Zapowiedź długich weekendów jednych wprawia w stan euforii, innych apatii. Optymiści wierzą, że przez tych kilka wolnych dni można będzie zrealizować krótkie plany, nadrobić kilka zaległych spraw. Czasami myśl, że nie wszystko i tak uda się zrealizować, jest kontraproduktywna. Właśnie kończy się taki weekend. Był on inny od dotychczasowych. Na pisanie zaległych tekstów nie było czasu, także sięgnięcie po książkę (nie mówiąc o odkładanym stale posprzątaniu pokoju…) pozostało w strefie zamiarów. Nieoczekiwanie odwiedzili nas przyjaciele z Włoch, postanowiliśmy więc rzecz jasna pokazać im Dolny Śląsk. Jednocześnie była to dla nas podróż w przeszłość.
Pamięć Breslau w Berlinie
Od drugiej połowy lat 90. XX wieku realizowanych jest w Berlinie projekt „wyboje“ (Stolpersteine). Skończyłem właśnie pracę nad krótkim artykułem poświęconym związkom Wrocławia i Berlina. W trakcie kwerendy trafiłem na stronę berlińską stronę internetową poświęcona tamtejszym „wybojom”. Wyszukiwarka pozwoliła szybko odnaleźć osoby upamiętnione w ten sposób, a które urodziły się w Breslau. W większości są to Żydzi, których ze stolicy Niemiec deportowano do obozów zagłady lub innych miejsc straceń. Współczesnym berlińczykom ich postacie przypominają te niewielkie kostki. Na stronie można znaleźć szczegółowe informacje o osobach wywodzących się z naszego miasta.
Wyblakłe litery
Zajrzałem do kalendarza. Przed rokiem zwiedziłem w Muzeum Współczesnym wystawę poświęconą szukaniu klucza do zrozumienia Wrocławia. Wystawa nosiła wymowny tytuł: Niemcy nie przyszli. Pokazano na niej prace współczesnych polskich artystów, którzy w różny sposób zmagali się z tytułowym tematem. Do moich rąk trafił dziś starannie wydany katalog, który pozwala przypomnieć wrażenia z wystawy i raz jeszcze zastanowić się nad jej przesłaniem.
Kartka z Paryża
Miałem okazję być już kilkakrotnie w Paryżu. Częste podróże tępią wrażliwość na nowe miejsca. Jednak paryskie dni zawsze przynosiły mi coś nowego, zaskakującego. Tym razem spotkałem inny Paryż. Nadal widać w nim skutki niedawnego ataku terrorystycznego. Na ulicach częste patrole wojskowe i policyjne. Wchodząc do księgarni, musiałem pokazać zawartość torby. Przy wejściu na Sorbonę znów musiałem ją otworzyć, sprawdzono też moje dokumenty. Dziwne uczucie, odzwyczaiłem się od takich przeżyć. Gdzieś tam odżyło w mojej głowie mgliste wspomnienie Wrocławia pod koniec grudnia 1981 r., ale także w 1997 r. Paryż, wspaniała europejska stolica, od kilku miesięcy jest przecież miastem stanu wyjątkowego. Z jednej strony zagrożenie, ale z drugiej wiele przykładów solidarności i bliskości mieszkańców.
Zaraz wracam…
Należy do najbardziej rozpoznawalnych postaci Wrocławia. Przez dziesięciolecia nie zmienił wyglądu, oparł się różnym „izmom” i modom. Młody, świetnie zbudowany mężczyzna, sądząc po stroju (a raczej jego braku…) ze swego wyglądu zadowolony. W dłoni szpada. Wczoraj udał się jednak do salonu piękności. Od czasu do czasu o urodę trzeba wszak zadbać, nawet jeśli upływ czasu nas się nie ima. Kuracja potrwa kilka tygodni, w 2016 r. Szermierz znów będzie cieszyć swym widokiem i powodować u niektórych przechodniów rumieńce na policzkach. Na placu przed Gmachem Głównym Uniwersytetu Wrocławskiego został piękny, marmurowy cokół, który zabezpieczono wysokim płotem. Postanowiłem to wykorzystać. Dzisiejszego poranka, przed zajęciami przytwierdziłem do płotu kratkę z napisem: „Zaraz wracam. Szermierz. #blogihistoria“ i zrobiłem kilka zdjęć. Jedno z nich zamieściłem na portalach społecznościowych, prowokując – ku memu zaskoczeniu – szybkie reakcje.