Tyle trwała dyskusja w Bundestagu, która odbyła się kilka dni temu. Nie była poświęcona jednemu z aktualnych problemów, które nie schodzą z czołówek gazet, choć pewne ich odpryski można było i w niej odnaleźć. Na debatę nie zwróciły uwagi żadne media w Polsce, choć zwykle takimi problemami się interesują. Temat nie jest nowy, ciągnie się od wielu dziesięcioleci. Prawdopodobnie jest to ostatnia grupa poszkodowanych przez reżym narodowo-socjalistyczny, która nie doczekała się dotąd żadnego odszkodowania czy wsparcia ze strony Niemiec. Chodzi o żołnierzy Armii Czerwonej, których los w niemieckiej niewoli był szczególnie tragiczny. Skazani na powolną śmierć z wycieńczenia, zmuszani do pracy ponad siły, po wojnie traktowani byli w ZSRR jak zdrajcy, wywożeni do miejsc odosobnienia na długie lata, skazani na społeczną infamię i zapomnienie. Dopiero w 1995 r. doczekali się rehabilitacji. Dotąd, mimo ich bezsprzecznych cierpień w niewoli, wyłączeni byli z jakichkolwiek odszkodowań.
Pamięć deportacji
Jak żywa jest nadal pamięć o przymusowych deportacjach na Wschód, można się przekonać zaglądając na stronę Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 r. Właśnie realizowany jest projekt utworzenia tej placówki. Można też zapoznać się z wizualizacją przyszłej wystawy. Jest to – jak się wydaje – efekt wspólnych działań i instytucji państwowych, i władz lokalnych. Stała ekspozycja ma zostać otwarta wkrótce w pomieszczeniach nieczynnego dworca w Radzionkowie. Ciekawy sposób na rewitalizację dawnych budynków kolejowych, ale i symboliczna lokalizacja – deportacji dokonywano przecież pociągami, w towarowych/bydlęcych wagonach…