Nad brzegami jeziora Como, mimo skalistego charakteru, ulokowały się liczne miejscowości. Mniejsze lub większe, zwykle z tarasową zabudową, kolorowymi fasadami przecinają szaro-zielone stoki schodzące do wprost do wody. A w ich centrum kościół, ryneczek, kamienice z charakterystycznymi okiennicami, port lub przystań. W każdej miejscowości można też odnaleźć miejsce pamięci o poległych w czasie I wojny światowej. Zwykle też dodane są nazwiska żołnierzy, którzy zginęli w następnej wojnie. Napotkać też można, choć bardzo rzadko, przypadki upamiętnienia uczestników walk o zjednoczenie Włoch w drugiej połowie XIX wieku. Tak duża liczba pomników poświęconych I wojnie światowej jest oczywiście skutkiem masowości śmierci na froncie.
Granica, granica
Ten budynek intryguje mnie, od kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy przed trzema laty. Schowany za płotem, otoczony rosnącą samopas zielenią. W zestawieniu z sąsiednimi budynkami wygląda raczej przygnębiająco. Wyłamane okiennice, szyby rozbite, osypujący się tynk. Trochę lepiej prezentuje się od strony jeziora. Na murze można jeszcze odczytać napis ułożony z wielkich liter „Guardia di finanze” (policja celna). Zdewastowany i opuszczony budynek przywołuje różne skojarzenia. Kiedyś strzegł prawa i kiesy państwa, dzisiaj – w epoce nieskrępowanego przekraczania granicy – stał się bezużyteczny. Pozostawiony samemu sobie z biegiem lat popadł w ruinę. Jadąc do Menaggio, w ciągu doby przekroczyłem kilka granic i ani razu nie byłem kontrolowany. To wspaniałe uczucie, jedna z wielu korzyści bycia cześcią zjednoczone Europy. Ale docenić ją może tylko ktoś, kto pamięta dawny ucisk w żołądku na widok szlabanu granicznego i pilnujących go funkcjonariuszy.
Ciao bello Lago di Como
Nasz tegoroczny wypad nad Lago di Como dobiega końca. Walizki już spakowane, ostatnie zakupy poczynione. Przyszedł czas na małe podsumowanie, zanim usiądziemy w aucie.