Już widzę zdziwione miny po przeczytaniu tytułu tego wpisu. Co go znowu wzięło, gdzie go pognało?! Nic z tych rzeczy. Wczoraj otrzymałem e-mailem podsumowanie mojej rocznej aktywności na blogu. I to jest własnie temat sylwestrowego wpisu. Ale co z tym ma wspólnego Sydney?
Pamięć przymusowych migracji
Jednym z tematów historycznych, który w relacjach polsko-niemieckich często się pojawia, jest II wojna światowa i jej skutki. Tak było w pierwszych dekadach po wojnie, tak jest też i dzisiaj. Tamte wydarzenia wpłynęły w zdecydowany sposób na oba narody i przez dziesięciolecia warunkowały ich wzajemne relacje. Odczuwalne było to na płaszczyźnie politycznej, ale i w doświadczeniach zwykłych ludzi. Niemal każda rodzina po obu stronach Odry została w mniejszym lub większym stopniu naznaczona przez tamtą wojnę. Bezpośrednia pamięć o niej w ostatnich latach staje się coraz słabsza wskutek odchodzenia świadków i uczestników wojennych wydarzeń. Pamięć „komunikacyjna“ ustępuje miejsca „kulturowej“ . Następuje pogłębienie procesu przekształceń obrazu wojny i pamięci o niej. Służą temu m. in. duże projekty muzealne. Ustąpienie dyrektora niemieckiej Fundacji „Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie“ na nowo postawiło pytanie o niemiecką pamięć o II wojnie światowej, przymusowych migracjach i sposobach pokazywania tej tematyki.
Fundacja z historią w tle
Jest to jedna z nielicznych niemieckich instytucji, której działalność wiązała się z tak dużymi kontrowersjami w relacjach polsko-niemieckich. Fundacja Ucieczka, Wypędzenie, Pojednanie (\”Stiftung Flucht, Vertreibung, Versöhnung\”) działa od kilku lat. Właśnie w moje ręce trafiła pięknie wydana broszura, która „Cenrum przeciwko Wypędzeniom”. Cóż z niej wynika i jak się to ma do negatywnych opinii niedawno u nas formułowanych?