuje się dawny kształt. Przepisy porządkowe są bardzo dokładne, zapewniono ścisły nadzór konserwatorski. Oczywiście są firmy, które zajmują się wszystkimi etapami: od renowacji po bieżącą opiekę.
Między grobami krzątają się krewni pochowanych, ale i ogrodnicy, którzy dbają o ścieżki i roślinność. Patrząc na epitafia z XVI, XVII, ale i XX w. można naprawdę uwierzyć, że „non omnis moriar“…