Jednym z tematów, który mnie interesował w czasie zwiedzania Rzymu, było obchodzenie się Włochów z ich faszystowską przeszłością. W polskim zacietrzewieniu na punkcie naszego sąsiada, gdzie górę biorą niejednokrotnie emocje, a nie wiedza, zapominamy o innych krajach, które – podobnie jak Niemcy – musiały „przezwyciężyć” swoją przeszłość. Rzym świetnie nadaje się do takich rozważań. W wielu punktach miasta można spotkać pozostałości po epoce faszyzmu. Mimo upływu lat nie usunięto ich, choć nie są – co może warto podkreślić – szczególnie eksponowane.
W podróż do Rzymu zabrałem ze sobą obszerne studium Filipa Burno pt. Spektakl i modernizacja. Miasta włoskie w okresie faszyzmu 1922-1945, które ukazało się w ubiegłym roku. Książka jest bogato ilustrowana (wrócę jeszcze w kolejnych wpisach). Zabrałem ją nieprzypadkowo. Interesuje mnie obecność faszyzmu / nazizmu w przestrzeni publicznej Włoch / Niemiec. Zacząłem kompletować literaturę, odwiedzać ciekawsze miejsca.
W dyskusjach polsko-niemieckich zapomina się często, takie mam wrażenie, o innych krajach, które przez pewien czas były rządzone dyktatorsko. Ich ambicją było regulowanie wszystkich sfer życia, także symboli. Przed laty badałem ten problem ze Stefanem Troebstem na przykładzie Polski i Hiszpanii. Przypadek włoski jest bardzo ciekawy. Wiele elementów z dawnej epoki przetrwało do dzisiaj, nie jest usuwanych z przestrzeni publicznej.
Od kilku dni w czasie pokonywania ulic i placów Rzymu trafiam na różnego rodzaju pozostałości po epoce faszyzmu. Są to inskrypcje, w których nadal można przeczytać o Mussolinim, albo latarnie miejskie, do których zdobienia wykorzystano symbole epoki faszyzmu. Znajdują się one w pobliżu ważnych zabytków okresu starożytnego, tzw. pierwszego Rzymu.
Dzisiaj zwiedziłem jedną z XX-wiecznych (a więc nowych) dzielnic Rzymu. Zaprojektowano ją z myślą o organizacji przez Włochy wystawy światowej w 1942 roku. Wprawdzie z powodu wojny do niej nie doszło, jednak udało się zrealizować wiele pomysłów. Świadczą o tym m.in. monumentalne budowle z tzw. kwadratowym koloseum na czele. Budynek ten, mimo upływu lat, nadal robi wrażenie swą lekkością i przestronnością. Figury stylizowane na starożytne umieszczone na parterze oddają program nowej idei, tzw. trzeciego Rzymu (po starożytnym i papieskim).
W pobliskim budynku umieszczono relief, na którym pokazano wizję historii nowych Włoch w pigułce (trzy wyraźne części oddawać miały wspomniane trzy wielkie epoki dziejów Rzymu i Italii). Kulminacją tego procesu historycznego miały być rządy Mussoliniego. Ostatnia część reliefu ukazuje właśnie jego jako włoskiego przywódcę. W budynku obok – jeśli spojrzy się w górę na sufit – bez problemu można zauważyć faszystowskiego orła w całkiem dobrym stanie.
Powstaje oczywiście pytanie, dlaczego po 1945 r. pozostawiono te elementy symboliczne. Być może włoska odmiana totalitaryzmu wcale tak negatywnie nie zapisała się w pamięci potomnych? Może Włosi dzisiaj nie odczuwają potrzeby usuwania wszelkich „pamiątek“ po dawnym reżymie, uznają że okres rozliczeń jest już zamknięty? Od kilku dni zachodziłem do różnych księgarni czy antykwariatów. Literatura poświęcona faszyzmowi jest bardzo obszerna. Albumów poświęconych Rzymowi czasów Mussoliniego, zwłaszcza planów przebudowy jednak nie znalazłem. Książka polskiego badacza jest więc ciekawą propozycją lektury na kolejne dni.
Zob.
Filip Burno, Spektakl i modernizacja. Miasta włoskie w okresie faszyzmu 1922-1945, Warszawa 2016.