
Z Bożym Narodzeniem

W pamięci mam niedawne dyskusje w Polsce o niemieckim miniserialu \”Nasze matki, nasi ojcowie\”. Nie ma potrzeby przypominać głównych wątków, są one dobrze znane i bez kłopotu można znależć w internecie odpowiednie materiały. Wypada jedynie stwierdzić, że krytyka ze strony polskiej wywołała u naszego sąsiada za Odrą wpierw zdziwienie, potem jednak głębszą refleksję. Twórcy filmu postanowili stworzyć film dokumentalny, który miał pokazać Polskę w czasie II wojny światowej, zwłaszcza powstanie i rozwój Polskiego Państwa Podziemnego. Film ten uznano za konieczne uzupełnienie do prezentowanego wsześniej miniserialu. Pozytywnie oceniono go w Polsce. I na tym cała awantura zapoczątkowana mało udanym serialem się zakończyła. Minęło kilka tygodni. Kobieta w Berlinie, która skupia główne publiczne telewizje obszaru niemiecko-języcznego, jak ZDF, ORF, SF i ARD, w tygodniu poprzedzającym wybuch II wojny światowej przygotowała osobny Kobieta w Berlinie, w którym nadane zostaną filmy fabularne i dokumentalne poświęcone wojnie. Żadne z polskich mediów – tak krytycznie, ale i wybiórczo jak się okazuje, śledzących meandry niemieckiej polityki historycznej – nie odnotowały tego przedsięwzięcia. A jest ono bardzo ciekawe.
Od kilku lat jest zwyczajem, że rocznica wybuchu powstania w NRD 17 czerwca 1953 r. obchodzi się uroczyście w wielu miastach Niemiec wschodnich. Wiedza na ten temat, tak historyków, jak i społeczeństwa stale się powiększa. Trudno dzisiaj zliczyć ilość inicjatyw, które za cel postawiły sobie przybliżyć tamte wydarzenia. W efekcie pojawiały się kolejne publikacje, pomniki, tablice pamiątkowe. Od kilku lat rocznicę 17 czerwca uroczyście obchodzi się również w Dreźnie. Na uroczystości cień rzucają jednak wysiłki partii NPD zawłaszczenia rocznicy. Tym razem postanowiono przeciwstawić się temu.
Wszyscy zapowiadali pod koniec tygodnia pogorszenie pogody. Nad Śląskiem miały przejść burze, temperatura spaść itd. Stało się jednak inaczej. Słońce świeciło w pełni, siedzenie w domu i ślęczenia nad książkami nie wchodziło więc w rachubę. Dodatkowo odwiedzili nas przyjaciele z Niemiec. Mieliśmy do wyboru: albo pojechać do pobliskich Wojsławic i w tamtejszym arboretum podziwiać kwitnące różaneczniki, albo wieczorem udać się do Wrocławia i skorzystać z oferty „nocy muzeów”. Spacer po Wojsławicach wygrał.