Dyskusje o dziedzictwie przeszłości komunistycznej w Polsce i Niemczech prowadzone są już od dwóch dekad. Uczestniczą w nich historycy, politycy. Uczestniczą w nich także społeczeństwa, choć ich zapał do prowadzenia tego rodzaju debat znacznie zmalał. Pojawiła się również nowa generacja Polaków i Niemców, którzy nie pamiętają ani \”komuny\” w Polsce, ani reżymu enerdowskiego. Ich wiedza wyniesiona ze szkolnej ławki i domów rodzinnych jest niewielka lub stoi ze sobą w sprzeczności. Jakie wnioski można wyciągnąć z dotychczasowych debat na ten temat w naszych krajach? Czy możemy prowadzić je wspólnie?
Przed kilkoma tygodniami uczestniczyłem w jednej z licznych konferencji poświęconej 50. rocznicy powstania ludowego w NRD, które teraz organizowane są w Niemczech. Wzięli w niej udział m.in. przedstawiciele różnych organizacji osób poszkodowanych przez reżym enerdowski. W pamięci zachowałem rozmowę z jednym z uczestników powstania z Berlina Wschodniego. Mnie interesowały jego przeżycia, natomiast on chciał znać wysokość rent przyznawanych polskim opozycjonistom.
Natomiast w Polsce obchodził swe 90. urodziny gen. Wojciech Jaruzelski. Generał, jak żaden inny polityk minionej epoki, budzi nadal duże i gorące emocje. Dla jednych jest wyłącznie komunistą i zdrajcą narodowych interesów, dla innych postacią, która uratowała kraj przed inwazją radziecką, a po latach otworzyła drogę do demokracji. W każdą rocznicę stanu wojennego przed jego domem w Warszawie gromadzi się tłum młodych ludzi, którzy domagają się ukarania go za zbrodnie okresu późnego PRL. Jednak niedawne orzeczenie sądu, że inni autorzy stanu wojennego, jak gen. Czesław Kiszczak, a także I sekretarz PZPR Stanisław Kania nie mogą być sądzeni za zbrodnie PRL, stawiają sukces tych demonstracji pod znakiem zapytania. Czy jednak w sądzie szukać można historycznej sprawiedliwości lub rozwiązania historycznych dylematów?
Jedynie z pozoru te dwa wydarzenia nie mają nic wspólnego. Oba łączy bowiem pytanie o to, co robić z nie tak dawną przeszłością, jak uporać się z jej dziedzictwem, które zwykle jest ciężarem? Za pomocą jakich środków można to czynić w państwie demokratycznym? Jak rozprawić się z dawnym reżymem i nie stosować równocześnie części jego metod? Problem rozliczenia z dyktaturami XX wieku nie jest mimo upływu lat tylko problemem historycznym. Upadek systemu komunistycznego po 1989 r. wprowadził do tej debaty nowe rozdziały i tematy.
W podejściu Polski i Niemiec do tej problematyki można wskazać i na podobieństwa, i różnice. W obu państwach istnieje generalnie zgoda co do konieczności potępienia minionego okresu, ale także co do potrzeby badań nad nim, zrozumienia go, tak by poznać jego genezę, wyjaśnić fakt poparcia części społeczeństwa dla tej formy rządów. Jednak na tym podobieństwa – moim zdaniem – się kończą.
Dyskusja o charakterze dyktatury ma w Niemczech dłuższą historię. Debatę o dyktaturze komunistycznej poprzedziła przecież długa i trudna debata o dyktatorze narodowosocjalistycznej, II wojnie światowej i jej skutkach. Przebieg tej debaty jest ogólnie znany. Poprzestanę w tym miejscu jedynie na jej zasygnalizowaniu. W przypadku dyktatury komunistycznej debata również przebiegała inaczej niż w Polsce. Niemiecki historyk, Bernd Faulenbach, wskazuje na trzy okresy:
Pierwszy, lata 1989-1990, stał pod znakiem rewolucyjnych przemian, ożywionych debat różnych inicjatyw obywatelskich, walką o zabezpieczenie akt służby bezpieczeństwa STASI. \”Obraz NRD oraz systemu SED zaciemniał się – pisał niemiecki historyk. Do pewnego stopnia \’zakryta\’ do tej pory wszechwładna, przenikająca całe społeczeństwo, potworność STASI, została odsłonięta w procesie rewolucyjnym. Ale prawdziwą i dogłębną rozprawę z przeszłością proces rewolucyjny tylko zapoczątkował\”.
Drugi okres, 1991-1995, charakteryzował się usystematyzowaniem debaty o przeszłości. Rozpoczęła się instytucjonalizacja prawna, utworzono Urząd Gaucka i Komisję Enquet Bundestagu. Przeszłość NRD stała się przedmiotem ogólnoniemieckiej debaty. Głównym wątkiem była delegitymizacja systemu SED. Zdecydowanie dominował nurt rozliczeniowy. To właśnie on stał na pierwszy planie i wyróżniał się w debacie publicznej. Tendencje apologetyczne miały niewielką szansę na powodzenie, postkomunistyczna partia PDS została prawie całkowicie zmarginalizowana.
Trzecia faza, od 1995 r., trwa do dzisiaj i nadal jest otwarta. Prawna rozprawa z przeszłością jest kontynuowana, obywatele nadal składają wnioski w Urzędzie Gaucka. Zmieniły się jednak punkty ciężkości w debacie publicznej: temat rozrachunku przestał odgrywać większą rolę, zmienił się też sam obraz SED. O ile w pierwszej i drugiej fazie w centrum zainteresowania były ofiary i sprawcy, teraz pojawiły się nowe tematy, np. jak wyglądał zwykły dzień obywatela kraju. Działalność II Komisji Enquete świetnie potwierdzała te zmiany. O wiele silniej podejmowano w czasie jej obrad kwestie społeczne. Rozliczenia zepchnięto na plan dalszy, w centrum znalazła się rekonstrukcja wydarzeń, opisanie historii. PDS odzyskała znaczenie jako opcja wyborcza, a działalność inicjatyw obywatelskich na rzecz rozliczenia przeszłości znacznie się zmniejszyła.
Utworzenie fundacji na rzecz rozprawy z dyktaturą SED było próbą potrzymania dążeń do rozprawy z przeszłością, przeniesienia ciężaru dyskusji z aktorów społecznych na państwo. Z perspektywy czasu można ocenić, że te oczekiwania spełniono, fundacja stała się ważną instytucją zajmującą się rozprawą z komunistyczną przeszłością.
Wskazówki bibliograficzne
Paweł Machcewicz, Spory o historię 2000-2011, Kraków 2012.
Od totalitaryzmu do demokracji. Pomiędzy \”grubą kreską\” a dekomunizacją – doświadczenia Polski i Niemiec, pod red. Pawła Kuglarza, Kraków 2001.
Obrachunki z historią, pod red. Włodzimierza Borodzieja, Warszawa 1997.
Anna Wolff-Powęska, Polacy – Niemcy. Kultura polityczna. Kultura pamięci, Poznań 2008.