Pierwsze wrażenia po obejrzeniu Museo della fine della Guerra w Palazzo Manzi w Dongo były bardzo pozytywne. Przestronne sale, ciekawe aranżacje. Zwiedzający ma do dypozycji cztery języki: włoski, angielski, niemiecki i francuski. Wystawa jest multimedialna: można wysłuchać wprowadzającego komentarza, obejrzeć specjalne projekcje filmowe, wysłuchać relacji świadków. Zastanawiające jest jednak, że narrację rozpoczęto od 1943 r. Na próżno szukać w niej informacji o ruchu faszystowskim, jego przyczynach i skutkach, skali terroru, polityce ekspansji, udziale Włoch w drugiej wojnie, a nawet o biografii samego „Il Duce“, którego krótka i tragiczna obecność w tym regionie pod koniec kwietnia 1945 r. stała się po latach impulsem do powstania muzeum.
Muzealna pamięć Sybiru
Przed kilkoma tygodniami obchodziliśmy rocznicę początku deportacji z Kresów Wschodnich w głąb ZSRR. Ukazały się artykuły prasowe, nadano historyczne programy w telewizji. W sposób właściwie niezauważony przeszła jednak bardzo ważna informacja o budowie nowego muzeum historycznego w Białymstoku. Już w przyszłym roku ma tam powstać Muzeum Pamięci Sybiru poświęcone dziejom zesłań, deportacji oraz pobytu Polaków i innych narodowości we wschodnich i północnych częściach Rosji/ZSRR. Konkurs na aranżację stałej ekspozycji wygrała belgijska pracownia Tempora SA. Wizualizację przyszłej wystawy można obejrzeć w internecie.
Lampki na krzyżu
Jednym z wątków, który wczoraj pojawił się w czasie dyskusji o różnych narracjach o II wojnie światowej, był problem polityki historycznej. Pewien uczestnik debaty przekonywał, że obecnie nie prowadzi się spójnej polityki w tym zakresie, można wręcz mówić o porzuceniu tego instrumentu tworzenia i kształtowania obrazu dziejów Polski zwłaszcza poza granicami kraju. Jest to ocena zbyt kategoryczna. W ostatnich latach powstało wiele ciekawych inicjatyw o charakterze historycznym, częściowo wspieranych przez władze państwowe, częściowo przez samorządowe, czy zainteresowanych obywateli, które warte są uwagi i większego być może rozpropagowania. O jednej z takich nowych inicjatyw pisałem kilka dni temu, inną inicjatywą jest Śląskie Centrum Wolności i Solidarności, w którego pomieszczeniach eksponowane są dzieje kopalni „Wujek”, a przede wszystkim tragiczne wydarzenia po wprowadzeniu stanu wojennego.
Na dworcu w Radzionkowie
Dworzec, właściwie stacyjka w górnośląskim Radzionkowie dzięki inicjatywie społecznej wspartej przez władze kilku gmin stała się nowoczesnym minimuzeum i miejscem pamięci. Placówkę nazwano Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków. Tematem przewodnim jej działalności jest deportacja ok. 40 tys. osób w głąb ZSRR w 1945 r. Wystawa została otwarta w ramach obchodów 70. rocznicy tamtych wydarzeń. O projekcie pisałem już przy innej okazji. Pomysłodawcom udało się pokonać sporo trudności i osiągnąć efekt godzien uwagi i pochwały. Ekspozycja jest dobrze pomyślana, zróżnicowana pod względem wykorzystanych mediów, prezentująca ciekawe eksponaty, a w dodatku udanie i mądrze łącząca propagowanie wiedzy ze wzbudzaniem wzruszenia i empatii. Wystawie towarzyszy strona internetowa oraz katalog.
Pamięć deportacji
Jak żywa jest nadal pamięć o przymusowych deportacjach na Wschód, można się przekonać zaglądając na stronę Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 r. Właśnie realizowany jest projekt utworzenia tej placówki. Można też zapoznać się z wizualizacją przyszłej wystawy. Jest to – jak się wydaje – efekt wspólnych działań i instytucji państwowych, i władz lokalnych. Stała ekspozycja ma zostać otwarta wkrótce w pomieszczeniach nieczynnego dworca w Radzionkowie. Ciekawy sposób na rewitalizację dawnych budynków kolejowych, ale i symboliczna lokalizacja – deportacji dokonywano przecież pociągami, w towarowych/bydlęcych wagonach…